4 maja 2024

loader

Siła perfumiarskiego biznesu

Do zwiększenia sprzedaży wszelkich pachnideł wykorzystywane są dziś rozmaite metody psychologiczne. Gdy ktoś nam mówi o „upojnym zapachu”, czy o „uwodzeniu zapachem”, uważamy to za poetyckie metafory, gdy tymczasem należy te sformułowania traktować jak najbardziej dosłownie.

Stoję w kolejce, na jednym z dużych stoisk wielkopowierzchniowych. Na całym świecie sieć tych sklepów wykorzystuje te same marketingowe zabiegi, które, kiedyś odkryte przez speców od psychologii sprzedaży, sprawdzały się wtedy i sprawdzają się dziś.
Po obu stronach  kolejki do kas, w której grzecznie i cierpliwie stoją klienci, półki podsuwają na wysokość wzroku kolorowe przedmioty, wcale nie pierwszej potrzeby, za to opakowane, jak najcenniejsze prezenty.

Zaprogramować na kupowanie

Kobieta stojąca przede mną bierze z jednej z półek bajecznie kolorowe pudełeczko, otwiera je i przystawia do nozdrzy. Wciąga powietrze skupiając wzrok gdzieś daleko, jakby zapach przeniósł ją w odległe baśniowe krainy. Zamyka. Odkłada. Bierze następne. Wącha. Jej twarz zmienia się znów na moment, rozświetlając się jak u osoby zakochanej. Ten zapach trzyma nieco dłużej. I znów odkłada. Bierze kolejne. Zachwycające barwami i wykonaniem pudełka, które już same w sobie mogą stanowić wartość, chowają w sobie różnokolorowe pachnące mydełka.
Nagle kobieta zauważa, stojąc do mnie cały czas bokiem, że przyglądam się jej rytuałowi i na jej twarzy zjawia się cień, ni to zawstydzenia, ni to poczucia winy.
– Mam alergię na zapachy – mówi szybko, odkładając skwapliwie pudełko na miejsce. – I dlatego nie używam niczego, co jest perfumowane, ale czasem pozwalam sobie powąchać. Spragniona jestem – tłumaczy, sądząc zapewne, że nie zrozumiem.
Ja jednak rozumiem doskonale. Urodziłam się z wyjątkową wrażliwością na syntetyczne zapachy i to zarówno te dodawane do perfum i kosmetyków, jak i te, których nie sposób całymi latami usunąć z poliestrów i innych tworzyw sztucznych. Ja również od lat nie używam środków z syntetycznymi zapachami. Zareagowałam więc entuzjastycznie.
– Wow! No widzi pani, ja też niczego nie używam. I też czasami lubię powąchać takie mydełka – uśmiecham się do niej szeroko. A ona, zachęcona moją reakcją, mówi dalej, gdy kolejka posuwa się powoli do przodu.
– Mieszkam na stałe w Szwecji. Wczoraj przyjechałam. I wie pani, cały poprzedni tydzień był ogólnokrajowym tygodniem bez perfum.
– Co takiego? Tydzień bez perfum? W całym kraju? – zachwyt w moim głosie jeszcze bardziej zachęca panią do mówienia.
– Tak! To dla uświadamiania ludzi o szkodliwości zapachów. Na przykład, jeśli do autobusu wsiądzie ktoś wyperfumowany, to siedząca w nim matka z dzieckiem ma prawo wyprosić takiego wyperfumowanego delikwenta, ponieważ te zapachy szczególnie szkodzą małym dzieciom.
Ano tak. Małe dzieci nie mają jeszcze dobrze wykształconych mechanizmów obronnych układu oddechowego. Chcę jeszcze pytać dalej, ale od kasy nr 2 dobiega „Następny proszę!”, i to właśnie kolej mojej rozmówczyni. 
– Wszystkiego dobrego i dziękuję za ciekawe informacje – uśmiecham się na pożegnanie.
Tydzień bez perfum. Super! Jakby to było, gdyby coś takiego wprowadzić w Polsce? Hmm… Jakiej potężnej zmiany w świadomości by to wymagało? Najprawdopodobniej prawie wszyscy uznaliby to za jakiś rodzaj kary albo restrykcji. Ale… może kiedyś
O potędze biznesu zapachowego powinien nas informować choćby jeden fakt – dziś niemal wszystko jest perfumowane. Syntetyczne aromaty, poza perfumami, dezodorantami i wodami toaletowymi, dodawane są do kremów, szamponów, odżywek, pianek do włosów, pudrów, podkładów, płynów do zmywania makijażu, płynów do kąpieli, odświeżaczy do powietrza, proszków do prania, płynów do płukania, płynów do mycia naczyń, środków do czyszczenia, płynów do mycia okien, papieru toaletowego, chusteczek higienicznych, świeczek… Czy mam wymieniać dalej?
Niemal z cudem graniczy dziś kupienie czegoś bezzapachowego. Nasz węch jest tak stępiony, że abyśmy coś poczuli, musimy mieć coraz silniejszą stymulację. Gdziekolwiek nie pójdziemy, wszędzie jesteśmy osaczani zapachami.
Kto nie doznał nigdy manipulacji wchodząc na stoiska w centrach handlowych, gdzie niemal każda sieciowa firma stosuje perfumy? I to nie tylko w celu zamaskowania zapachu środków grzybobójczych i bakteriobójczych, którymi odzież jest spryskiwana na czas transportu z Chin czy innych rejonów świata, ale również w celu zaprogramowania konsumenta na reakcję „Kupuj, kupuj, kupuj!”.
Nasze mózgi łatwo jest wytresować, jeśli tylko wie się, w jakie struny uderzyć.

