4 maja 2024

loader

Raczej bandytyzm, niż mesjanizm

fot. wydawnictwo Teologia Polityczna

Po wybuchu wojny rosyjsko-ukraińskiej zainteresowanie Rosją i mechanizmami, które nią rządzą, wzrosło intensywnie. Cały światowy komentariat na wyścigi analizuje syndrom rosyjski, postać Władimira Putina oraz rozmaite sfery rosyjskiego życia, militarnego, ekonomicznego, społecznego etc.

To zrozumiałe, że wiele narodów, państw, społeczeństw poczuło się po 24 lutego 2022 roku w większym czy mniejszym stopniu, mniej czy bardziej bezpośrednio zagrożonych rosyjską agresją. Do grona komentatorów prezentujących swój punkt widzenia na kwestię rosyjską dołączył też polski publicysta Piotr Skwieciński, od szeregu lat pracujący w Moskwie. Swoje rozważania, wydane nakładem Teologii Politycznej rozpoczyna Skwieciński od cytatu z Waltera Schubarta, niemieckiego filozofa kultury z początku XX wieku: „Rosjanie odruchowo wiążą swoje problemy i cele polityczne z najważniejszymi zagadnieniami ludzkiej egzystencji. Nie odnaleźliby żadnego sensu w losie własnego narodu, gdyby jednocześnie nie odkrywał im on losu całego świata. Bez żadnej przesady można powiedzieć, że Rosjanie posiadają doprawdy najgłębszą i wszechogarniającą narodową ideę – ideę zabawienia całej ludzkości”.

Powołanie się na efektowną teorię myśliciela sprzed wieku od początku nadaje pracy Skwiecińskiego historiozoficzny sznyt, ale realna ocena obecnej Rosji skłania do sceptycyzmu w stosunku do tego rodzaju koncepcji interpretacyjnych. Wydają się one być zbyt dla współczesnej Rosji pochlebne, jako że prawda jest raczej dużo bardziej prosta. Wypada się raczej obawiać, że nie przywołany w cytacie narodowy rosyjski mistyczny mesjanizm, ale naga, brutalna siła, nagie interesy ekonomiczne oraz imperatyw państwa bandyckiego kierują Rosją i jej władzą. Abstrakcyjny charakter teorii Schubarta zdaje się potwierdzać też fakt, że był on zafascynowany Rosją i jej kulturą, wydawał się szczerze wierzyć, że Rosja zbawi Europę, a to właśnie takie fascynacje inspirują do podobnych, nieco fantazyjnych, efektownych koncepcji. Zresztą, osobisty los Schubarta, śmierć w radzieckim łagrze w Kazachstanie w 1942 roku, okazał się ponurą, ironiczną puentą jego rosyjskiej fascynacji.

Skądinąd, rolę membrany koncepcji Schubarta odegrali, jakże by inaczej, rosyjscy, wielkoruscy nacjonaliści, także spod znaku cerkwi prawosławnej, „obrońcy Dobra” i „bojownicy przeciw światowemu Złu”, „toczący bitwę z Antychrystem”. Jakże znamienne jest, że często narody o wątpliwej reputacji budują swoje samopoczucie poprzez samodurstwo i nacjonalistyczną pychę, nieracjonalna, ale pełną złej energii. Dlatego użycie przez Skwiecińskiego zwrotu „intelektualne źródła Buczy” jest nadaniem znaczenia kompletnie fałszywej tezie. Nie ma żadnych „intelektualnych źródeł Buczy”.

Nie ma co do tego mieszać Sołowiowa, Szestowa, Rozanowa, Dostojewskiego, Tiutczewa i innych myślicieli i twórców rosyjskich. Jedynym „źródłem Buczy” jest stara jak świat, ordynarna, brutalna, prymitywna żądza mordu. Po owym „historiozoficznym” wstępie Skwieciński powrócił jednak na tory analizy realistycznej, której dokonał w kilkunastu rozdziałach, aczkolwiek historia systematycznie w tych rozważaniach powraca. Nie jest łatwo zreferować rozważania Skwiecińskiego obejmujące rosyjski „kosmos”, bo sam autor nie znalazł dla nich jakiegoś wyraźnego wspólnego mianownika, nie dążył na siłę do puenty, do zamykającej konkluzji. Pokazał jak Rosja wygląda, w całym jej chaosie i złu. I bardzo trafnie dodał znak zapytania do tytułu swojej pracy „Koniec ruskiego miru”.

Bo jeśli dałoby się wyciągnąć z jego książki jakąś ewidentną puentę, jakąś niekwestionowalną konkluzję, to brzmiałaby ona tak: nic z tego, co można zaobserwować w Rosji, ani na jotę nie zwiastuje „końca ruskiego miru”. Niestety. I nie ja jeden chciałbym się mylić.

Krzysztof Lubczyński

Poprzedni

Anna Rochowska dyrektorką Teatru Rozmaitości

Następny

Libkowa tabloidyzacja nauki