8 listopada 2024

loader

Zamach w Manchesterze

Co najmniej 22 osoby nie żyją po tym, jak zamachowiec zdetonował ładunek tuż po zakończeniu koncertu Ariany Grande. Ofiary to w większości dzieci i młodzież.

Do ataku doszło ok. godz. 22:00 czasu lokalnego. W hali Manchester Arena właśnie zakończył się koncert jednej z najbardziej rozpoznawalnych artystek wykonujących muzykę dla młodzieży. Wybuch nastąpił przy wyjściu z hali na stację kolejową. Wybuchła panika. Na miejscu zginęło ok. 15 osób, siedem kolejnych zmarło podczas udzielania pomocy medycznej lub po przewiezieniu do szpitali. Kilkadziesiąt jest rannych. Według świadków sceny były przerażające. – Pod koniec koncertu usłyszeliśmy głośny huk – relacjonował 20-letni Erin McDougle z Newcastle. – Wcześniej zapalono światła, więc wiedzieliśmy, że to nie jest część przedstawienia. Najpierw pomyśleliśmy, że to bomba. Wszędzie było pełno dymu. Ludzie zaczęli biec. Kiedy wydostaliśmy się z hali, zobaczyliśmy kilkanaście radiowozów i kilka karetek – dodał.
W wyniku powstałego zamieszania część dzieci nie miała przy sobie opiekunów. Służby skierowały niektóre z nich do pobliskiego hotelu, a pozostałe zostały rozkwaterowane w mieszkaniach osób, które się zgłosiły z chęcią udzielenie pomocy. Miasto błyskawicznie zorganizowało bazę, w której rodzice mogą się dowiedzieć, gdzie przebywają ich dzieci.
Wszystko wskazuje na to, że sprawca działał sam. Manchesterska policja zakwalifikowała atak jako „terrorystyczny incydent”. – Na chwilę obecną wierzymy, że zdetonowany został ładunek samobójczy – zakomunikował szef policji w Manchesterze. – Prosimy, aby w tym momencie nie spekulować, jeśli chodzi o pochodzenie zamachowca lub jego nazwisko – podkreślił. Śledczy ustalają obecnie, czy sprawca działał sam i czy był powiązany z którąś z organizacji terrorystycznych. Do zamachu przyznało się Państwo Islamskie.
– To najstraszniejsza noc w historii Manchesteru – powiedział na konferencji prasowej burmistrz miasta Andy Burnham. – Jesteśmy pogrążeni w smutku, ale jesteśmy silni. Miasto miało już w przeszłości trudne chwile. I teraz także sobie poradzimy – podkreślił włodarz.
Zwołano specjalne spotkanie sztabu kryzysowego COBRA, w którym uczestniczyła premier Theresa May.
Pojawiły się zastrzeżenia co do standardu ochrony w Manchester Arena. Obecni goście w rozmowach z mediami zwracali uwagę, że przy wejściu nikt nie sprawdzał zawartości wnoszonych torebek i plecaków. Według doniesień policji zamachowiec miał ukryć ładunek właśnie w plecaku.

KOMENTARZ

Jest takie, jakim się zdaje?