Perfumowanie rzeczywistości

Rozmawiałam niedawno z ekspedientkami w jednym z sieciowych sklepów z markową bielizną, pytając o ich nastawienie do tak obfitego perfumowania sklepu i samej bielizny. Wyznały, że zgodnie z nakazem odgórnym, stoisko jest spryskiwane kolejną dawką perfum dokładnie co 20 minut i tak się dzieje we wszystkich ich sklepach na świecie. Wszędzie oczywiście ten sam zapach. Konsekwencje dla ekspedientek to migreny, katary, stany zapalne górnych dróg oddechowych i inne, ale… od czego są leki.
Cóż jednak się dziwić producentom dóbr konsumpcyjnych i ich specom od marketingu, skoro nawet w przypadkach, które nie przyszłyby rozsądnemu człowiekowi do głowy stosowane są niekorzystne dla człowieka środki zapachowe. Co mam na myśli?
Otóż w badaniach przeprowadzonych w latach 2013/2014 przez dwóch lekarzy ze szpitala oraz Szkoły Medycznej Ninewells w Szkocji wykazano, że 10 proc. dzieci w wieku do 4 roku życia jest perfumowanych przez swoje matki! W grupie wiekowej od 4 do 8 lat – 7 proc. dzieci używa perfum, a dzieci w wieku 8-12 lat to już 40 proc. odsetek wyperfumowanych. 
I nie byłoby w tym może nic grzesznego i zastraszającego, gdyby nie to, że skrzętnemu przemilczeniu podlega fakt, iż środki wziewne to najszybciej i najsprawniej działające trucizny. Działają one na ten obszar, który jest praktycznie nie do obronienia. O ile człowiek może nie zjeść czegoś, co mu nie służy, może nie nałożyć na skórę czegoś, co jest szkodliwe, o tyle nie może wejść do jakiegoś „wypachnionego” pomieszczenia i… nie oddychać. Nie może też przestać wdychać np. ulatniający się aromat pościeli wypłukanej w intensywnie perfumowanym zmiękczaczu. I tak dalej.
Już ponad 10 lat temu alarmowano: „W wielu krajach (także w Polsce) obserwuje się wzrost alergii kontaktowej na kosmetyki. Do najczęściej uczulających należą perfumy, konserwanty, farby do włosów.” (Przegląd Alergologiczny, 2004)
Dziś wiadomo, że dawny podział na alergie pokarmowe, kontaktowe i skórne okazuje się nieprzydatny, gdyż pokarm może spowodować objawy z układu zarówno trawiennego, jak i oddechowego, jak też skórnego. Tak samo kontakt dotykowy z alergenem może zaowocować nie tylko wysypką, ale równie dobrze zapaleniem górnych dróg oddechowych, czy objawami ze strony układu trawiennego. Analogicznie – środki wziewne, zapachowe, mogą spowodować kaszel, astmę, ale równie dobrze wysypkę, pokrzywkę, atopowe zapalenie skóry, jak też np. biegunkę, bóle brzucha, wymioty, bóle głowy i inne.
Nasz układ oddechowy to bardzo delikatna konstrukcja. Pęcherzyki płucne mają grubość zaledwie jednej warstwy komórek, a z zewnątrz tej warstwy każdy pęcherzyk pokryty jest siateczką włosowatych naczynek krwionośnych. Jest to bariera celowo tak cieniutka, by szybko transportować tlen bezpośrednio do krwi. Posiadamy też zabezpieczenia, chroniące nas przed dostaniem się do płuc niepożądanych substancji. Niestety, jeśli wdychana cząsteczka jest mniejsza niż 5 mikrometrów, bez przeszkód dostaje się do płuc, a cząsteczki zapachowe są znacznie mniejsze niż ta graniczna. Bez przeszkód więc dostają się do naczyń włosowatych i do krwi, z którą transportowane są po całym organizmie, przechodząc nawet, i to błyskawicznie, barierę krew mózg. A ponieważ są to substancje obce, wywołują reakcję obronną organizmu w postaci stanów zapalnych, a od tego już tylko krok do schorzeń autoimmunologicznych oraz nadwagi i otyłości.

