2 grudnia 2024

loader

Czy „Żelazna Dama” pójdzie na dno?

Number 10 / Flickr

14/10/2022. London, United Kingdom. Prime Minister Liz Truss Press Conference. Prime Minister Liz Truss holds a press conference at No9 Downing Street announcing Jeremy Hunt as her new Chancellor of the Exchequer. Picture by Andrew Parsons / No 10 Downing Street

Próba odwołania nowej brytyjskiej premier Liz Truss – która pełni to stanowisko od niespełna półtora miesiąca – może nastąpić jeszcze w tym tygodniu – sugerowały media, choć zarazem wskazały, że będzie to nieco skomplikowane proceduralnie, szczególnie że sama zainteresowana odchodzić „póki co” nie zamierza.

O tym, że posłowie rządzącej Partii Konserwatywnej mogą już w najbliższych dniach podjąć próbę pozbycia się własnej liderki, napisały w poniedziałek m.in. „The Times”, „Daily Mail” i „The Guardian”. Według „Daily Mail”, jest ponad 100 posłów jej własnej partii, którzy gotowi są wysłać listy z żądaniem przeprowadzenia w klubie poselskim głosowania nad wotum nieufności dla Truss, co jest liczbą znacznie powyżej minimalnego progu.

Ale, aby takie głosowanie mogło zostać przeprowadzone, trzeba najpierw zmienić partyjny regulamin, bo obecny daje każdemu nowemu premierowi 12-miesięczny okres ochronny. Zmiana tego regulaminu jest możliwa, szczególnie, jeśli będzie poczucie, że wśród posłów jest wyraźne pragnienie zmiany lidera partii – a w konsekwencji premiera – ale to zapewne potrwa nieco dłużej niż kilka dni. Samo głosowanie nad wotum nieufności zresztą też nie gwarantuje zmiany – ostatnim liderem konserwatystów, który w ten sposób został odwołany był Iain Duncan Smith w 2003 r.

Najprostszym rozwiązaniem byłoby, gdyby Truss sama złożyła rezygnację, ale na razie nie wygląda, by chciała to zrobić, gdyż sama zainteresowana zapewnia, że chce pozostać na stanowisku. W skruszonym wywiadzie dla BBC w poniedziałek wieczorem, kilka godzin po rezygnacji z programu gospodarczego ogłoszonego przez jej ówczesnego ministra finansów Kwasi Kwartenga, szefowa brytyjskiego rządu odniosła się do sprawy. „Chcę wziąć odpowiedzialność i powiedzieć przepraszam za błędy, które zostały popełnione. Chciałam działać, ale po to, aby pomóc ludziom w ich rachunkach za energię, aby zająć się kwestią wysokich podatków, ale poszliśmy za daleko i za szybko. Uznaję to” – rzekła.

Jednak jak pokazuje nam niedawna historia dwójki jej bezpośrednich poprzedników – Theresy May i Borisa Johnsona, można zostać zmuszonym do rezygnacji jeśli członkowie rządu zaczną masowo składać dymisje.

Posunięcia w stylu Margaret Thatcher źle przyjęte przez rynki

Zgodnie z jej planem pobudzenia wzrostu gospodarczego poprzez obniżkę podatków, ponad trzy tygodnie temu były już minister finansów Kwasi Kwarteng ogłosił szeroko zakrojone cięcia podatkowe, które jednak zostały fatalnie przyjęte przez rynki finansowe, bo miały zostać sfinansowane przez zwiększanie zadłużenia państwa. Próbując ratować swoją pozycję, Truss odwołała Kwartenga i powołała w jego miejsce Jeremy’ego Hunta, który wycofał niemal wszystkie ogłoszone zapowiedzi.
To już czwarty powołany minister finansów w ciągu ostatnich czterech miesięcy. W lipcu rezygnacja m.in. Rishiego Sunaka przyczyniła się do upadku rządu Borisa Johnsona, a powołanego w jego miejsce Nadhima Zahawiego zastąpił odwołany właśnie Kwarteng.

