Prezydent Rosji, Władimir Putin ogłosił w poniedziałek żałobę narodową po rozbiciu się w wodach Morza Czarnego samolotu z 64 członkami słynnego wojskowego Chóru Aleksandrowa. Zginęli wszyscy – załoga, 9 dziennikarzy i inne osoby – w sumie 92 podróżnych.
Putin przekazał wyrazy najgłębszego współczucia rodzinom i bliskim ofiar i zapowiedział, że uczyni się wszystko, by je wesprzeć. Chór podróżował do rosyjskiej bazy lotniczej Hmejmim pod Latakią w Syrii, gdzie miał dać noworoczny koncert dla rosyjskiego personelu wojskowego uczestniczącego w walkach ze zbrojną rebelią antyrządową.
Samolot wyruszył z Moskwy, w Soczi miał międzylądowanie dla nabrania paliwa. Minister transportu, Maksim Sokołow powiedział, że badane są wszystkie możliwości przyczyn katastrofy. Maszyna runęła do morza po 2 minutach lotu. W płytkich wodach szybko znaleziono wrak i część ciał. Także czarną skrzynkę. Źródło wojskowe podało agencji TASS, że uszkodzenia ogona świadczą wstępnie, iż kapitan chciał posadzić samolot na wodzie.
Przytoczony przez niezależną „Nową Gazietę” major lotnictwa wojskowego, Andriej Krasnopierow porównał katastrofę do tej z października 2015 r., kiedy wskutek wybuchu bomby na pokładzie na Półwyspie Synaj rozbił się Airbus A321 rosyjskich linii czarterowych. „Wciśnięcie przycisku alarmowego to dla pilota ułamek sekundy. W przypadku dowolnej usterki, jakiegokolwiek zdarzenia, pierwszym obowiązkiem pilota jest poinformowanie służb na ziemi przez wciśnięcie przycisku. A tutaj cisza, brak łączności”, mówił major.