11-letnia Zuzia Sałaszewska z Libiąża po śmierci ojca musiała nadal spłacać jego długi – komornik zabierał 180 zł z jej 604-złotowej renty. Zmienił zdanie dopiero po reportażu „Wprostu”, który zyskał ogromny rozgłos w internecie.
Zuzia razem z matką mieszka w 20-metrowym pomieszczeniu, a ich miesięczny dochód nie przekracza 1,5 tys. zł. Źródła tego dochodu to dorywcza praca matki w bibliotece, zasiłek dla samotnej matki. Do tego dochodziło 604 zł renty po zmarłym ojcu oraz 500+, które na szczęście dla dziewczynki nie podlega windykacji.
Fatalny dług
W momencie śmierci w 2011 r. ojciec Zuzi był zadłużony. Wziął 318 tys. złotych kredytu na rozkręcenie biznesu – hurtowni materiałów budowlanych. Jeszcze za życia miał problemy ze spłacaniem rat. Sprawa trafiła do komornika, który dopiero w 2015 r. „zauważył”, że dłużnik zmarł. Wówczas bank, nie widząc szans na odzyskanie pieniędzy, sprzedał należność wrocławskiej firmie windykacyjnej Ultimo.
Ta najpierw poszła do sądu i zdobyła klauzulę wykonalności wobec… nieżyjącego Piotra Sałaszewskiego. Komornik nie mógł zrobić z takiej klauzuli użytku, więc kilka miesięcy później windykatorzy udali się do krakowskiego sądu po raz drugi. Tym razem domagali się nadania klauzuli wykonalności wobec 9-letniej spadkobierczyni dłużnika.
Nie mogły odrzucić spadku
Do momentu, gdy klauzula została faktycznie wystawiona, dziewczynka i jej matka nawet nie wiedziały o niespłaconym kredycie. Piotr Sałaszewski nie był mężem matki Zuzi. Po jego śmierci kobieta nie miała nawet prawnej możliwości dowiedzieć się o długu ani odrzucić spadku w imieniu małoletniej córki, tak, jak mogłaby postąpić, gdyby byli małżeństwem.
Milion do spłaty
Spłacając co miesiąc 180 zł Zuzia i tak nie miała szans pokryć długu ojca. Dług przez kilka lat urósł do miliona złotych: do pierwotnej kwoty doszły odsetki bankowe, należności dla firmy windykacyjnej i koszty komornicze. Jej sytuacja, i tak dramatyczna, stawała się rozpaczliwa.
Po publikacji tygodnika „Wprost” Ultimo przekonywało, że nie miało o tych okolicznościach pojęcia. Utrzymuje także, że windykator wcale nie żądał od komornika zajęcia renty rodzinnej dziewczynki.
Po nagłośnieniu sprawy przez media i użytkowników Facebooka, komornik Marcin Musiał oddał dziewczynce zabrane dotąd pieniądze. Przywiózł jej także rower, bo w publikacji „Wprostu” matka Zuzi opowiedziała, że właśnie jego posiadanie jest marzeniem córki. W kancelarii Musiała przeprowadzona została kontrola.
Pomyłka?
„Z wyjaśnień komornika prowadzącego sprawę wynika, iż rzeczywiście wskutek omyłki pracownika i błędnego odczytania wniosku wierzyciela wyszedł poza zakres wniosku egzekucyjnego i zajął rentę rodzinną dziewczynki” – przyznał w rozmowie z dziennikarzem „Wprost” prezes Krajowej Rady Komorniczej.
Wycofanie się przez komornika z wcześniejszych działań nie oznacza, że dług, którego 11-latka nie ma szans spłacić za życia, został anulowany. Wszystko pozostaje w rękach firmy Ultimo.
Prawnik, który pro bono pomaga Zuzi i jej matce nie ma złudzeń – jej historia nie jest w Polsce wyjątkiem.