26 kwietnia 2024

loader

Trudne życie sklerotyka

fot. Unsplash

Lekarze, specjalizujący się w geriatrii, wiedzą zapewne, że ludzie (a zresztą także inne ssaki) starzeją się w różnym tempie i niejednakowo. Jednych już koło 70-tki zaczynają gnębić usterki pamięci, otoczenie zauważa sklerotyczne zmiany osobowości i często zaczyna „staruszka” traktować, jak opóźnione w rozwoju dziecko. 

Jednocześnie jednak zachowują imponującą sprawność fizyczną, która niekiedy utrzymuje się nawet po 80-tce. Inni – odwrotnie – błyszczą nadal ostrością intelektualną, ale mdłe ciało za tym nie nadąża. Pojawiają się laseczki, balkoniki, wózeczki, sprawność fizyczna zbliża się do zera. Podróże wypoczynkowo zdrowotne do Tajlandii, Tunezji, Egiptu lub chociażby do Karlovych Warów albo Baden-Baden, zastępowane są bliskimi, ale mimo to znacznie droższymi wyjazdami do Ciechocinek – Ciechocinek, albo do Mekki establishmentu, czyli do Buska i Solca Zdroju.

Uciążliwy chory sklerotyk

Nadal dość sprawne umysły tej grupy sklerotyków dość często wpadają w osłupienie, natrafiając na druzgocące sprzeczności obietnic opieki i organizacji interesujących ostatnich lat życia, z rzeczywistością.

Zdarza się to najczęściej w kontaktach z szeroko rozumianą opieką medyczną. Materiał biologiczny nie daje się odnowić i częściej choruje. Sklerotyk przez kilkadziesiąt lat płacił odpowiednie składki, jest ubezpieczony i ma prawo liczyć na opiekę ZUS-u. Często też zgromadził jakieś oszczędności i jak ta opieka zawodzi – ma nadzieję na płatną pomoc prywatną.

I tu popełnia błąd. Nawet jak jest kombatantem wojennym, (co nieśmiało podkreślam, bo teraz są także późniejsi kombatanci polityczni) to powoływanie się na odpowiednią ustawę wspomagającą pokorne prośby o umówienie wizyty np. u kardiologa szybciej, niż za pół roku, albo o wizytę lekarza w domu gorączkującego pacjenta budzą tylko uprzejme uśmiechy. Wizytę prywatną czasem udaje się załatwić, chociaż ceny rosną wraz z popytem i inflacją.

Miłe dowody pamięci

Coraz mniej liczni kombatanci wojenni, którzy w życiorysach mają udział w Powstaniu Warszawskim, obsypywani byli w ostatnich latach obietnicami szczególnej troski i „noszenia na rękach”. W rzeczywistości tą szczególną troskę wykazuje tylko prezydent Warszawy i jego sztab, wspomagany skutecznie przez Muzeum Powstania Warszawskiego. Miasto funduje nawet żyjącym jeszcze powstańcom coroczne, godziwe prezenty gotówkowe. A to dla nich ważne, bo nie wszyscy mają wysokie emerytury.

O kombatantach wojennych pamięta też wojsko, chociaż ta pamięć przybiera niekiedy nieco zabawne formy. Niedawno była rocznica powołania w lutym 1942 r. Armii Krajowej, a właściwie przemianowania z działającego od rozpoczęcia wojny Związku Walki Zbrojnej. Nawiedziło mnie dwóch sympatycznych podoficerów, wręczając ozdobne pismo z życzeniami, zawierające nawet mój konspiracyjny pseudonim, używany w harcerskich Szarych Szeregach, do których dołączyłem formalnie dopiero w końcu 1942 r., Z rocznicą powstania AK miałem więc niewiele wspólnego, ale na życzenie gości godnie ustawiałem się do kilku pamiątkowych fotografii.

Sklerotyk w butelce

Niestety, stosunek do sklerotyków nie zawsze przybiera tak sympatyczne formy. W niektórych środowiskach panuje przekonanie, że sklerotyka łatwiej jest oszukać, wycisnąć z niego drogi prezent i gotówkę, – czyli „nabić go w butelkę”. Amatorzy łatwych zarobków opanowali już niemal do perfekcji metodę „na wnuczka”, chociaż ma ona wodzoną wadę – jest zdecydowanie bardziej skuteczna w relacjach ze starszymi paniami. Starszy pan, zaprawiony w bojach sklerotyk, jest bardziej ostrożny i krytyczny, mniej chętnie sięga do kieszeni nawet wtedy, gdy rzeczywiście ma niesfornego wnuczka.

Wraz z kolegami z Rady Sklerotyków widzimy jednak ostatnio wyraźny wzrost „oskubywania” sklerotyków z pomocą dynamicznie rozwijającej się informatyki. Starsi panowie nie zawsze lubią i nie zawsze mają dość siły, aby chodzić na zakupy. Przełamując bariery starczej nieudolności informatycznej, masowo korzystają więc z zakupów za pośrednictwem Internetu, najczęściej ulegając ofertom głównego handlowca na tym rynku w Polsce, czyli Allegro. Jakość i ważna dla „staruszków” względna prostota obsługi w Allegro psuje się jednak sukcesywnie od ponad roku. Widocznie ktoś próbuje ją jeszcze poprawiać. Skutek jest odwrotny i dla sklerotyków nieco kosztowny. Posłużę się przykładem sytuacji, która powtarza się obecnie częściej niż poprzednio.

