Ze śpiewem na ustach
Wskaźnik zaangażowania pracowników polskich firm wyniósł w ubiegłym roku 65 proc. Ten wynik poprawił się o 1 punkt procentowy w stosunku do roku 2019, zatem pandemia nie miała znaczącego wpływu na poziom zaangażowania. – COVID-19 mógł jednak wręcz pozytywnie odcisnąć się na zaangażowaniu zatrudnionych. Okazuje się, że wspólnota zagrożonych na różne sposoby przez Covid-19 wzmaga poczucie solidarności i paradoksalnie podnosi poziom zaangażowania – uważa dr. Marek Benio z Europejskiego Instytutu Mobilności Pracy. – Tych danych nie można jednak uznać za jednoznacznie pozytywne – stwierdza Platforma Badawcza Zaangażowania Pracowników Enpulse. Nie są one w pełni pozytywne, gdyż podobno o pracownikach w pełni zaangażowanych można mówić dopiero po przekroczeniu wskaźnika 70 proc. Tymczasem, z zebranych danych wynika, że ponad połowa respondentów w polskich firmach nie osiągnęła takiego wyniku. – To oznacza, że realnie zaangażowanych w pracę było tylko 42 proc. zatrudnionych – ubolewa Enpulse. Co gorsza, wgląd w szczegółowe dane pokazuje duże dysproporcje – aż 13 proc. respondentów osiągnęło status „niezaangażowanych”, co grozi tym, że ta grupa, czując się nieszczęśliwa w pracy może aktywnie szukać innego pracodawcy. Poziom zaangażowania pracowników bada się wyrafinowanymi, innowacyjnymi metodami. Jak wskazuje PBZP Enpulse, podstawowa kwestia do której powinni odnieść się pracownicy w ankiecie, brzmi: „Jestem szczęśliwy idąc do pracy”. Pracownik ma do wyboru aż pięć odpowiedzi: „Całkowicie się nie zgadzam”, „Nie zgadzam się”, „Nie mam zdania”, „Zgadzam się”, „Całkowicie się zgadzam”. Jak widać, dziś do badania stopnia zaangażowania pracowników już nie wystarczy banalne sprawdzanie, czy prawidłowo wykonują oni swoje obowiązki. Potrzebna jest też ocena ich uczuć i emocji – i w relacjach z pracodawcą, dla pracowników lepiej będzie, gdy poczują szczęście udając się do pracy. A najlepiej jeśli okażą to czynem, na przykład idąc do roboty z radosnym śpiewem na ustach.
Bezrobocie w ryzach
W styczniu bieżącego roku bezrobocie w Polsce wyniosło tylko 6,5 proc. To wprawdzie minimalnie więcej niż w grudniu, kiedy to stopa bezrobocia liczyła 6,2 proc., ale jak na czas ograniczeń gospodarczych wprowadzonych przez rząd w związku z pandemią, jest to bardzo dobry rezultat. Również w porównaniu ze styczniem 2020 r., czyli jeszcze przed pandemią, aktualny wskaźnik wygląda nieźle. W styczniu ubiegłego roku stopa bezrobocia wyniosła niewiele mniej, bo 5,5 proc. Oznacza to, że jak dotychczas, na szczęście, nie sprawdziły się żadne hiobowe przepowiednie, w których przewidywano potężny wzrost bezrobocia w naszym kraju.
Więcej upadłości
W drugiej połowie 2020 r. sądy orzekły 8,4 tys. upadłości konsumenckich – podał Krajowy Rejestr Długów, korzystając z danych Centralnego Ośrodka Informacji Gospodarczej. To aż o około połowę więcej, niż w drugiej połowie 2019 r. Zaległe zobowiązania tych wobec których orzeczono upadłość konsumencką, osiągnęły 310,2 mln zł (a w całym ubiegłym roku 429 mln zł). Statystyczny bankrut w dniu upadłości miał średnio 37 tys. zł długów wobec ponad dwóch wierzycieli, co nie jest porażającą kwotą (średnia oznacza, że wielu miało mniejszy dług) – o ile oczywiście istnieją możliwości jej spłacania.