Niszcząca siła zapachów

Z rozmaitych badań wynika, że perfumy powodują rozregulowanie pracy tarczycy, rozregulowują gospodarkę hormonalną, a także powodują stany zapalne w organizmie. Stany zapalne to reakcja obronna, mająca na celu wydalenie szkodliwej substancji z organizmu. I dopóki te ogniska zapalne masz w swoim ciele, niezwykle trudno będzie ci schudnąć. Dlatego jednym z zaleceń przy odchudzaniu powinno być całkowite odstawienie perfum i kosmetyków silnie perfumowanych.
W takich zaleceniach należy uwzględniać również fakt, że środki zapachowe to środki zmieniające świadomość, a zatem osłabiające tzw. silną wolę pacjenta. Ileż to razy słyszę, że ktoś już próbował wcześniej schudnąć, ale… brak mu silnej woli. Nawet nie motywacji, ale właśnie tej, legendarnej niemal, silnej woli. Tymczasem, jeśli ktoś się upije, traci kontrolę nad sobą, jeśli weźmie narkotyki – również. A ja idę dalej i mówię: jeśli rano się wyperfumujesz, wszystko może „wziąć w łeb”.
Przypomnij sobie taki dzień, gdy wchodzisz rano do łazienki, nastrój taki sobie, robisz makijaż i myślisz z niechęcią, że może uda ci się jakoś przetrwać ten dzień. I nadchodzi moment, gdy spryskujesz się perfumami i…”Wow! Zabawa!!!” – wstępuje w ciebie jakaś nowa osoba, zmienia się twój stan świadomości, twój wewnętrzny rytm, twoja muzyka. Zupełnie jak po wypiciu mocnego kolorowego drinka, który dał ci potężnego kopa. Rozumiesz w czym rzecz? Jak można decydować o sobie racjonalnie, gdy jesteśmy nieustannie omamieni i nietrzeźwi sztucznymi zapachami?
Niestety, o ile mechanizm jest skuteczny i prosty, o tyle zastosowanie go i wykorzystanie nie jest już takie łatwe i może przynosić nam odwrotny efekt od oczekiwanego. A najczęściej efekt jest po prostu nieoczekiwany, bo nie ma sposobu, by go przewidzieć.
Gdy ktoś nam mówi o „upojnym zapachu”, o „uwodzeniu zapachem” i tym podobnych, nie wiedzieć czemu traktujemy to jak poetyckie metafory, gdy tymczasem należy te sformułowania traktować jak najbardziej dosłownie. Wątek upajania (upijania) zapachem szczególnie często poruszam na szkoleniach, gdy w grupie omawiamy techniki wywierania wpływu na podświadomość drugiej osoby i w pewnym momencie pada pytanie o uwodzenie kobiet lub mężczyzn za pomocą różnych ukrytych sposobów. I zadaję wtedy pytanie: „Kto z was chodził do przedszkola i pamięta zapach perfum swojej przedszkolanki?” Zadziwiająco dużo rąk idzie w górę, najbardziej zaskakujące jest to, że wspomnienia te mają trzydzieści, czterdzieści, a nawet pięćdziesiąt lat! Jakaż potężna w tym moc! Jak niezwykle trwale można się wpisać w pamięć drugiej osoby! W tym momencie czytelnicy tego tekstu mogliby zacierać ręce i już gotować się do działania.