Sklerotyk zamawia oferowane spodnie za 80 złotych i płaci należność elektronicznie, z chwilą zamówienia. Wszystko biegnie normalnie. Sprawny dostawca powiadamia, że wysłał towar, a następnego dnia system pocztowy (inPost) informuje o nadejściu przesyłki do uzgodnionego „paczkomatu” i podaje kod, pozwalający na otwarcie „skrytki” i radosny odbiór spodni. Sklerotyk czołga się więc do paczkomatu, wystukuje kod i dostaje na ekranie odpowiedź, że kod dotyczy innej skrytki. Przy kolejnych próbach komputer paczkomatu zmienia zdanie i twierdzi, że towar już odebrano.

Powiadomiony telefonicznie dostawca spodni współczuje i obaj – czyli nabywca i dostawca – składają reklamacje. Po ponad 2 miesiącach oczekiwania sklerotyk dostaje z Allegro informację, że spodni ni znaleziono i uważają sprawę za zakończoną. Ale można jeszcze skorzystać z drogi ubiegania się o odszkodowanie i odzyskać 80 złotych. Sklerotyk zagląda do opisu tej możliwości, wspomnienie włosów, (których od dawna nie ma!) staje nu na głowie, i rezygnuje z dalszego zajmowania się sprawą. Nauczył się jednak, że mimo pozorów niezawodności, w systemie dostaw towaru czołowego internetowego pośrednika, ktoś może się pomylić i włożyć towar do innej skrytki a ten, co ją otwiera, może uznać towar za przydatny prezent. Może też być inny geniusz, który opanował umiejętność otwierania dowolnych skrytek i wybierania interesujących go pozycji.

Dla sklerotyka – emeryta 78 złotych może być znaczącą kwotą. Dla Allegro to drobiazg. Ale jak podobnych spraw jest miesięcznie nawet tylko kilkaset, to zbiera się godziwa sumka uzyskana bez kosztów.

Patriotyzm z innej perspektywy

Czas płynie szybko. Od zakończenia II wojny światowej mija już 78 lat, Z rozrzewnieniem oglądam i słucham zawodowych historyków i amatorów historycznych opowieści, którzy mają 50 – 65 lat i tą wojnę znają tylko z literatury. Ich obrazy okresu okupacji i działań naszych „organizacji oporu” zbyt często nie zgadzają się z moimi doświadczeniami. Nie dziwię się, bo człowiek żyjący nad Wisłą i Bugiem zawsze miał tendencje do wygładzenia historii, do przekazywania jej następnym pokoleniom w taki sposób, aby stanowiła patriotyczną pożywkę kształtowania aktualnych poglądów. Wszystko w tych opowieściach jest bardziej uporządkowane. Ktoś wydawał rozkazy, wszyscy je niemal bezbłędnie wykonywali, naród się cieszył i był dumny. Nie było i nie ma miejsca na niedoróbki, błędy i strach, a przeciwnik jest zawsze głupszy.

W moim obecnym otoczeniu jest kilku sklerotyków, którzy starzeją się głównie fizycznie. Z kiedyś już przedstawionym doradcą, nurkiem śmietnikowym, legitymującym się wyższym wykształceniem, ustaliliśmy, że nikt z tego grona i z sąsiadów nie popiera PIS i obecnego rządu. Nie chodzi im nawet o nieudolność i ciągłe opowiadania głupotek podlewanych do znudzenia winami Tuska. Ludzi z tego pokolenia, którzy w czasie wojny mieli czasem w rękach karabin albo pistolet i potrafił go użyć, dla których patriotyzm oznacza konkretne działanie dla dobra kraju, denerwuje najbardziej krzykliwe zachwalanie swoich rzekomych sukcesów i traktowanie własnych poglądów, jako jedynie słusznych. Wiem, że narażam się niektórym Czytelnikom, ale dla mnie denerwujące jest również modne w obecnej ekipie rządzącej informowanie widzów i słuchaczy, że „ważna osoba” będzie się modlić o powodzenie działań własnych lub partyjnych. Jeśli wierzysz – to módl się w kościele, na polu, albo w lesie, ale nie strasz Boga i ludzi zapowiedziami swoich błyskotliwych interwencji, z reguły sprzecznych z intencjami modlitw przeciwników. Zawsze przypominam młodzieży, że w czasie II wojny to nie my, a żołnierze niemieckiego Wehrmachtu mieli wytłoczony na klamrach pasów napis „Gott mit uns”, czyli Bóg z nami. Wydawało się, że Bogu – jeśli jest – przez ponad 3 lata to nie przeszkadzało. Ale potem uznał to widocznie za przesadną deklarację współpracy i przestał im sprzyjać. O czym warto pamiętać i w dzisiejszych prośbach o pomoc.

Tadeusz Wojciechowski

Poprzedni

Kwiatek

Następny

Banki obniżyły kryteria