24 lipca 1922 r., urodził się Bernard Ładysz. Śpiewak operowy, który występował na całym świecie, m.in. z Marią Callas. W Polsce najbardziej znane jest jego wykonanie arii Skołuby ze „Strasznego dworu”.
Miał 17 lat, kiedy wybuchła II wojna światowa. Uczestniczył w akcji „Burza” na Wileńszczyźnie. Jako sierżant Armii Krajowej Ziemi Wileńskiej został uwięziony w Kałudze w Związku Sowieckim, gdzie przebywał w latach 1944-1946.
Za swoje wybitne zasługi artystyczne był honorowany nagrodami i odznaczeniami państwowymi, m.in. w 2000 r. dostał Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski, a w 2006 r. Złoty Medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”. W 2019 r. został odznaczony Medalem Stulecia Odzyskanej Niepodległości. W Polsce najbardziej znane jest jego wykonanie arii Skołuby ze „Strasznego dworu”.
„Gdy wybuchła wojna, wstąpiłem do Armii Krajowej. A potem do Wilna wkroczyły wojska radzieckie. W 1944 r. w Wilnie kilka tysięcy mężczyzn przeszło przeszkolenie do służby wojskowej. Mieliśmy zostać wysłani na front, odbijać Warszawę.
Postawiono nam jeden warunek: musieliśmy złożyć przysięgę Związkowi Radzieckiemu. Na to się nie zgodziliśmy. Za karę wywieziono nas na Syberię, w różne miejsca. Próbowałem uciekać, ale mnie złapano. Wylądowałem w słynnym obozie pracy w Kałudze. Wysłano mnie do pracy do lasu przy wyrębie drzewa. Mróz był straszliwy, głodzono nas, pracowaliśmy w nieludzkich warunkach. Bardzo wtedy podupadłem na zdrowiu” – wspominał po latach Ładysz.
Po wojnie drugim miastem Bernarda Ładysza stała się Warszawa. W jednym z wywiadów wspominał: „Nigdy nie zapomnę, jak Warszawa nas przyjęła, gdy przyjechaliśmy z obozu w Kałudze w 1947 r.”. „W łagrze pracowaliśmy przy wyrębie lasu. Było ciężko. Po wojnie też, bo Wilno nie było już po polskiej stronie. Zakochałem się w Warszawie, gdy wróciliśmy z Rosji.
Wjechaliśmy do miasta gruzów. I ono nas przyjęło, bo byliśmy partyzantami i wróciliśmy stamtąd. Ta biedna Warszawa oddała nam serce. Oddała 20-metrowy pokój dwudziestu osobom, chociaż miejsca było tylko dla czterech. Pamiętam: siedzieliśmy w kawiarni Maxim i gdy zaczęliśmy śpiewać, ludzie płakali. Płakaliśmy wspólnie nad polskim losem. Dlatego kocham Warszawę” – opowiadał.
W latach 1946-1948 Ładysz odbył studia wokalne w Wyższej Szkole Muzycznej w Warszawie. Od 1946 do 1950 r. był solistą Centralnego Zespołu Artystycznego Wojska Polskiego, z którym występował również poza granicami kraju.
W 1950 r. zaangażowany został do Opery Warszawskiej. Zadebiutował tu rolą Griemina w „Eugeniuszu Onieginie” Piotra Czajkowskiego. Najświetniejszą kreacją artysty w tym pierwszym okresie jego występów na scenie operowej była rola Mefista w „Fauście” Charles’a Gounoda, która dała mu możliwość ukazania w pełni walorów głosu, temperamentu oraz talentu scenicznego.
Zwrotnym momentem w karierze Bernarda Ładysza stał się konkurs śpiewaczy w Vercelli we wrześniu 1956 r. Odniósł tam triumf, zdobywając I nagrodę i zyskując międzynarodową popularność. Dało mu to później możliwość występów we Włoszech z artystami tej miary co Victoria de los Angeles, Antonietta Stella, Anita Cerquetti, Tullio Serafin. Zgodnie z regulaminem tego konkursu laureat mógł zadebiutować w mediolańskiej La Scali. Ładysz nie zdecydował się jednak na ten krok – zaangażował się natomiast do występów w Teatro Massimo w Palermo.
W 1959 r. nagrał w Londynie „Łucję z Lammermooru” Gaetana Donizettiego wspólnie z Marią Callas pod dyrekcją Tullia Serafina.
Pytany o to, co jest jego zdaniem najważniejsze w śpiewaniu, artysta odpowiadał: „Wrażliwość, dusza, serce i dar od Boga: głos. A najważniejsze, to umieć to docenić”.
Sukcesem artystycznym w jego karierze była kreacja roli tytułowej w „Borysie Godunowie” Modesta Musorgskiego w Operze Warszawskiej (1960), a także w nowej inscenizacji tej opery w Teatrze Wielkim w Warszawie (1972). Występował w operach Stanisława Moniuszki i śpiewał jego pieśni. Największą popularnością cieszyła się aria Skołuby „Ten zegar stary” ze „Strasznego dworu”. Ładysz wziął udział w nagraniach opery „Król Roger” Karola Szymanowskiego oraz opery radiowej „Usziko” Tadeusza Paciorkiewicza, w prawykonaniach „Pasji według św. Łukasza” i „Jutrzni” oraz w prapremierze opery „Diabły z Loudun” (w roli Ojca Barre) Krzysztofa Pendereckiego.
Występował również w filmach, m.in. w „Ziemi obiecanej” w reżyserii Andrzeja Wajdy, „Znachorze” w reżyserii Jerzego Hoffmana, w musicalach, m.in. w roli Tewiego w „Skrzypku na dachu” Josepha Steina i Jerry’ego Bocka oraz na estradzie piosenkarskiej. Współpracował z Teatrem Syrena w Warszawie.
Pytany o to, co jest jego zdaniem najważniejsze w śpiewaniu artysta odpowiadał: „Wrażliwość, dusza, serce i dar od Boga: głos. A najważniejsze, to umieć to docenić”.
W 2008 r. Ładysz został doktorem honoris causa Akademii Muzycznej w Warszawie (obecnie Uniwersytet Muzyczny Fryderyka Chopina). „Bernard Ładysz zawsze podążał swoją drogą – i w życiu, i w sztuce. Nie kłaniał się nikomu i nie zabiegał o przychylność. Nie musiał, był w śpiewie nieprzeciętny. […] Dostarczał zawsze niezapomnianych przeżyć i wzruszeń, jakie przynosi tylko wielka sztuka na najwyższym poziomie doskonałości artystycznej” – mówił podczas uroczystości ówczesny rektor AM prof. Stanisław Moryto.
Urodzony w Wilnie Ładysz podkreślił wówczas, że kocha Warszawę, ale tęskni za swoim rodzinnym miastem. „Nie wiem, czy tam nie złożę swych kości, bo tęsknię za tym miastem, choć w roku 1947 bardzo zakochałem się w Warszawie” – mówił.
Zmarł w Warszawie dzień po swoich 98. urodzinach.
bnn/pap