8 listopada 2024

loader

Polska epopeja po(na)rodowa

Naturalistyczna proza poświęcona problematyce społecznej, obyczajowej, prawnej i psychologicznej związanej z prokreacją, z rodzeniem, osadzona fabularnie na ogół, choć nie wyłącznie, w przestrzeni szpitali i klinik ginekologiczno-położniczych, sal porodowych oraz domów prywatnych położnic, tworzy już dziś pokaźny nurt w literaturze światowej. „Orestes i wieloryb” Hedwig Rohde, „Regulamin tłoczni win” Johna Irvinga, „Zimowe dzieci” Dei Trier Morch, „Gdzie leży granica?” Davida Lodge, „Akuszerka” Kati Kattu, obszerne fragmenty „Grupy” Mary McCarthy, to tylko niektóre z ważnych tytułów prozy o tematyce „porodowej, położniczej”. W Polsce, z jej pruderyjnym systemem przekazu treści kontrowersyjnych, tradycja tego gatunku jest raczej uboga i poza pochodzącą z lat sześćdziesiątych powieścią Marii Jarochowskiej „Niemiłosierni”, niewiele tytułów o podobnej tematyce można by wskazać. Było też kilka prób w okresie międzywojennym, podejmowanych n.p. przez Jalu Kurka („Grypa szaleje w Naprawie”) czy Wandę Melcer („Przymierze z dzieckiem”).

