2 grudnia 2024

loader

Wszystko jest dobrze, jesteśmy szczęśliwi

fot. teatrwkrakowie.pl

To tytuł jednej ze sztuk Maliny Prześlugi opublikowanej w ich wyborze „To mogło być śmieszne, ale nie było” wydanym niedawno przez Agencję Dramatu i Teatru.

Tytuł – jak niemal zawsze – przewrotny, Prześluga bowiem chętnie posługuje się groteską, drwiną, celowym przeinaczeniem, a nawet zaprzeczeniem tego, o czym opowiada. W jej sztukach często dochodzi do dekonspiracji teatralnej, podania w wątpliwość wersji zdarzeń, które zostały przedstawione z przymieszką czarnego humoru, a nawet unieważnienia ich jako fantazji lub wyobrażeń, które przecież każdemu się przytrafiają. Wszystko to razem przekonuje, że odległa jest pisarce metoda realistyczna, dramat obyczajowy zgoła wstrętny, że bawi się językiem, teatralnością, co wcale nie stoi w sprzeczności z poruszaniem tematów ważnych, głębokich i trudnych. Malina Prześluga jest cenioną autorką nowych sztuk dla dzieci i zapewne jej znajomość psychiki dziecka, nieposkromionej wyobraźni stwarzającej tymczasowe światy, a potem je unieważniającej była jej szkołą. Stąd rozbuchane szaleństwo form należących do różnych porządków, które w jej sztukach okazuje się na swoim miejscu.

Autorka zgromadziła na swoim koncie wiele nagród za dramaty dla młodszych widzów, ale wciąż czeka na podobne uznanie ze strony tzw. teatru dla dorosłych, mimo że lista jej wyróżnień za sztuki „dorosłe” jest doprawdy imponująca. Autor wstępu do wspomnianego zbioru jej sztuk, Jacek Sieradzki wyrzeka na teatr, który nie potrafi odnaleźć klucza do teatralnego świata Prześlugi, upatrując główną przyczynę w tym, że to nie są wcale łatwe dramaty, że ich sceniczne ucieleśnienie wymaga niemałego trudu, a sama autorka niewiele ułatwia, raczej unikając rozbudowanych didaskaliów, chyba nawet z ciekawością oczekując, co z jej dramatów teatr wyciągnie. „Malina Prześluga w dramaturgii dla dzieci jest firmą – pisze Sieradzki – prawdziwą czempionką rynku. Jako autorka sztuk dla dorosłych kładzie na stole niezwykłe projekty: oryginalne, dopracowane, skonstruowane z wielką wyobraźnią i umiejętnością planowania efektów scenicznych. I czeka, żeby teatr po prostu dobrze ją przeczytał”.

Zajrzyjmy, z jakim bogactwem mamy do czynienia, co przynoszą ze sobą teksty zamieszczone w tym zbiorze – a jest ich osiem.

1.

„Stephanie Moles dziś rano zabiła swojego męża, a potem odpiłowała mu prawą dłoń”, monodram w konwencji czarnej komedii. Bohaterka, zdradzona przez męża, niespodziewanie dokonuje zemsty, zabija męża, a potem, zgodnie z tytułem w stylu Arthura Kopita (autor sztuki „O mój tato, biedny tato, matka powiesiła się w szafie na śmierć, a mnie się serce kraje na ćwierć”, granej przez Montownię), „odpiłowała mu prawą dłoń”. Do końca nie wiadomo, czy to zdarzyło się naprawdę, czy tylko poniżona kobieta oddała się chwili krzepiących marzeń. Czy mamy do czynienia z morderczynią, psychopatką, czy też, jak sugerował Jacek Wakar z pewnym pobłażaniem po prapremierze w Laboratorium Dramatu, kobietą dzieckiem, „którą przerosło jej wypełniające wszystkie społeczne normy życie”? Anna Smołowik zagrała monodram brawurowo (2010), potem było jeszcze czytanie w Akademii Teatralnej i spektakl amatorski krakowskiej licealistki.

2.

„Pustostan”, rzecz o rodzinie zbierającej się przy wigilijnym stole, ale nie jest to dzień radości – wszyscy tu na siebie powarkują, szczęśliwy jest tylko pies, który chwali sobie kopnięcia domowników, czekających na Kevina. Zamiast niego pojawia się tajemniczy gość, prawdopodobnie pośrednik sprzedaży nieruchomości, a całość wygląda na fantasmagorię Babci, wybierającej się do domu opieki. Sztuka została parę razy zagrana (2017, prapremiera w Szczecinie), może dlatego, że najbardziej przypomina obrazek obyczajowy.

3.

„Garnitur prezydenta”, nazywany czasem „gównianą komedią”, bo wojnę, w jej absurdalnym świecie prowokuje pacnięcie g… na tytułowy garnitur. Kogóż tu nie ma? Są m.in. Słowacki i Mickiewicz, Pani Słowikowa, Ptasie Radio i inne postaci z wierszy Tuwima, gadający Znicz, Dziecko, a wszyscy razem powodują, że widz będzie „turlać się ze śmiechu, choć jest to rodzaj chichotu, który niepostrzeżenie zmienia się w grymas przerażenia”, jak oceniał Leszek Pułka. Po prapremierze we Wrocławskim Teatrze Współczesnym (2016, reż. Cezary Iber), uznał, że to sztuka wybitna, tragifarsa polityczna, będąca lustrem naszej współczesności. Poza Wrocławiem zagrano ją jeszcze w Zabrzu (2016) i poznańskim Teatrze Animacji (2020).

4.

