Francuski koncern samochodowy PSA (Peugeot) ogłosił kilka dni temu sprowadzenie do fabryki w Hordain (północna Francja, przy granicy z Belgią) ponad 530 polskich pracowników z fabryki w Gliwicach, na kilka miesięcy, by utworzyć trzecią, nocną zmianę.
Wywołało to protesty lokalnych związków zawodowych i partii komunistycznej, gdyż stanie się to kosztem miejscowych pracowników tymczasowych. W sprawę wmieszał się francuski rząd.
Fabryka PSA w Hordain nie produkuje Opla Astry, jak w Gliwicach, lecz lekkie furgonetki. Zazwyczaj, w przypadku zwiększania produkcji, fabryka korzysta z miejscowych pracowników zatrudnianych przez agencje pracy tymczasowej, którzy dobrze znają tę produkcję, lecz tym razem, w celu obcięcia kosztów, koncern postanowił zatrudnić Polaków z Gliwic. Mieliby oni pracować przez trzy miesiące i zarabiać co najmniej francuską płacę minimalną (ponad 5100 zł netto + koszty mieszkania). Jak w każdym przypadku zatrudniania pracowników delegowanych, koncern nie będzie musiał płacić francuskich stawek składek ubezpieczeń – jak emerytalnego i zdrowotnego, lecz polskie, co da dodatkowy zysk PSA.
Bezrobocie dotknęło boleśnie Francuzów na skutek kwarantannowej walki z covid-19, stąd rozległy się głośne protesty związków zawodowych (głównie lewicowego CGT), które domagają się zatrudnienia raczej miejscowych. Region należy do najuboższych we Francji od kiedy zlikwidowano tu górnictwo węglowe: część pracowników fabryki w Hordain, jak i pracowników tymczasowych, to zresztą potomkowie polskich, przedwojennych imigrantów-górników. Protesty związkowców wywołały reakcję francuskiego rządu, który zwrócił się do PSA o zmianę swojej decyzji.
Koncern nie musi słuchać rządu, lecz ogłosił, że „szuka rozwiązania alternatywnego”, co znaczy najprawdopodobniej, że podejmie salomonową decyzję podzielenia planów zatrudnienia na pół.