4 maja 2024

loader

W zalewie elektrośmieci

Nie radzimy sobie z utylizacją zużytego sprzętu. Odpady nas stopniowo podtruwają, ale skutki odczujemy dopiero w dalszej przyszłości.

Sprzęt elektryczny i elektroniczny, który dziś używamy, ma ściśle zaprogramowany przez producenta okres zużycia. Z reguły po czterech-pięciu latach zaczyna się regularnie psuć, naprawy są nieopłacalne, no i nigdy nie ma odpowiednich części, bo w tym czasie producent zdążył już wprowadzić nowy model.
Uważa się nawet – choć nie było do tej pory na to twardych dowodów – że producenci specjalnie tak programują linie technologiczne, aby po tych kilku latach sprzęt zaczął się rozlatywać i trzeba go było wymienić na nowy. Interes przecież musi się kręcić.
Dotychczas jedyny stwierdzony przypadek takich działań to była mafia żarówkowa – producenci umówili się, że będą robić żarówki, które przepalą się po określonej liczbie godzin. Niewykluczone jednak, że z czasem wyjdzie na jaw, iż podobne porozumienia funkcjonują także i w innych asortymentach.

Dane nierzetelne i niewiarygodne

Wszystko to oczywiście powoduje, że nasza cywilizacja wytwarza coraz więcej szkodliwych elektroodpadów. Niestety, w Polsce nie za bardzo umiemy sobie z nimi radzić.
„Zarządzanie zużytym sprzętem elektrycznym i elektronicznym nie jest prawidłowe. Podmioty zaangażowane w system gospodarowania zużytym sprzętem, zajmujące się jego zbieraniem i przetwarzaniem, nie przestrzegają przepisów w zakresie swojej działalności. Brakuje standardów przetwarzania elektroodpadów, a system sprawozdawczy o zużytym sprzęcie elektrycznym i elektronicznym nie jest źródłem rzetelnych i wiarygodnych danych” – stwierdziła Najwyższa Izba Kontroli, która zbadała, jak gospodaruje się elektrozłomem w Polsce.
A jest go coraz więcej – choć nikt nie wie dokładnie ile – bo częsta wymiana tego sprzętu powoduje wzrost masy elektroodpadów, które ze względu na zawartość wielu niebezpiecznych substancji, stanowią ogromne zagrożenie dla środowiska naturalnego oraz dla zdrowia i życia ludzi.
Dlatego ważne jest, aby zużytego sprzętu elektrycznego i elektronicznego pozbywać się w prawidłowy sposób, oddając go do odpowiednich punktów, a nie pozostawiać go na dzikich wysypiskach śmieci w lasach na czy śmietnikach osiedlowych.
Istotne jest również jego właściwe przetworzenie. Niekorzystny dla środowiska jest nieprofesjonalny demontaż tego sprzętu, w prymitywnych warunkach poza zakładami przetwarzania czy w punktach skupu złomu.

Nikt nic nie wie

Jak stwierdziła NIK, większość punktów zajmujących się zużytym elektrosprzętem, nie przestrzegała przepisów o jego utylizacji. Nie spełniały one też warunków właściwego wyposażenia, magazynowania i przetwarzania zużytego sprzętu.
Inna sprawa, że dokładnie te nie wiedziano, jakie to powinny być warunki. W każdym razie, generalnie nie przejmowano się tym, że w elektrozłomie są substancje szkodliwe dla naszego zdrowia i życia.
Niezgodnie z przepisami umieszczano zużyty sprzęt razem z innymi odpadami, nielegalnie go demontowano, wyrzucano gdzie popadnie.
Firmy zajmujące się zużytym sprzętem nie wywiązywały się z obowiązku prowadzenia ewidencji odpadów bądź wykonywały go nierzetelnie. Nie przedkładano też Głównemu Inspektorowi Ochrony Środowiska sprawozdań o zużytym sprzęcie elektrycznym i elektrycznym bądź przedkładano, ale nierzetelne. Dlatego właśnie nie wiemy dokładnie ile mamy w Polsce elektrozłomu i co się z nim dzieje.
Wojewódzkie inspektoraty ochrony środowiska uznawały takie nieprawidłowości za nieistotne – i odstępowały od wymierzenia mandatów za olewanie sprawozdawczości.
„Podmioty nie wywiązujące się z obowiązku sprawozdawczego negatywnie wpływały na rzetelność i wiarygodność danych w systemie sprawozdawczym o zużytym sprzęcie elektrycznym i elektronicznym, które są podstawą do ustalenia poziomów zbierania, odzysku oraz przygotowania do ponownego użycia i recyklingu zużytego sprzętu” – stwierdza NIK, co mówiąc po ludzku oznacza, że nikt nie wie, ile faktycznie mamy elektrozłomu i co się z nim dzieje.
Powinna to wszystko nadzorować Inspekcja Ochrony Środowiska ale tego nie robi.
Główny Inspektor wprawdzie w 2010 r. wydał „Wytyczne do przeprowadzania przez Inspekcję Ochrony Środowiska kontroli zakładów przetwarzania zużytego sprzętu elektrycznego i elektronicznego”, jednak pozostały one na papierze. Nikt bowiem nie kontrolował wojewódzkich inspektoratów ochrony środowiska, czy wytyczne są przestrzegane.

Zostanie tak jak jest

W sumie więc, generalnie kończyło się na tym, że zużyty sprzęt elektryczny i elektroniczny na ogół był traktowany jak zwykłe śmieci i nie podlegał specjalistycznej utylizacji. Nie mamy bowiem w Polsce wypracowanych standardów obchodzenia się z elektrozłomem.
NIK zwróciła się więc do Ministra Środowiska o określenie, w drodze rozporządzenia, wymagań jakie powinny spełniać technologie przetwarzania zużytego sprzętu elektrycznego i elektronicznego, oraz instalacje zajmujące się ich przetwarzaniem.
NIK chciałaby też, aby Minister Środowiska określił, jakie cechy powinny mieć odpady, powstające w wyniku tych procesów technologicznych.
Oczywiście niemożliwe jest aby obecny resort środowiska był w stanie spełnić sugestie NIK, bo wymagałoby to wieloletnich prac na poziomie naukowym.
A gdyby zaś jakimś cudem nawet udało się określić wymagania, jakim powinny odpowiadać technologie, instalacje oraz odpady, to przecież i tak nikt by ich nie przestrzegał. Zapewne więc wszystko zostanie tak jak jest.

nik elekrosmieci grozne substancje zagrozenie dla ludzi i zwierzat grafika 1s

źródło: NIK

trybuna.info

Poprzedni

Uczmy dzieci oszczędzania

Następny

Rozdroża dekomunizacji