19 kwietnia 2024

loader

Filozofowie z krwi i kości

fot. Wydawnictwo PiW

I pomysł tego zbioru („Filozofowie (w trzech słowach”, wydanego przez Państwowy Instytut Wydawniczy) i jego wykonanie jest prawdziwą rewelacją. Gdyby nie brzmiało to bardzo afilozoficznie i durnowato, użyłbym określenia „paluszki lizać”..

Można by podejrzewać, że powstał ów zbiór ze sprzeciwu autora, Piotra Nowaka, wobec tego sposobu pisania o filozofii i filozofach, którego jedną z klasycznych egzemplifikacji jest sławna „Historia filozofii” Władysława Tatarkiewicza. Ten domysł zrodził mi się zresztą jako rezultat fragmentu lektury eseju Nowaka poświęconego właśnie temu filozofowi, który powszechne dzieje  filozofii od jej zarania do XX wieku opisał, przeanalizował i ujął w narrację wyzbytą jakiegokolwiek aspektu ludzkiego, osobowego, bez usytuowania ich w realnym, historycznym, społecznym, psychologicznym, kulturowym, politycznym i jakimkolwiek innym kontekście. Tatarkiewicz zsyntetyzował dzieje myśli filozoficznej w taki sposób, jakby właśnie była tylko myślą zamkniętą w jakiejś kapsule, abstrakcyjną, żyjącą tylko w mózgach filozofów, egzystująca istnością nie stykającą się z rzeczywistością, z życiem realnym nawet przez naskórek, ba, nawet omijającą ten kontekst, tło w postaci realnego życia,  szerokim łukiem.

Piotr Nowak wykonał, by tak rzec, dokładnie przeciwny manewr. Pokazał dwudziestu ośmiu polskich filozofów XX wieku, których aktywność przypadła głównie na okres PRL, jako składających się nie tylko z myśli, naukowych dokonań i zestawień napisanych książek, ale także jako żywych ludzi  z krwi i kości, jako osoby o konkretnych osobowościach, temperamentach, skłonnościach, wadach, zaletach, strategiach życiowych, uwikłaniach (lub nieuwikłaniach) politycznych, społecznych, środowiskowych. Stanisław Pieróg określił zbiór Nowaka jako przykład „historii żywej”, w której autor sportretował znanych mu bezpośrednio lub pośrednio filozofów, dając zresztą wyraz swojemu osobistemu, momentami nie pozbawionemu aspektu emocjonalnego do nich stosunkowi, od podziwu i szacunku do dezaprobaty, nawet daleko idącej, sarkastycznej, choć na moje wyczucie nigdy nie przekraczającej granicy pogardy. Walorem ujęcia tematu w wykonaniu Piotra Nowaka jest między innymi właśnie to, że w przypadku żadnego z portretowanych filozofów nie posunął się do narracji nienawistnej czy pogardliwej. 

Na początku niniejszego tekstu przywołane zostało nazwisko Władysława Tatarkiewicza, a jego portret znalazł się – co oczywiste – w tym zbiorze. Znaleźli się w nim również m.in. Roman Ingarden, Tadeusz Kotarbiński, Leszek Kołakowski, Tadeusz Kroński, Bronisław Baczko, Zygmunt Bauman, Józef Tischner, postacie z pewnego punktu widzenia (choć nie tak jak piłkarze czy gwiazdorzy filmowi) sławne, niektóre zasługujące nawet na miano „celebryty”. Jednak Nowak nie poszedł po „najmniejszej linii oporu”. Sportretował także filozofów wolnych od „celebryckiej” otoczki, niejednokrotnie także wybitnych, zazwyczaj bardzo uczonych, a zawsze bardzo – z różnych powodów – interesujących, i jako myśliciele i jako osobowości. Bo ani Jan Garewicz, ani Krzysztof Pomian, ani Marek J. Siemek, ani Henryk Elzenberg, ani Marian Przełęcki, ani Bogusław Wolniewicz,  ani zwłaszcza Zbigniew Kuderowicz nie są w tym akurat gronie portretowanych, z różnych skądinąd powodów, postaciami oczywistymi.

Nie będę tu nawet w telegraficznym skrócie przybliżał esencjonalnej treści i wymowy każdego z portretów – z braku miejsca i by nie odbierać czytelnikom satysfakcji z niespodzianek i zaskoczeń towarzyszących lekturze. Nowak przyjął jednolitą formułę, w której każdy portret ujęty jest w trzy „aspekty” („trzy słowa”), z których każdy określony jest jednym słowem (stąd tytuł zbioru – „w trzech słowach”), a wyjątek, którego powodu też lojalnie nie wyjawię, uczynił dla Krzysztofa Michalskiego, któremu poświęcił „cztery słowa”). Te „trzy słowa” są attycką solą tych portretów i nadają im dodatkowego posmaku. I tak na przykład Krońskiemu przypisał Nowak trzy słowa: Kolby, Tygrys, Grecy, Kołakowskiemu: Komunizm, Spinoza, Bóg, Barbarze Skardze: Spojrzenie, Świadek, Zło, ale już Adamowi Schaffowi: Prymityw, Alienacja, BKF, a Pomianowi nawet, obok Conradystów, Trajkot i Mól. Listę portretowanych filozofów zamyka w tym zbiorze postać najbardziej w tym gronie „historyczna” i oddalona w czasie – Stanisław Ignacy Witkiewicz. Postać prześwietna i po ludzku chyba ze wszystkich najbarwniejsza, ale przyznam, że biorąc pod uwagę zamysł i formułę „Filozofów (w trzech słowach)”, wolałbym, zamiast Witkacego, dodatkowego portretu, dajmy na to, Adama Sikory, Zdzisława Cackowskiego, Jana Legowicza, Jana Woleńskiego, Barbary Stanosz, Bohdana Chwedeńczuka i niektórych innych. Nie wiem czy to nazwiska w guście Piotra Nowaka, ale czytelnik ma w końcu prawo do wyrażenia takich zachcianek, a co!

Krzysztof Lubczyński

Poprzedni

Legia goni Raków

Następny

Oszukać przeznaczenie