Uczyć się warto. Za granicą dyplom wyższej uczelni przekłada się na wyższe zarobki, zmniejsza ryzyko bezrobocia, a w niektórych państwach ogranicza prawdopodobieństwo depresji. A jak to wygląda w Polsce?
Studenci, którzy na początku października rozpoczęli naukę na polskich uczelniach, nie powinni raczej mieć wątpliwości, czy ukończenie studiów rzeczywiście się opłaca?
Z opublikowanych kilka tygodni temu danych Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (raport OEDD „Education at a Glance 2017”) płyną wnioski, że wyższe wykształcenie przynosi korzyści, i to nie tylko ludziom z dyplomem.
Wykształcenie kontra bezrobocie
Wyliczankę zalet z ukończenia studiów można zacząć od dostępu do pracy. Według danych OECD na koniec 2016 r. współczynnik zatrudnienia osób w wieku 25-34 lata posiadających przynajmniej licencjat wynosił w Polsce 88 proc., a przeciętnie w OECD – 83 proc. Z kolei stopa bezrobocia w naszym kraju była na poziomie 4,3 proc., przy średniej dla OECD – 6,6 proc.
Dla ludzi bez wyższego wykształcenia, ale ze średnim ogólnokształcącym, zasadniczym zawodowym i policealnym, poziom zatrudniania w Polsce wynosił 77 proc., w OECD – 76 proc., natomiast stopa bezrobocia w Polsce – 8 proc., a średnia w OECD – 9,1 proc.
Współczynnik bezrobocia wśród młodych Polaków w wieku 25-39 lat (dane Eurostat) mniej poddaje się wahaniom koniunktury dla ludzi po studiach niż dla tych bez wyższego wykształcenia. Przez minione 20 lat ten wskaźnik wynosił odpowiednio od 2,6 do 9 proc. u osób z dyplomem uczelni oraz od 6,2 do 21,1 proc. u osób bez takiego dyplomu.
Różnice we wskaźniku zatrudnienia rosną wraz z poszerzeniem grupy wiekowej. Wśród Polaków w wieku 25-64 lata odsetek zatrudnionych z wyższym wykształceniem wynosi 88 proc., natomiast bez dyplomu uczelni już jedynie – 68 proc.
Co student zainwestuje, to odzyska
Najistotniejsze w bilansie zysków i strat zdobycia wyższego wykształcenia wydaje się zestawienie kosztów dłuższej nauki z perspektywą na wyższe zarobki.
Poza dodatkowymi wydatkami związanymi z dalszą edukacją student, pracujący na swoje utrzymanie, zarabia zwykle mniej od swojego kolegi, który już zakończył naukę i znalazł pełnoetatową posadę. W kolejnym etapie pracownik z wyższym wykształceniem i wyższymi zarobkami zapłaci wyższe podatki i wyższe składki na ubezpieczenie społeczne oraz otrzyma mniej świadczeń od państwa.
Według danych OECD przeciętne zarobki brutto ludzi z wyższym wykształceniem są w Polsce o ok. 60 proc. wyższe niż pracowników bez dyplomu uczelni. Jest to wynik bliski średniej w OECD – 56 proc. oraz 22 krajów UE będących w zestawieniu – 53 proc. Między poszczególnymi krajami występują jednak ogromne różnice w wynagrodzeniach – od 17 proc. w Szwecji do 137 proc. w Chile.
Premia głównie dla mężczyzn
Przekładając różnice w wynagrodzeniach na konkretne kwoty, warto pamiętać, że w celu ułatwienia porównań, w opracowaniu OECD występuje parytet siły nabywczej dolara (tzw. USD PPP), a jednostka USD PPP jest warta 1,75 zł.
Mężczyzna z wyższym wykształceniem podczas całej swojej kariery zawodowej zarobi w Polsce netto o 367 tys. USD PPP więcej (czyli o 640 tys. zł) niż gdyby nie ukończył studiów. Z kolei kobieta po studiach zarobi w Polsce o 230 tys. USD PPP (402 tys. zł) niż zatrudniona bez dyplomu uczelni – podsumowuje portal Cinkciarz.pl. Podane wartości uwzględniają już całkowity bilans zysków oraz kosztów.
Różnice między korzyściami z wyższego wykształcenia dla mężczyzn oraz dla kobiet, występują nie tylko w Polsce. Według OECD wynikają one z ogólnego poziomu zarobków kobiet w relacji do mężczyzn, częstszej pracy kobiet w niepełnym wymiarze godzin czy konieczności pozostania w domu, opieką nad dziećmi.
W skrajnym przypadku, czyli w Japonii, benefity netto z posiadania dyplomu, dla mężczyzny wynoszą 239 tys. USD PPP, a dla kobiety tylko 28 tys. USD PPP.
Opłaca się łożyć na edukację
OECD w swoim raporcie przeanalizował nie tylko bilans indywidualnych korzyści i strat. W wielu krajach znaczne koszty edukacji ponosi również państwo.
Wszędzie jednak, późniejsze wpływy z podatków przewyższają publiczne środki inwestowane w edukację.
Ciekawostka, że w niektórych krajach odsetek osób z depresją w znacznym stopniu zależy od wykształcenia. W Irlandii aż 21 proc. mężczyzn oraz 26 proc. kobiet z wykształceniem gimnazjalnym i niższym przyznało w ankietach, że cierpi dla depresję. W tym kraju depresja dotknęła jedynie 8 proc. pracowników z wyższym wykształceniem. Podobne różnice istnieją w Holandii czy Wielkiej Brytanii.
W Polsce wykształcenie i depresja nie są ze sobą powiązane.
Edukacja to mniejsze dysproporcje
Inna interesująca kwestia to obserwacja, że im więcej na rynku pracy jest ludzi z dyplomem uczelni, tym różnice w wynagrodzeniach stają się mniejsze.
W Brazylii, Chile czy Meksyku, gdzie jest najmniej obywateli z wykształceniem wyższym (20 proc. i poniżej), zarobki najlepiej wykształconych są ponad dwa razy wyższe niż tych, którzy zakończyli edukację wcześniej.
Z kolei w Szwecji, Norwegii, Australii czy Kanadzie, gdzie dyplomem legitymuje się ponad 40 proc. społeczeństwa, różnica w wysokości płac wynosi od 17 do 40 proc.
Finalny wniosek: edukacja opłaca się wszystkim. Ludziom po studiach daje wyższe zarobki, państwu wyższe podatki, a gdy rośnie grupa pracowników z dyplomem uczelni, zwykle maleją różnice w wynagrodzeniach na całym rynku pracy