Prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump przekonał francuskiego prezydenta Emmanuela Macrona do konfliktu z Iranem. Ten drugi, do tej pory zwolennik przestrzegania układu atomowego z Iranem zawartego w 2015 r., po kolacji w Waszyngtonie opowiedział się niespodziewanie za „nowym układem”, który miałby być „szerszy”. Tymczasem w Iranie żałują, że zamiast wierzyć Zachodowi, nie poszli drogą Korei Północnej.
Wizyta francuskiego prezydenta w Białym Domu politycznie stała po znakiem mocno afiszowanej przyjaźni między Francją a Stanami Zjednoczonymi i projektami konfliktu z Iranem, do którego prą najbliżsi sojusznicy USA na Bliskim Wschodzie Arabia Saudyjska i Izrael.
Układ atomowy zawarty trzy lata temu był owocem lat negocjacji między Iranem a tzw. grupą 5+1, tj. Niemcami, Chinami, Stanami Zjednoczonymi, Francją, Wielką Brytania i Rosją. Według Trumpa, układ podpisany przez Obamę, który uniemożliwia Iranowi posiadanie broni jądrowych, jest „śmieszny”.
„Chcielibyśmy pracować teraz nad nowym układem z Iranem” – zadeklarował Macron w Waszyngtonie, choć podobnie jak Trump, dobrze wie, że Iranowi będzie bardzo trudno na to przystać. Macron chce rozszerzyć układ o irańskie rakiety balistyczne i obecność Irańczyków w Syrii. W Teheranie już wcześniej dawano do zrozumienia, że to nie jest sprawa Francji, więc próba podważania niedawnego układu może tylko wzmocnić irański sprzeciw.
Amerykański prezydent, który w marcu dwa razy zapowiadał „szybkie” wycofanie wojsk USA z Syrii, zmienił wczoraj ton wyjaśniając, że nie będzie żadnych wyjazdów dopóki misja nie zostanie „spełniona”. Dodał, w perspektywie konfliktu z Iranem, że Ameryka nie może pozwolić na wpływy irańskie w regionie. Iran pomaga Syrii w wojnie z Państwem Islamskim i innymi dżihadystami. Macron chwalił się w zeszłym tygodniu, że to on przekonał Trumpa do pozostawienia wojsk amerykańskich w Syrii.