Jednak właśnie przybyła polskiej prozie powieść o tej tematyce, obszerne, siedemsetstronicowe „Akuszerki” Sabiny Jakubowskiej. Akcja powieści obejmuje rozległy okres lat 1885-1950 i oparta jest na autentycznych wspomnieniach akuszerek wiejskich. Faktura powieści czyni ją prozą fabularną silnie nasyconą aspektem socjologicznym.
„Akuszerki” to powieść socjologiczna, społeczna, obyczajowa, o fakturze naturalistycznej w sferze opisu, która kwestię prokreacji, ciąży i porodu, jak również społecznej i rodzinnej pozycji kobiety ukazuje na szerokim tle, od wiejskiego, który dominuje, po mieszczański. Główną, a raczej wiodącą bohaterką powieści jest akuszerka Franciszka, z jej życiem osobistym i akuszerską służbą przez lata.
Obficie uzupełniając akcję powieściową i dialogi fragmentami tekstów dokumentalnych: wyjątkami z autentycznych regulaminów pracy akuszerek, z przepisów austriackiego (CK) ministerstwa spraw wewnętrznych określających powinności i obyczaje akuszerek oraz tryb kontroli ich pracy, z podręczników dla położnych, instruktarzy lekarskich dotyczących fizjologii porodu i połogu, a także opieki nad noworodkami, autorka uczyniła też z „Akuszerek” powieść dokumentalną, środowiskową, nie bez – choć w minimalnym zakresie – zaznaczenia tła historycznego.
Mamy tu do czynienia z obrazami porodu w wiejskim domostwie („Już Marysia była gotowa do badania, śnieżnobiała pierzyna podniesiona do góry, śnieżnobiała koszula podciągnięta powyżej brzucha, a Marmolka pokazywała córce jak ma rozszerzyć śnieżnobiałe uda. (…) Franciszka uśmiechnęła się do niej uspokajająco i rozpoczęła badanie, jednak nic tam jeszcze nie było przygotowane do porodu”), podawanymi z wyraźną fizjologiczną dosłownością („Wszystko jest już otwarte. Dziecko się urodzi tutaj, jeśli się nie pospieszysz”, „Perkowa podłożyła poszwy pod pośladki rodzącej i zbadała ją przy tej okazji, mówiąc bardzo cicho: – Już jest główka blisko. Popchnij Maryś, zaraz będzie dziecko…”. Są rysy porodowego rytuału związanego z obrzędowością religijną („pomodlili się o szczęśliwy poród (…) uczyniła jej krzyż na czole i bez większych ceregieli podniósłszy spódnicę – na przyrodzeniu”).
Pojawia się motyw narodzin kobiecej samoświadomości cielesnej („I jak ona nazywa cipkę? (…) Wagina. Po łacinie. (…) Podoba mi się. Brzmi tak godnie. Jak wyjdę za mąż, to tylko tak będę mówić do lekarza. Albo do męża. Panie Kobler, wagina czeka”.
Jest też zagadnienie cielesnego wstydu, skrępowania kobiety („Dopilnowawszy prawidłowego ułożenia ciała pacyentki na wznak, z rozłożonymi szeroko nogami, najpierw odkaziła wacikiem umoczonym w płynie antyseptycznym waginę bardzo zawstydzonej, młodej kobiety, a następnie wprawnie wprowadziła cewnik do jej ciała”).
Na tle siermiężnego, wiejskiego obyczaju i praktyki porodowej, jaskrawo odcina się pewne wyrafinowanie procesu przygotowania do porodu w środowisku bogatego mieszczaństwa austriackiego („Do państwa Koblerów zawitał lekarz i został wprowadzony do buduaru pani Albiny, gdzie go przyjęła ubrana w najelegantszy strój poranny. (…) wypytał Albinę o ostatnie krwawienie, jak również o wcześniejsze doświadczenia macierzyńskie, a następnie polecił ułożyć się na łóżku do badania. (…) Dotykał jej brzucha (…) wreszcie skinął na Franciszkę, poprosił odsłonić ciało pani i przysłonić je prześcieradełkiem przed jego wzrokiem, tak aby tylko dłoń jego wybadać mogła jej drogi rodne. (…) Franciszka kształci się na położną – odparła Albina, szykując się do badania. (…) Lekarz domowy rodziny Koblerów potwierdził oznaki ciąży u pani Kobler”. Są akcenty satyry i obserwacji środowiskowej („Z badania wyniknęły wnioski (…) że pani Kobler rodzi tak swobodnie, że to aż nie uchodzi kobiecie o tak delikatnej kondycji. Rozwarcie szybko się zwiększyło nawet przy leżeniu w łóżku. Franciszka zrobiła jej lewatywę i Albina wypróżniła się do porcelanowego podsuwacza najbardziej elegancko, jak umiała, żeby pokazać pokojówkom, że jest prawdziwą damą”. (…) „Żywioł porodu zawładnął Albiną i już dłużej nie dało się udawać wątłej i delikatnej pani. Rodziła jak wulkan, wypluwający lawę z prawdziwym uniesieniem fizycznej przyjemności”).
Pojawia się też kontrowersyjne nieraz z różnych powodów zagadnienie karmienia i opieki nad niemowlętami („Proszę spróbować nakarmić dzieciątko! Poprawiła położnicy poduszkę, rozwiązała jej koszulkę i odsłoniła jedną pierś”).
Pojawiają się też szczegółowe zagadnienia, takie jak niechciana ciąża z gwałtu („Rodząca bardzo cierpiała i nie chciała dać się zbadać. (…) Potwierdziło to przypuszczenia położnej, że dziecko pochodzi z gwałtu”), kwestia przedmiotowej, biernej pozycji kobiety w procesie rodzenia („Kasia zaczęła stękać” (…) postękała znowu i za chwilę pokazało się dziecko” (…) „Rodząc posłusznie poddawała się wszystkim zabiegom”). Pojawia się też kwestia regulacji poczęć i prawnego zakazu przerywania ciąży ( „Jeśli w tym okresie małżonkowie powstrzymają się od stosunków, to nie będzie ciąży” (…) Ale wtedy się najbardziej chce – mówi Czernecka – Cycki trochę bolą, brzuch też, a w środku tak mięciutko, że jak włożyć palec, czujesz już sklepienie pochwy i wejście do szyjki macicy, chętne jak otwarte usta”. „A umiecie spędzić płód? – zaszlochała dziewczyna. Nie umiem i prawo mi tego zabrania – stwierdziła, nie pozostawiając jej cienia nadziei – Ty byś mogła umrzeć, a ja bym poszła do więzienia”).
Opowieść Sabiny Jakubowskiej jest nieskrępowanym konwencjami społecznymi, szczerym, nieupiększonym obrazem procesu prokreacji na przestrzeni dziesięcioleci, z punktu widzenia kobiety i krępujących ją rozlicznych uwikłań klasowych, obyczajowych, religijnych i prawnych.

Sabina Jakubowska – „Akuszerki”, Grupa Wydawnicza Relacja, Warszawa 2022, str. 704, ISBN 978-83-66997-68-4

Krzysztof Lubczyński

Poprzedni

Sadurski na dzień dobry

Następny

Gender i jego wrogowie