6 listopada 2024

loader

Pamiętać o bohaterach, kontynuować ich walkę

Były czerwone flagi, portrety bohaterów walki o wolność i równość, a także mocne przekonanie, że walkę dawnych polskich socjalistów trzeba kontynuować dziś. Na Cytadeli Warszawskiej w niedzielę 26 stycznia odbyła się doroczna uroczystość ku czci działaczy partii Proletariat.

Uroczystość odbywa się zawsze pod koniec stycznia od 2013 r. z inicjatywy kampanii Historia Czerwona, kontynuując niejako tradycję zapoczątkowaną przez Polską Partię Socjalistyczną jeszcze przed wojną. W tamtych latach Proletariatczyków wspominały tysiące działaczy i sympatyków partii, przybywali żyjący jeszcze weterani pierwszych polskich ruchów rewolucyjnych. W tym roku, w dobie polityki historycznej totalnie negującej pamięć o polskim ruchu robotniczym, na Cytadelę przybyło kilkadziesiąt osób, ale organizatorzy nie bez satysfakcji zauważają, że liczba ta rośnie. Nie zawiedli przedstawiciele Komunistycznej Partii Polski, Ruchu Sprawiedliwości Społecznej, warszawskich struktur Lewicy Razem. Zabrakło, niestety, reprezentacji sejmowego klubu Lewicy.

Ludzie odważni

Po tradycyjnym odśpiewaniu „Międzynarodówki” zebrani przeszli na miejsce pamięci straconych polskich bojowników pod murem Cytadeli. Piotr Ciszewski z Historii Czerwonej przypomniał życiorysy czwórki Proletariatczyków skazanych na śmierć przez sąd wojskowy i straconych 28 stycznia 1886 r. Byli to: Piotr Bardowski – sędzia pokoju, Rosjanin zaangażowany w ruch rewolucyjny w Królestwie Polskim, Stanisław Kunicki – inżynier, który po aresztowaniu Ludwika Waryńskiego przejął kierownictwo w partii Proletariat, Michał Ossowski – robotnik ze Zgierza i Jan Pietrusiński – warszawski rzemieślnik. Działacz mówił również o innych, mniej znanych a nie mniej odważnych Proletariatczykach, w tym skazanych na katorgę działaczkach jak Maria Bohuszewiczówna i Aleksandra Jentysówna. Przypomniał też, że Cytadela to miejsce kaźni buntowników i bojowników różnych politycznych odcieni – dokładnie tego dnia, gdy odbywała się uroczystość, wypadała rocznica stracenia w 1906 r. warszawskich anarchistów z grupy Internacjonał, której rocznica przypadała dokładnie 26 stycznia.

Walka się nie skończyła

W kolejnych przemówieniach budowano swoisty most między walką polskich i rosyjskich rewolucjonistów w XIX w. a sytuacją obecną. Występująca w imieniu Komunistycznej Partii Polski Beata Karoń przypomniała, że wyzysk, eksploatacja pracowników i nierówności społeczne, przeciwko którym walczyli Proletariatczycy, są w dalszym ciągu problemami nierozwiązanymi. Minęły lata, a istota kapitalizmu się nie zmieniła – podkreśliła. Po niej głos zabrała pisząca te słowa. Przypomniała, że tak jak Proletariatczycy zapłacili najwyższą cenę za swoje przekonania i odwagę, tak też dziś działacze, rzucający wyzwanie możnym tego świata, są ścigani, wtrącani do więzień czy nawet zabijani. Równocześnie kapitalistyczne elity stale organizują dla ludzi „igrzyska” – w Polsce to niekończące się dyskusje o historii, przy tym takiej, jaka odpowiada rządzącym.

Krzysztof Grochowski z Lewicy Razem zaapelował, by kontynuować walkę zainicjowaną przez Waryńskiego, jego towarzyszy i towarzyszki, we współczesnych realiach: upominać się o respektowanie praw pracowniczych, o skrócenie czasu pracy, mierzyć się z kryzysem klimatycznym i jego wpływem na życie wszystkich ludzi. Natomiast Michał Goworowski ze Studenckiego Komitetu Antyfaszystowskiego ostrzegał przed niebezpieczeństwem nacjonalizmu. Piętnował wybiórczą politykę historyczną, z której wyrzucono takie postacie, jak Waryński, za to bohaterem ogłoszono nacjonalistę, głoszącego ugodę z caratem Romana Dmowskiego.

Socjalno-Rewolucyjna Partia Proletariat działała na ziemiach zaboru rosyjskiego w latach 1882-1886. Była pierwszą organizacją na ziemiach polskich, która zapisała w swoim programie wyzwolenie społeczne, rozumiejąc nowe realia, jakie przyniosła wielka industrializacja Królestwa Polskiego w poprzedniej dekadzie. Słusznie wskazywała, iż interes robotników jako klasy nie jest tożsamy z „interesem wszystkich Polaków” i wzywała ich, by o swoje prawa upominali się własnymi siłami. Została ostatecznie rozbita przez carską policję.

Małgorzata Kulbaczewska-Figat

Poprzedni

Majecki przejdzie do AS Monaco

Następny

PiS odda zakonnikom park narodowy?

Zostaw komentarz