8 listopada 2024

loader

Nieunikniona PiS-owska klęska pod Turowem

Rząd Prawa i Sprawiedliwości sprawił, że musimy zapłacić wielokrotnie więcej, niż początkowo chcieli Czesi. Uzyskał i wojnę, i hańbę, oraz ponownie dowiódł swej nieudolności i braku rozumu. 

Niczym nie uzasadniony optymizm wykazał przewodniczący „Solidarności” na wieść o zawarciu porozumienia w sprawie Turowa.

– Lepiej późno niż wcale – skomentował Piotr Duda, szef „Solidarności”, podpisane porozumienie z Czechami, kończące spór w sprawie Turowa . To dobra wiadomość, szczególnie w kontekście gazowego szantażu Rosji – dodał.

Piotr Duda uznał, że to właśnie „Solidarność” nie pozwoliła, grożąc ostrymi protestami, aby polski rząd wykonał decyzję Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Nie zgadzała się też na płacenie kar finansowych.

– Przypominam, co by się stało, gdybyśmy wykonali decyzję TSUE (bo nawet nie wyrok), nakazujący zamknięcie Turowa. Już tej kopalni i elektrowni praktycznie by nie było, bo nie dałoby się jej odtworzyć.

Przewodniczący ciesząc się z porozumienia, odniósł to również do obecnej sytuacji międzynarodowej.

– To także dobra wiadomość w kontekście szantażu gazowego Rosji i sytuacji na granicy z Ukrainą. Dzięki temu porozumieniu możemy być spokojniejsi o nasze bezpieczeństwo energetyczne, tysiące miejsc pracy i  los ludzi bezpośrednio zależnych od energii z Turowa.

Odnosząc się do wypowiedzi przewodniczącego Piotra Dudy, trzeba jednak zwrócić uwagę, że nie do końca jest ona zgodna w prawdą. Przede wszystkim, nie ma się z czego cieszyć, bo zapłacimy wielokrotnie więcej, niż gdybyśmy od razu dogadali się z Czechami. Ponadto, w istocie, powodem konfliktu nie było czeskie żądanie zamknięcia kopalni Turów. To sprawa wtórna. W rzeczywistości chodziło o to, że strona polska nie chciała wykonać robót, które zapobiegłyby utracie wody na terenie Czech. Konsekwencją naszej odmowy stał się wniosek Czech o czasowe wstrzymanie pracy – a nie o zamknięcie – kopalni odkrywkowej Turów.

Teraz rząd polski musi zapłacić – oczywiście z pieniędzy podatników, a nie swoich własnych – karę 45 milionów euro na rzecz strony czeskiej, oraz około 68 mln euro dla Komisji Europejskiej tytułem nie przestrzegania środka zabezpieczającego polegającego na czasowym wstrzymaniu pracy kopalni. Warto przypomnieć, że ponad rok temu, jeszcze przed złożeniem skargi do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, finansowe żądania Czech wynosiły niecałe 40 mln euro i oczywiście nie było mowy o żadnych karach unijnych.

Strona polska musi też wybudować podziemną przegrodę, która zapobiegać ma odpływowi wód gruntowych z terytorium Czech. Jeśli jednak przegroda ta okaże się nieskuteczna, a poziom wód gruntowych będzie nadal spadać, Polska będzie musiała natychmiast ograniczyć wydobycie węgla w kopalni Turów, do wielkości, która nie spowoduje dalszego ubytku wód gruntowych.

W praktyce, może to więc także oznaczać likwidację kopalni oraz elektrowni Turów, tyle, że odłożoną w czasie i kosztowniejszą – bo przeprowadzoną już po zbudowaniu podziemnej zapory i zapłacie około 113 (45 plus 68) mln euro.

Strona polska zobowiązała się ponadto do budowy barier chroniących mieszkańców Czech przed hałasem i zanieczyszczeniami powietrza. Nasz kraj musi też zbudować dwie stacje monitorujące zanieczyszczenia powietrza w sąsiedztwie kopalni Turów, a dane z tych stacji mają być ogólnie dostępne.

Na razie trudno oszacować koszt tych wszystkich inwestycji, jakie na mocy porozumienia musi zrealizować nasz kraj. Strona czeska uzyskała również dostęp do wszelkich informacji na temat skutków działalności wydobywczej kopalni Turów – czyli do danych, które są generalnie zastrzeżone dla władz każdego przedsiębiorstwa i jego organów nadzorczych. Czeska strona będzie miała dostęp do dokumentów dotyczących poziomu zanieczyszczenia powietrza, hałasu, osuwisk i stanu wód – i oczywiście będzie mogła zrobić z nich użytek. Oznacza to ograniczenie suwerenności ekonomicznej polskiej kopalni na rzecz innego państwa.

Czesi oczywiście bardzo się cieszą z tego zapisu. – Rozwiązań takich nie gwarantuje prawo międzynarodowe, ani Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, ani żaden inny organ ponadnarodowy. Dzięki umowie Czesi zyskują narzędzie, o którym wcześniej nie marzyli – powiedziała czeska minister środowiska Anna Hubáčková.

No i oczywiście, strona polska będzie musiała zapłacić za każdy dzień gdy kopalnia Turów funkcjonowała, mimo że Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej nakazał czasowo wstrzymanie wydobycia. Obecnie jest to kwota wynosząca około 68 milionów euro. Komisja Europejska już oznajmiła, że ta suma zostanie potrącona z funduszy unijnych dla Polski.

Pos. Małgorzata Tracz (Koalicja Obywatelska – Zieloni) stwierdziła, że rząd „zjednoczonej prawicy” zgodził się na wszystkie warunki Czechów. – To porażka pisowskiej dyplomacji, buty i arogancji względem Czechów. Te 68 mln euro kar jest nie do uniknięcia. Stracimy na tym my wszyscy – powiedziała.

Reasumując, zawarcie porozumienia z Czechami w sprawie Turowa to klęska i kapitulacja rządu Prawa i Solidarności, która odbije się na kieszeniach wszystkich Polaków (oczywiście z wyjątkiem kieszeni członków rządu). Jakoś nie chce tego zauważyć szef „Solidarności” Piotr Duda.

Gdyby PiS-owska ekipa wcześniej rozumnie dogadała się z Czechami, to nie trzeba byłoby płacić tych 115 mln euro, a zbudowanie podziemnej zapory, barier oraz stacji monitoringu byłoby znacznie tańsze, niż obecnie, gdy lawinowo rosną koszty robót i materiałów budowlanych. Parafrazując Churchilla, rząd PiS uzyskał więc i wojnę, i hańbę.

Małgorzata Kulbaczewska-Figat

Poprzedni

Dziwaczny projekt prezydenta Dudy

Następny

Sadurski na dzień dobry