Tym samym cały program gospodarczy Truss, który zakładał pobudzenie wzrostu dzięki szerokim obniżkom podatków, został wyrzucony do kosza. Wycofano się przede wszystkim z planów utrzymania stawki podatku od dochodów dużych przedsiębiorstw na poziomie 19 proc. – od kwietnia stawka wzrośnie do 25 procent. Tym samym Truss zaprzeczyła programowi, z którym dopiero co szła po władzę. I słusznie, gdyż po ogłoszeniu odwołanego już planu cięcia podatków dla najbogatszych i pokrycia dziury w budżecie za pomocą zaciągnięcia nowych długów, doszło do fali wyprzedaży brytyjskich obligacji, gwałtownego wzrostu oprocentowania papierów dłużnych, załamania kursu waluty.

Truss, która urząd premiera pełni od sześciu tygodni, przyznała, że ten okres „nie był idealny”, ale naprawiła błędy i dodała, że byłoby nieodpowiedzialne, gdyby nie zmieniła kursu. „Myślę, że jest to znak uczciwego polityka, który mówi «Tak, popełniłam błąd. Zajęłam się tym błędem. A teraz musimy zrealizować obietnice». To byłoby całkowicie nieodpowiedzialne dla mnie, aby nie działać w interesie narodowym w sposób, który mam (do dyspozycji)” – wyjaśniła.

Zapytana, czy jej wizja dla Wielkiej Brytanii jest martwa, Truss odparła, że działała w interesie narodowym i pozostaje oddana swojej wizji, ale będzie musiała być dostarczona „w inny sposób” i może to zająć więcej czasu.

Zapewniła też, że zamierza poprowadzić konserwatystów do następnych wyborów. „Istotne jest to, że zostałam wybrana na to stanowisko, aby realizować program dla kraju. Stoimy w obliczu bardzo trudnych czasów. Po prostu nie możemy sobie pozwolić na spędzanie czasu na rozmowach o Partii Konserwatywnej, a nie na tym, co musimy dostarczyć. To jest moje przesłanie do moich kolegów” – powiedziała Truss.

Natomiast lider opozycyjnej Partii Pracy w swoim ostatnim wystąpieniu słusznie wypunktował ostatnie chaotyczne postunięcia Torysów. „Ten kryzys gospodarczy został stworzony na Downing Street, ale płacą za to ludzie pracujący. Raty kredytów hipotecznych rosną. Nadzieje na posiadanie własnego domu dla wielu młodych ludzi zostały zmiażdżone. Jak Wielka Brytania może uzyskać stabilność, której potrzebuje, skoro wszystko, co oferują Torysi to chaos?” – powiedział Keir Starmer.

Nowy minister finansów wierzy w premier Truss i wzywa, by dać jej jeszcze szansę

Po wycofaniu się z większości cięć podatkowych przez Hunta zaczęły się pojawiać głosy, iż to nominowany w piątek minister finansów stał się faktycznym szefem rządu, a Truss została sprowadzona do roli figurantki. Nowy brytyjski minister finansów Jeremy Hunt wyraził jednak w poniedziałek wieczorem opinię, że premier Liz Truss w święta Bożego Narodzenia nadal będzie pełniła ten urząd. Wezwał posłów Partii Konserwatywnej, by dali jej szansę i wykluczył możliwość, że sam zajmie jej miejsce.
Hunt w rozmowie ze stacją Sky News, zapytany o rolę Truss, odparł: „Jest premierem, ma ważne decyzje do podjęcia. Ludzie, którzy chcą, aby odeszła, muszą zadać sobie pytanie, czy więcej politycznej niestabilności pomoże utrzymać niskie raty kredytów hipotecznych, uspokoić rynki. Nie sądzę, by niestabilność polityczna była odpowiedzią. Jest premierem od około pięciu tygodni i musimy dać jej szansę”.