Jeszcze nie podano do wiadomości żadnych ustaleń dotyczących zamachu w Manchesterze, a już media wydały wyrok – dżihadyści, imigranci, obcy. Bo któż inny, jak nie oni. Państwo Islamskie – demon, którym lubimy straszyć się najbardziej – samo przyznało się do tego ataku. Wiadomo przecież, że są na świecie dżihadyści i wiadomo, że robią zamachy. Żadne tłumaczenia nie są zatem potrzebne. Nie trzeba stawiać żadnych pytań, bo odpowiedzi na te pytania – zdaje się – znamy wcześniej, niż je zdamy. Do zbiorowej świadomości wprowadzony został kolejny argument za tym, że żyjemy w świecie konfliktu cywilizacji, że naszej cywilizacji zagrażają obcy, że w krajach zróżnicowanych pod względem etnicznym i kulturowym dzieje się źle, że dzieje się tak wskutek domniemanego lansowania doktryny pogardliwie nazywanej przez speców od czystości rasy, narodu i aksjologicznej wspólnoty „multi kulti”.
Sprawę owego „multi-kulti” odłóżmy tymczasem na bok, bo to temat szeroki i osobny, tymczasem ograniczając się do uwagi, że to, że Wielka Brytania czy Francja są państwami wielokulturowymi i wieloetnicznymi to nie efekt żadnego „multi-kulti”, tylko dziedzictwo ich kolonialnej przeszłości. Podobnie jak to, że Brytyjczycy pochodzący z Afryki, Bliskiego Wschodu, Indii, czy skądkolwiek indziej, są takimi samymi Brytyjczykami jak inni, to efekt procesu, dzięki któremu w Zjednoczonym Królestwie od niemal 200 lat katolicy mają równe prawa z protestantami, dzięki czemu dziś polscy, katoliccy imigranci ekonomiczni nie muszą ukrywać księży w „księżych dziurach” i nie są ścinani za udział w praktykach religijnych, jeśli – rzecz jasna – nie postanowili tego zwyczaju po przeniesieniu się na Wyspy porzucić.
Wracając do sprawy pytań, które sobie zadajemy po każdym kolejnym ataku terrorystycznym w Europie, zastanówmy się może nad tymi, których nie zadajemy. Truizmem jest stwierdzenie, że żyjemy w świecie, w którym dostęp do informacji jest nieporównanie większy, niż było to kiedykolwiek wcześniej. Informacja ogarnia nas ze wszystkich stron, dlatego też zdaje się nam, że jesteśmy dobrze poinformowani i wiemy o wszystkim, o czym powinniśmy wiedzieć. Czy jednak tak jest naprawdę? Czy nie jest to tylko kolejna iluzja, a w otaczającym nasz informacyjnym szumie nie wsącza się w nas akurat tych treści i tych interpretacji, które powinniśmy przyjąć za swoje, nawet o tym nie myśląc o tym, że działamy jak bezwolne marionetki? Może więc warto czasem zadać sobie także pytania, niż tylko te, które zostają nam podpowiedziane wraz z przekazem.
Nikt nie pamięta już, kto pierwszy użył maksymy, że nic nie jest takie, jakim się zdaje, przywoływana jest ona w niemal każdej powieści i każdym filmie, których tematem są służby i ich sprawy. Coś jednak może w niej być. Przypomnijmy tu tylko jedną historię – rodem nie z literackiej czy filmowej fikcji, ale taką, która zdarzyła się naprawdę. O niejakim Quazim Mohammadzie Rezwanulu Ahsanie Nafisie, który przybył do Stanów Zjednoczonych z Bangladeszu i od początku swojego pobytu w USA był przez agentów federalnych, których miał za dżihadystów, prowadzony tak sprawnie, że w 2012 r. doprowadził do skutku zamiar wysadzenia w powietrze budynku nowojorskiego oddziału Banku Rezerw Federalnych. Wysadził go wszakże „na niby”, bo FBI dostarczyła mu lipnych materiałów wybuchowych, czekając wszakże, aż nieszczęśnik naciśnie przycisk zdalnego detonatora, pogrążając się tym samym równie skutecznie, jakby odpalił rzeczywisty ładunek. I pomyślmy w tym kontekście o pytaniu, na które nie poznamy odpowiedzi – czy gdyby Nafis nie wpadł w ręce speców z FBI, również by został terrorystą?
Pamiętając o tej historii – i innych podobnych – zadajmy więc sobie czasem i inne pytania. Jak choćby, na ile zamachy, do których dochodzi to klęski służb, czy ich sukcesy? A jeśli to drugie – to jakich?
Oczywiście, brzmi to jak teoria spiskowa, i jako teorię spiskową łatwo ją zdezawuować. Snucie spiskowych teorii może być objawem schizofrenii, a przynajmniej jakiejś ciężkiej psychozy. Ale wiarę w to, że świat składa się z jasno wydzielonych „stron mocy”, w którym nie ma miejsca na szarości, również można pod taką diagnozę pociągnąć. A stawianie pytań, nawet w sytuacjach, w których wiemy, że nie poznamy na nie odpowiedzi, że nie zajrzymy za zasłony, jest czymś, co warto robić. Bo to, że zasłony istnieją, nie ulega najmniejszej wątpliwości.

GRZEGORZ WALIŃSKI

trybuna.info

Poprzedni

Jak zarobić na uchodźcach? Mafia i Kościół to wiedzą

Następny

Wiedz, co jesz