Na początek wypada sięgnąć do słownika pisarzy świata, jako że w tym przypadku mamy do czynienia z klasyką literacką nie tylko bardzo dawną, ale też bardzo ekskluzywną. „Geoffrey Chaucer, ok. 1340-1400, angielski poeta, doskonały znawca ówczesnej literatury europejskiej, którą bądź przekładał, n.p. „Romans o róży” („Romance of the Rose”, napisana przed 1370 r.), bądź trawestował, n.p. „Troilus i Kresyda” („Troilus and Criseyde”).
„Geoffrey Chaucer, ok. 1340-1400, angielski poeta, doskonały znawca ówczesnej literatury europejskiej, którą bądź przekładał, n.p. „Romans o róży” („Romance of the Rose”, napisana przed 1370 r.), bądź trawestował, n.p. „Troilus i Kresyda” („Troilus and Criseyde”). Czołowym dziełem są „Opowieści kanterberyjskie” („Canterbury Tales”, ok. 1387-1400), napisane w najbardziej dojrzałym okresie jego twórczości (tzw. angielskim).
Zawierają one opowiadania pielgrzymów umilających sobie drogę do grobu świętego Tomasza rodzajem dyskursu oratorskiego. Autor daje w ten sposób popis swej umiejętności operowania każdym uprawianym w średniowieczu gatunkiem literackim od różnych form romansu średniowiecznego przez żywoty świętych, budujące traktaty i przypowieści aż po rubaszne fabliaux.
Postaci pielgrzymów tworzą reprezentatywną galerię typów i grup społecznych: władcy feudalni świeccy i duchowni, rzemieślnicy, wolne zawody i otoczeni największą sympatią autora mieszkańcy wsi. Chaucer pisał w dialekcie wschodnio-środkowoangielskim, doskonaląc go jako środek literackiego przekazu”. W lakonicznym wstępie do potężnego tomu „Opowieści kanterberyjskich” w edycji Biblioteki Śląskiej w Katowicach Mikołaj Szymański napisał: „Opowieści kanterberyjskich” nie czytał ani Kochanowski, ani pan Zagłoba, który świetnie by się czuł wśród występujących tam postaci, ani Sienkiewicz.
Czternastowieczna literatura angielska nie jest częścią naszego dziedzictwa kulturowego. A jednak czytając ten zbiór, wciąż natrafiamy na dobrze nam znane historie. Dzieje się tak dlatego, że Chaucer wiele wątków zaczerpnął z autorów starożytnych, jak Owidiusz i Liwiusz, a spora część jego opowieści ma swoje odpowiedniki we współczesnym mu „Dekameronie” Boccaccia w naszych czasach zarazy”.
Od sobie dodałbym do powyższego wywodu słowo „prawdopodobnie”, bo pewności, że Kochanowski, a tym bardziej Sienkiewicz nie poznali „Opowieści kanterberyjskich” lub nie zetknęli się z nimi choćby we fragmentach, stuprocentowej być nie może. Nie byłbym też aż takim optymistą co do tego, że w „naszych czasach zarazy” „wracamy” do „Dekame rona”. Jeśli jest powrót, to raczej do głupich filmów klasy C i głupich powieści z kręgu książkowej konfekcji.
Potężny tekst kanterberyjskich historii poprzedza zestawienie opinii o nich. Różnych. Lord George Gordon Byron napisał (1807) w świętoszkowatym duchu, że „Chaucer, pomimo pochwał, jakie na niego spadają, jest dla mnie obsceniczny i odrażający”.
Gail Aschton: „Opowieści kanterberyjskie” Chaucera to tygiel tematów i myśli wyrażonych bogatym amalgamatem stylów i technik, gdzie komiczność miesza się z powagą, a rozrywka z nauką” (1998). Harold Bloom (2008) zaliczył Chaucera do grona pisarzy klasy Dantego, Miltona, Szekspira, Cervantesa, Lwa Tołstoja czy Prousta. Od siebie dodałbym, poza wspomnianym Boccaccio, także asocjacje z Aretino czy Brantômem. Jeśliby spróbować znaleźć jakieś filiacje (raczej słabe i powierzchowne) opowieści Chaucera z literaturą polską, to można by wskazać fraszki Reja czy Kochanowskiego, „Monachomachię” Krasickiego, a po trosze może także obscena fredrowskie typu „XIII księgi „Pana Tadeusza”. Chciałoby się zakończyć rekomendację lektury „Opowieści kanterberyjskich” (które wcześniej ukazały się także, w innym przekładzie w serii „Biblioteki Narodowej” Ossolineum) jakimś soczystym, zachęcającym do lektury cytatem.
Nie jest to łatwe, bo materia jest ogromna, blisko osiemsetstronicowa, a przy tym wielotematyczna, więc wybór trudny. Niech jednak będzie o pewnym kogucie z „opowieści Księdza od Siostry Zakonnej”: „A kury za nim wszystkie poleciały,/Kiedy zawołał je szczęśliwy cały,/ Bo znalazł ziarna jakieś za podwórzem/I już się nie bał, nie był więcej tchórzem./ A Partelotę przeleciał kochaną/Dwadzieścia razy, i to jeszcze rano”. To tyle pikanterii na zachętę do pysznej lektury.
Geoffrey Chaucer – „Opowieści kanterberyskie”, z języka średnioangielskiego przełożył Jarek Zawadzki, ilustr. Maciej Sieńczyk, wstęp Mikołaj Szymański, Biblioteka Śląska 2022, Katowice 2022, str. 796, ISBN 978-83-64210-83-9