Fot. Każdy, z wyjątkiem Prezydenta RP, jego doradców i grupy komentatorów, wie, że tradycyjne, nie energooszczędne żarówki można kupić bez najmniejszych kłopotów.
Andrzej Duda i jego doradcy nie robią zakupów, więc ich wiedza o tym, czego Unia nie pozwala sprzedawać, jest delikatnie mówiąc, umiarkowana.
Wszyscy już wiemy, jaki jest najbardziej drastyczny przejaw opresyjności dyktatury Unii Europejskiej.
Jak zawsze w niezrównany sposób, ujął to prezydent Andrzej Duda.
Obrońca żarówkowej demokracji
Przypomnijmy więc Jego natchnione słowa w obronie demokracji (której jak wiadomo prezydent Duda jest gorliwym obrońcą), wypowiedziane na ważnym Niemiecko-Polskim Forum w obecności prezydenta Franka Waltera Steinmeiera: „Mam poczucie, że my w ramach Unii Europejskiej mamy niedosyt demokracji. Wielu ludzi zadaje sobie pytanie, dlaczego UE zabrania tego, zabrania tamtego. Dlaczego na przykład w sklepie nie można w tej chwili kupić już zwykłej żarówki, można kupić tylko żarówkę energooszczędną? Nie wolno kupić, bo UE zakazała. To są problemy, nad którymi zastanawiają się ludzie” – oświadczył nasz prezydent.
Tak jest, Panie Prezydencie! Ujął Pan to najtrafniej jak tylko można!. Rzeczywiście, właśnie nad tym zastanawiają się ludzie w Polsce i w całej Unii.
Tyle, że im bardziej się zastanawiają, tym bardziej się dziwią słowom Pana Prezydenta – bo rzecz w tym, że te zwykłe, nie energooszczędne żarówki można wszędzie kupić bez żadnych problemów, co też i uczynił autor niniejszego tekstu. Przykładem niech będzie zamieszczone zdjęcie.
Żarówka jaka jest, każdy widzi
Jest to, jak każdy widzi, najzwyklejsza żarówka, znana od dziesięcioleci – a w zasadzie znacznie dłużej, bo pierwsze modele nadające się do dłuższego użytkowania zaczęto sprzedawać pod koniec dziewiętnastego wieku.
I takie właśnie żarówki sprzedaje się bez problemów do dziś, leżą w sklepach zaraz przy żarówkach energooszczędnych, a Unia Europejska nic do tego nie ma.
Jest tylko jeden drobiazg – te żarówki już nie są w Polsce sprzedawane jako „żarówki” lecz pod nazwą „lampy sygnalizacyjne” (a za granicą „signal bulb”).
W ten oto prosty sposób wilk jest syty i owca cała: normalne żarówki są nadal w sprzedaży i każdy bez problemu może je kupić, zaś prawo Unii Europejskiej nie zostało złamane. Wymóg energooszczędności dotyczy bowiem żarówek, a nie „lamp sygnalizacyjnych”.
Nikt też nie może zaprzeczyć, że za pomocą takich wyrobów, jak na zdjęciu, można jak najbardziej wysyłać sygnały. Nazwa jest więc całkowicie zgodna z rzeczywistością.
Tajemna wiedza
Nie można oczywiście wymagać, by o tym wszystkim wiedział prezydent Andrzej Duda. Wiadomo przecież, że nie chodzi on do sklepów i nie kupuje żarówek ani zwykłych, ani energooszczędnych – i nie czynił tego także przed objęciem swego zaszczytnego urzędu (bo gdyby kupował, to miałby świadomość, że te tradycyjne żarówki są powszechnie dostępne).
Ciekawe jednak, że o tym, iż najzwyklejsze, nie energooszczędne żarówki są w ciągłej sprzedaży, nie mieli też pojęcia doradcy Pana Prezydenta, którzy podsunęli mu ten błyskotliwy bon mot z żarówkami.
Nie wiedzieli o tym także i wszyscy ci, którzy komentowali „żarówkową” wypowiedź Pana Prezydenta – i mozolnie wyjaśniali, dlaczego Unia, dla naszego wspólnego dobra, wyeliminowała ze sprzedaży zwykłe żarówki, zużywające więcej prądu.
Cóż, po prostu są to przedstawiciele naszych, pożal się Boże elit, którzy nie zniżają się do tak poziomych czynności jak robienie zakupów. Nie mogą więc oni wiedzieć, że Unia Europejska bynajmniej nie wyeliminowała zwykłych żarówek ze sprzedaży.