 Niestety, o ile mechanizm jest skuteczny i prosty, o tyle zastosowanie go i wykorzystanie nie jest już takie łatwe i może przynosić nam odwrotny efekt od oczekiwanego. A najczęściej efekt jest po prostu nieoczekiwany, bo nie ma sposobu, by go przewidzieć. 
Najłatwiej będzie to zrozumieć, gdy przytoczę przykład z życia.
Kobieta poznaje mężczyznę. Mimochodem dowiaduje się, że on od dwóch lat jest rozwiedziony. Jest nim zainteresowana i zauważa, że i ona nie jest mu obojętna. Postanawia nawiązać z nim bliższy kontakt i inicjuje spotkanie w tak subtelny sposób, że to on proponuje randkę.
Kobieta przygotowuje się starannie do tego spotkania, ponieważ intuicja mówi jej, że to jest Ten Ktoś. Spotykają się o umówionej godzinie, chociaż wcześniej zamieniła z nim parę słów i wszystko wskazywało na to, że nadają na tych samych falach, teraz od samego początku coś między nimi zgrzyta. Mija pół godziny, a ona nie wie już, jak mogła aż tak się pomylić, gdy patrzy na mężczyznę, który okazuje tłumioną agresję, złość, zniecierpliwienie. Kolacja trwa znacznie krócej, niż obydwoje sobie wyobrażali i rozstają się, a każde z nich ma poczucie rozczarowania. Obydwoje nie mają pojęcia, że na tę wyjątkową randkę kobieta wyperfumowała się swoimi specjalnymi perfumami, o uwodzicielskim zapachu, marki X.
Zapachu, który on, jej wymarzony wybranek, miał trzy lata temu nieustannie pod nosem – podczas kłótni z ówczesną jeszcze żoną, podczas sprawy rozwodowej, na kolejnych rozprawach, podczas kłótni przy podziale majątku. No tak. Ale skąd ta kobieta z dzisiejszego spotkania mogła wiedzieć, że jego była żona, w najgorszym okresie ich małżeństwa, chciała sobie dodać odwagi i siły uwodzicielskim zapachem marki X?
Czy zdarzyło Ci się kiedyś, idąc ulicą, poczuć nagle zapach, którego używała Twoja pierwsza miłość? Jak łatwo byłoby Ci się zakochać w osobie, która właśnie tak pachnie?
Ale czy wiesz, jak często perfumujesz się zapachami, które w umysłach innych osób zapisały się jako traumatyczne lub nieprzyjemne wspomnienia?
I pamiętajmy – reakcje na ten bodziec są pozaświadome, to znaczy, że pojawiają się jako niewytłumaczalne i nikt nie wie o co chodzi.
Ten ostatni aspekt, choć najmniejsze ma znaczenie dla zdrowia fizycznego, może mieć kolosalne znaczenie dla relacji z innymi ludźmi.

Mirosława Chlebowska – Psychodietetyczka na Uniwersytecie Humanistyczno-Społecznym

trybuna.info

Poprzedni

Pierwsza zielona stolica

Następny

Partia zadżumionych