Minister spraw zagranicznych Turcji, Mevlut Cavusoglu nic tylko zażądał w bardzo przejrzystych słowach od USA, aby wymusiły na kurdyjskiej milicji zbrojnej wycofanie się na wschód od rzeki Eufrat po odbiciu z rąk Państwa Islamskiego (PI) syryjskiego miasta Manbidż
Manbidż, leżące w pobliżu granicy z Turcją, to miasto o znaczeniu strategicznym w walce z PI. Zostało zajęte przez antyrządowe Syryjskie Siły Demokratyczne (SDF), w skład których wchodzą YPG (Ludowe Jednostki Samoobrony), czyli milicja Kurdów syryjskich. Ale po prawdzie, główną siłą w SDF są Kurdowie, a dżihadystów udało się przepędzić z miasta dzięki wsparciu lotniczemu koalicji zachodniej, czytaj USA.
Minister obrony USA, Ashton Carter zmilczał żądanie tureckie i zapewnił, że koalicja będzie nadal pomagać siłom miejscowym w walce z PI. Kurdowie są bowiem siłą niezbędną, skoro Zachód nie chce „butów na ziemi” swoich żołnierzy. Dla Turcji jednak wszystko co kurdyjskie to terroryści. Jednostki YPG stworzyły bowiem w Syrii, przy granicy tureckiej, trzy kantony zarządzane przez siebie. Niepokój Ankary bierze się stąd, że ludność kurdyjska mieszka i po tureckiej stronie granicy i istnieje realna groźba współdziałania YPG z Partią Pracujących Kurdystanu (PKK) prowadzącą w Turcji wojnę podjazdową z państwem tureckim o swoją niepodległość.
Minister turecki powrócił też do żądania pod adresem Unii Europejskiej, by do października br. uchyliła wizy dla obywateli tureckich i ponownie zagroził, że w przeciwnym razie Turcja nie będzie przestrzegać porozumienia z 18 marca br. o zatrzymywaniu tzw. uchodźców, którzy z Azji przez Turcję ciągną do Europy. W wywiadzie dla niemieckiego brukowca „Bild”, Cavusoglu wręcz nakrzyczał, że Europa upokarza Turcję zamiast jej pomóc i ją poniża, sięgając do „pogróżek, zniewag i totalnej blokady”.
Można spytać, dlaczego Turcja tak bardzo chce zniesienia wiz, choć zakaz wyjazdu za granicę wprowadziła po próbie rzekomego zamachu stanu z 15 lipca dla pewnych kategorii obywateli, jak nauczyciele akademiccy?
Otóż chodzi o to, że w praktyce ruch bezwizowy będzie oznaczać, iż miliony ludzi z paszportami tureckimi będą móc osiąść w gettach muzułmańskich w krajach Europy zachodniej i północnej (z czasem w Polsce). Teoretycznie, bez wizy mogą mieszkać w Europie do 3 miesięcy, ale jak pokazało życie, tylko w Niemczech policji gdzieś umknęło w zeszłym roku 130 tys. migrantów spośród 1,1 mln wpuszczonych do Niemiec bez wiz.
Dla prezydenta Turcji, Recepa Tyyipa Erdogana zniesienie wiz to wielka nadzieja, że do masowego przenoszenia się do Europy będzie można „zachęcić” Kurdów tureckich. W Niemczech mieszka ich według różnych obliczeń 550 tys. do 800 tys. (trudno ich policzyć, bo do gett muzułmańskich policja nie wchodzi), we Francji ok. 150 tys., w Szwecji 66 tys. – 83 tys. (tu policja omija 54 dzielnice muzułmańskie). Dziesiątki tysięcy także w Belgii, Holandii, Szwajcarii, Austrii.
Poza tym dla przeciwników ruchu bezwizowego jest jasne, że taki ruch to otwarcie drzwi dla terrorystów. Nie ma bowiem pewności, komu paszporty tureckie będą wydawane.