„Wolę raczej lidera, który słucha, uczy się i zmienia, i myślę, że mielibyśmy więcej niestabilności, znacznie więcej niestabilności, gdybyśmy mieli proces wyboru (nowego) lidera” – dodał.

Hunt o przywództwo konserwatystów ubiegał się dwa razy – w 2019 r. w decydującej turze przegrał z Borisem Johnsonem, i ponownie latem tego roku po jego ustąpieniu, ale odpadł już w pierwszej rundzie.

Minister obrony Wallace również nie chce zastąpić Liz Truss na stanowisku premiera

W związku z tym, że Wallace od kilku miesięcy niezmiennie pozostaje najlepiej ocenianym członkiem rządu, jego nazwisko zaczęło być wymieniane jako kandydata do zastąpienia mającej poważne kłopoty premierki. Ale podobnie jak latem, gdy Wallace nie zdecydował się na start w partyjnych wyborach po rezygnacji Borisa Johnsona, również teraz powiedział, że chce zostać w ministerstwie obrony.

„Chcę być ministrem obrony, dopóki nie skończę. Kocham pracę, którą wykonuję i mamy więcej do zrobienia. Chcę, aby premier była premierem, a ja chcę wykonywać tę pracę” – powiedział Wallace w rozmowie z dziennikiem „The Times”.
Ta deklaracja jest też ważna z tego powodu, że kilka dni temu Wallace miał zagrozić dymisją, jeśli rząd zrezygnuje ze złożonej przez Truss obietnicy zwiększenia wydatków na obronę do 3 proc. PKB do końca tej dekady. Jednak nowy minister finansów Jeremy Hunt, wycofując w poniedziałek niemal wszystkie ogłoszone trzy tygodnie wcześniej cięcia podatkowe, uspokoił ministra obrony.

Wallace nie chciał wypowiadać na temat planów Hunta, natomiast skrytykował partyjnych kolegów, którzy w efekcie zawirowań rynkowych powstałych po ogłoszonej obniżce podatków, zaczęli mówić o odsunięciu Truss.

„Mówię do kolegów, którzy uważają, że naszą rolą jest podsycanie niestabilności w partii poprzez proponowanie innych ludzi jako liderów bez względu na to, kim są – robicie niedźwiedzią przysługę. Rynki reagują w tej chwili w Wielkiej Brytanii na niepewność co do rządu. Najlepszym sposobem na to, żeby dać tym rynkom trochę pewności, jest to, by ludzie przestali grać w polityczne gry salonowe” – oświadczył minister obrony.

„Społeczeństwo chce stabilności i bezpieczeństwa, a jeśli rząd nie dostarczy tego, wtedy zrobią z nas opozycję” – podkreślił Wallace.


Truss musi teraz spotkać się z posłami z jej partii w nadchodzących dniach, aby przekonać ich, by dalii jej więcej czasu na Downing Street. Keir Stramer celnie skomentował to w mediach społecznościowych „Zmiana na stanowisku premiera nie naprawi szkód wyrządzonych na Downing Street. Nierozważne podejście Liz Truss zniszczyło gospodarkę, powodując wzrost kredytów hipotecznych i podważa znaczenie Wielkiej Brytanii na światowej scenie. Potrzebujemy zmiany rządu. Z moim przywództwem Partia Pracy zabezpieczy brytyjską gospodarkę i wyciągnie nas z tego bałaganu”. Pozostaje nam kibicować Partii Pracy w drodze do powrotu do władzy i w późniejszym sprzątaniu tego bajzlu.

JM/PAP

Julian Mordarski

Redaktor Trybuny. Absolwent Polityki Społecznej na Uniwersytecie Warszawskim, obecnie studiuje Dziennikarstwo i Medioznawstwo na WDiB UW. Od 3 lat związany z lewicowymi mediami, aktywnie angażujący się w tematy społeczne i polityczne. Hobbystycznie pasjonuje się piłką nożną, śledząc zarówno rozgrywki krajowe, jak i międzynarodowe.

Poprzedni

Firmy zewnętrzne raczej płacą

Następny

Rząd pudruje seniorów