Traktory zdobędą wiosnę?
W 2021 roku w Polsce sprzedano 14 045 ciągników rolniczych, co oznacza wzrost o 41,7 proc. czyli o 4131 sztuk w porównaniu z 2020 r. Mimo pandemii, ubiegły rok wcale nie był zły dla tej branży. Gorszy był 2020 r., więc ubiegłoroczny wynik jest aż o 61 proc. wyższy od osiągniętego dwa lata temu. Do rekordowego w traktorowej historii III RP rezultatu uzyskanego w 2012 r. (19,2 tys. szt.) zabrakło jednak sporo, bo aż 5 185 szt. I nieprędko ten rekord zostanie pobity, bo na polskich polach wciąż mocną pozycję mają stare, ale dobre i trwałe polskie traktory Ursus C-330. W latach 1967 – 1987 wyprodukowano ich prawie 332 tysiące – i duża część tej produkcji z powodzeniem pracuje w naszym kraju do dziś. Dla porównania można podać, że w Polsce w 2021 roku najliczniej rejestrowano ciągniki marki New Holland (należące do koncernu Fiat) – „aż” 2510 sztuk. Druga była japońska firma Kubota (1670 szt.), a trzeci amerykański John Deere (1398 szt.). Kolejne miejsca zajęły w ubiegłym roku Deutz-Fahr (1312 ciągników) oraz Case IH (982). Jak widać, dziś na tej liście już nie ma Ursusa.
Banaś wam pokaże
Parlamentarzyści Prawa i Sprawiedliwości rękami i nogami bronili się przed powołaniem nadzwyczajnej senackiej komisji do zbadania przypadków nielegalnej inwigilacji systemem Pegasus. A gdy zaś wreszcie powstała, senatorowie PiS odmówili udziału w jej pracach. Jak się okazuje, PIS miało powody do takiego upartego oporu. Prezes Najwyższej Izby Kontroli Marian Banaś twierdzi bowiem, że rząd nielegalnie kupił program Pegasus. Co gorsze dla PiS, Marian Banaś zapowiedział przeprowadzenie doraźnej kontroli w Centralnym Biurze Antykorupcyjnym i wezwanie na przesłuchanie samego Jarosława Kaczyńskiego, bądź co bądź wicepremiera odpowiedzialnego jakoby za bezpieczeństwo. Tego obóz rządzący może już nie zdzierżyć, więc prezesowi Marianowi Banasiowi należy zalecić zachowywanie wszelkich reguł ostrożności, zważywszy na los jednego z jego poprzedników, Waleriana Pańki.
W dodatku prezes Banaś oświadczył, że on sam też stał się ofiarą nielegalnej inwigilacji. Stwierdził, iż po raz pierwszy taka sytuacja zdarzyła się w 2017 r, kiedy podczas remontu jego mieszkania, służby Krajowej Administracji Skarbowej (podległej Banasiowi) zauważyły, że znajdują się tam kable, które służą do ewentualnego podsłuchu lokatorów. Rok później podjęto próbę włamania się do jego prywatnego telefonu, aby przejąć z niego wszelkie treści. Wtedy informatycy z Krajowej Administracji Skarbowej stwierdzili w sposób jednoznaczny, że to była próba włamania się do jego telefonu przez służby specjalne. Kolejnym i najważniejszym przejawem nielegalnej inwigilacji Banasia było zaś wykorzystanie we wniosku o uchylenie mu immunitetu, złożonym przez PiS-owską marszałek Sejmu, pociętych i zmanipulowanych wiadomości z jego telefonu. Prezes Banaś uważa, że właśnie dlatego odmawia się mu i jego pełnomocnikom dostępu do akt postępowania, w którym wystąpiono o uchylenie immunitetu. Chodzi o to, aby nie mógł on odkryć nieprawidłowości w postępowaniu toczącym się przeciwko jego osobie.