„Czułość”, horror kolejowy o przewrotnym tytule. Oto przedział kolejowy, czworo pasażerów. Dosiadają się kolejno: Starsza Kobieta (zwana potem Grażynką), Księżniczka Disneya (Dorota), Szczupły Mężczyzna (Michał), Obleśny Typ (Henryk) i grający ważną rolę Głos Kierownika pociągu. Niechętni wobec siebie i świata, wręcz nienawistni. Prowadzą swoje obrachunki z życiem, ale przede wszystkim nie chcą wchodzić w relacje. Nic tu nie jest pewne: ani strach, ani zagłada, może tylko trup popełniającej samobójstwo Grażynki (ale to przecież tylko teatr!) i komunikaty Głosu o samookaleczeniu/samopogryzieniu się psa. Coś z klimatu Pintera, coś z Topora. Tekst dla teatru nęcący, ale tylko raz czytany w opolskim Teatrze Lalki i Aktora.

5.

„Nie ma” – wedle określenia autorki dramat psuedorealistyczny, wywracający na nice mit wsi idealnej i mit wsi okrutnej, której postacie, żywi i umarli, mordercy i ofiary, nie mogą opuścić wsi Żabki Małe (choć w jej istnienie same postacie wątpią, tak jak i wątpią w kompetencje autorki), skazani na jedyne dla nich ocalenie, czyli spotkanie na cmentarzu. Jedna z najlepszych sztuk Prześlugi, mocna, okrutna i liryczna zarazem, a przede wszystkim groteskowa, kompromitująca schematyczne myślenie o współczesnej wsi. Stąd i tytuł „Nie ma”, bo takiej wsi jak Żabki, tak malowanej w wyobrażeniach wielu piszących „nie ma”, jak próbowali dowieść twórcy spektaklu telewizyjnego zrealizowanego w ramach Teatroteki (2017). Opowieść ocierająca się o horror jak dotąd miała tylko jedno czytanie we Wrocławskim Teatrze Współczesnym.

6.

„Wszystko jest dobrze, jesteśmy szczęśliwi”, sztuka osnuta wokół lęków kobiety w ciąży – nosi w tym utworze numer 415, jak pozostałe ponumerowane postacie. To świat początkowo wzorowo uporządkowany, przewidywalny, który nagle ogarnia wojna. Niemal wszyscy stają się uciekinierami we własnym kraju. Indywidualny teatr paniki staje się paniką totalną, kobieta rodzi kątem na bruku. Cierpią tu wszyscy – Drzewo, Kamień („Nie ma nas. Wszyscy wycierają nas gumką”). W finale autorka uspokaja widzów-czytelników: „Tu jest teatr, za teatrem jest rzeka”. Sztuka wystawiona w Teatrze Współczesnym w Szczecinie (2019, reż. Natalia Sołtysik), gdzie widzowie przed wejściem na widownię dostawali stempel ze swoim numerkiem.

7.

„Debil”. Bohaterem sztuki jest niepełnosprawny umysłowo Kuba – chyba pierwszy taki bohater w polskim dramacie. Wymyślona rzeczywistość, poetycka i ta brutalnie realna, mierzą się w tym dramacie ze sobą, ujawniając przerażające przepaście. Kuba walczy – przynajmniej w wyobraźni – o prawo do swojej osobności i odrobiny szczęścia, w świecie wyobrażonym stając się krwawym dyktatorem zaprowadzającym ład na swoją modłę. Utwór nagrodzony Gdyńską Nagrodą Dramaturgiczną (2020) sprawdził się na scenie, przeszedł próbę kilku czytań, m.in. w Sopocie pod artystyczną opieką Krzysztofa Gordona, ale przede wszystkim zaistniał w świetnie przyjętym spektaklu Teatru Słowackiego w reżyserii Piotra Ratajczaka.

8.

„Kobieta i życie”, sztuka pisana „na wkurwie” o tytule takim samym jak popularny w PRL tygodnik kobiecy, wyraża niepokoje i gniew współczesnych kobiet, stawianych wciąż wobec opresyjnych sytuacji, broniących się przed przemocą, przedmiotowym traktowaniem i sprowadzaniem do roli inkubatora.

Prześluga, opowiadając historię dorastania – najpierw małej dziewczynki, potem młodej i dojrzałej kobiety – koresponduje z protestami Strajku Kobiet przeciw nikczemnym decyzjom pozbawiającym kobiety prawa głosu o własnym ciele. Opowiada o tym, uciekając się do prostych i czytelnych rozwiązań: celowo częstochowskiego wiersza, lirycznych piosenek i kreowania za pośrednictwem kilku zaledwie sugestii typowych sytuacji z życia kobiet. Powstaje w ten sposób silne potwierdzenie buntu, który rozpoczął się w Polsce od protestu Czarnych Parasolek. Prapremierę dał Teatr WARSawy (2021), potem dołączyła koprodukcja Teatru Słowackiego i Teatru Śląskiego (2023, reż. Gosia Dębska).

Osiem gotowych różnorodnych propozycji, ukazujących sytuacje ekstremalne, nieprzewidywalne, nieoczywiste. Malina Prześluga z niebywałą odwagą bierze na warsztat egzystencjalne lęki współczesnych Polek, ich obsesje, koszmary, uczucie psychicznego osaczenia. Zmaga się ze złogami mitologii i zbiorowych wmówień, balansując między tragedią i farsą, absurdem i wielkim serio. Teatr za każdym razem musi znaleźć swój klucz, aby te teksty sensownie odczytać. Choć rzadko się to udaje, trud się opłaca, czego dowiodło choćby poruszające czytanie jej najnowszej sztuki „Jeszcze tu jesteś?”, lamentu po stracie ukochanego syna, wyróżnionego w ubiegłym roku Gdyńską Nagrodą Dramaturgiczną (2022).

Redakcja

Poprzedni

Berlin docenił Spielberga

Następny

Zygmunt Hübner i jego świat