1 grudnia 2024

loader

Historia powstania zakłamanego do dna

fot. wydawnictwo przegląd

Jak zwykle, jak co roku od lat, 1 sierpnia, w 78 rocznicę wybuchu postania warszawskiego, odbyły się liczne imprezy, akademie, marsze, capstrzyki, apele, koncerty powstańczych piosenek oraz ulała się lawina lukrowanych uniesień werbalnych. I jak zwykle nie było w tym wszystkim ani grama prawdy.

Zalane lukrem do mdłości, zagłaskane bogojczyźnianymi frazesami, sprowadzone do infantylnych przebieranek, śpiewanek, wzruszeń i recytacji, Powstanie Warszawskie już dawno utonęło w powodzi sentymentalnego, melodramatycznego kłamstwa. Nie zostało nawet śladu po sporach o sens powstania, dyskusjach między „romantykami” i „realistami”, jakie toczyły się od lat czterdziestych po dziewięćdziesiąte, m.in. na łamach ówczesnej prasy. To wszystko skończyło się definitywnie w 2005 roku, gdy w Warszawie otwarto Muzeum Powstania Warszawskiego.

To ono w decydującym stopniu narzuciło obecną, wyidealizowaną, zafałszowaną narrację. Muzeum, skonstruowano tak, że straszliwa, przerażająca klęska tego zrywu zakończonego kolosalnym rozlewem krwi i zniszczeniem miasta, zostały przedstawione jako emocjonująca, spektakularna przygoda i triumf moralny. Jednocześnie powstanie zostało wyjęte spod strefy myśli, analiz i rozważań, przestało być kwestią historiozoficzną, a nawet historyczną w ścisłym znaczeniu tego słowa i stało się zmitologizowaną, sentymentalną, ahistoryczną, obłą, słodką pop-fantasmagorią. Powstańcy zaś stali się jakby postaciami z bajek, z narodowego Disneylandu.

Gdyby ktoś z tysięcy odbiorców tego tandeciarskiego widowiska przeczytał w tych dniach pięć tomów „Zakłamanej historii powstania”, ten mógłby odnieść wrażenie, że styka się z zupełnie innym tematem, inną rzeczywistością, innym wydarzeniem historycznym.

Bo w pięciu tomach zredagowanych przez Pawła Dybicza i Józefa Stępnia odnajdziemy to, co było tematem zarzuconych i zapomnianych dyskusji: „zbrodniczy” charakter decyzji dowództwa AK (na tym poziomie decyzyjnym także błędy bywają zbrodnicze) o rozpoczęciu powstania, tak właśnie określony przez generała Władysława Andersa, potworna hekatomba krwi ludności cywilnej, która po okresie entuzjazmu, po uzmysłowieniu sobie, jaki los zgotowali jej inicjatorzy powstania, zaczęła im okazywać wrogość (do Bora Komorowskiego: „Morderco naszych dzieci”), setki, jeśli nie tysiące osób skazanych na okrutną śmierć w zasypanych domach i piwnicach.

Dzisiejsza poprawność polityczna związana z wojną na Ukrainie blokuje nawet wiedzę o tym, że warszawiacy, m.in. na Woli i na Ochocie padli ofiarą najokrutniejszych formacji pacyfikacyjnych, jakie tworzyli naziści ukraińscy, główni wykonawcy (na rozkaz Niemców) rzezi na Woli i na ochockim Zieleniaku.

W tekście I tomu znajdujemy tekst dyskusji zatytułowanej „Dlaczego prawda o powstaniu warszawskim jest zastępowana mitem?”, a uczestnik powstania, wybitny historyk Jan Ciechanowski nazywa je „nie tylko głupotą ale i zbrodnią”.

Tę generalną opinię podziela grono znamienitych autorów, historyków i publicystów, których teksty tworzą I tom, m.in. Jan Ciechanowski, Eugeniusz Duraczyński, Bronisław Łagowski, czy Jerzy Stefan Stawiński.

Tomy II, IV i V zawierają treść dokumentów obrazujących poufne rozkazy, analizy sytuacji, memoriały, depesze, zawartość „Biuletynów Informacyjnych”, etc, obszernie obrazujących powstanie i jego historyczne konteksty.

Ten straszny obraz bezsensownego powstania, który doprowadził do śmierci dziesiątków tysięcy ludzi i ruiny miasta wzmocniony jest w III tomie zapiskami majora Włodzimierza Kozakiewicza i Antoniego Mieczkowskiego.

Taki nieufryzowany błyszczącym żelem „polityki historycznej”, nieulukrowany, niezmitologizowany obraz powstania mógłby posłużyć racjonalnej edukacji historycznej. Niestety, nie prawdziwy obraz powstania zawarty w wartościowym pięcioksięgu o „Zakłamanej historii powstania. Historii bez IPN”, lecz właśnie zmitologizowany, bezrefleksyjny, cukierkowy, melodramatyczny obraz powstania jaki wylewa się od lat każdego roku z mediów sympatyzujących – trzeba to podkreślić – z wszystkimi kierunkami politycznymi zwycięża dziś na całej linii.

A jak głosił wybitny, antysowiecki polski pisarz Józef Mackiewicz, „tylko prawda jest ciekawa”. Niestety, paradoksalnie, w Polsce, ojczyźnie Mackiewicza, jest ona przedmiotem szczególnego lekceważenia, a nawet pogardy.

Krzysztof Lubczyński

Poprzedni

Dla Białorusi w Łazienkach

Następny

Eintracht stać na skopanie Realu?