2 grudnia 2024

loader

Reforma rolna w atrakcyjnej lekturze

Niejednemu czytelnikowi perspektywa czytania o reformie rolnej może kojarzyć się z mało interesującymi, nieatrakcyjnymi wrażeniami, a w samym tym określeniu tkwi jakiś ładunek szarej „przyziemności”. Można też mieć wrażenie, że o reformie rolnej czytało się już dziesiątki razy, w artykułach prasowych i znajdując wzmianki, akapity, rozdziały o niej w historycznych syntezach czy podręcznikach szkolnych do nauki historii.

Mnie utkwiły w pamięci n.p. publikacje historyczno-propagandowe o reformie rolnej czytane w okresie PRL, z jednej strony aprobatywne czy nawet apologetyczne w stosunku do tego społecznego procesu, jaki od 1944 dokonał się na polskiej wsi, z drugiej akcentujące wrogość politycznej reakcji do reformy, co wyrażało się m.in. morderstwami dokonywanymi przez bandy reakcyjnego podziemia dokonywanymi na chłopach przyjmujących ziemię z nadziału, względnie na przedstawicielach władzy zajmujących się parcelacją.
Jednak lektura studium „Był dwór, nie ma dworu. Reforma rolna w Polsce” Anny Wylegały (rocznik 1982) jest bardzo interesująca, fragmentami nawet narracyjnie barwna. To nie pierwsza syntetyczna publikacja o reformie rolnej. „Szkielet administracyjny oraz zasady i chronologia reformy zostały dość solidnie opisane w pracach powstałych przed 1989 rokiem i moja książka skwapliwie czerpie w tym względzie z dokonań poprzedników – napisała we wstępie autorka – Niektóre z tych prac, zwłaszcza wcześniejsze, są mocno nacechowane ideologicznie, inne charakteryzuje już powściągliwszy język, studia powstałe w ostatnim dziesięcioleciu Polski Ludowej zaś, szczególnie te poświęcone konkretnemu regionowi, stanowią już bardzo wartościowe źródło do rekonstrukcji tego, co stało się na polskiej wsi po roku 1944. Jednak ogromna większość tych prac dotyczy aspektów politycznych czy gospodarczych reformy, skupia się na roli PPR, aktywu robotniczego i przedstawia reformę w paradygmacie walki klasowej, przytacza dokładne statystyki dotyczące ilości rozparcelowanych gruntów i inwentarza, ale niewiele mówi na temat tego, co działo się na wsi po triumfalnym zakończeniu rozdawania ziemi, nie wspominając już o tym, że pomija milczeniem los wywłaszczonego ziemiaństwa”.
Anna Wylegała przywołuje tu takie syntezy zjawiska reformy rolnej, jak „Dzieje polskiej reformy rolnej 1944-1948” Henryka Słabka (1972), czy „PPR w walce o podział ziemi obszarniczej” Władysława Góry (1962). Są one interesujące z faktograficznego punktu widzenia, ale nie dotykają problematyki socjopsychologicznej tamtego czasu, nie dotykają sfery doznań ludzkich: uwłaszczanych, wywłaszczanych i przedstawicieli władzy uczestniczących w tym procesie. Stąd cenne prace wspomnianych i innych historyków tego okresu pozbawione lub prawie pozbawione były aspektu antropologicznego, zapisu indywidualnych poglądów, postaw, przeżyć uczestników i obserwatorów procesu reformy rolnej. Problematyka tak była wprawdzie podejmowana przez różnych autorów, ale jest rozproszona „po piśmiennictwie”, więc pozbawiona waloru syntetycznego. I właśnie tę lukę – koncentrując się nie na statystykach, strukturach, czy zagadnieniach administracyjnych, lecz na przeżyciach ludzkich – starała się wypełnić autorka studium. Rozumiejąc przy tym, że stworzenie całościowej, opisowej syntezy procesu reformy rolnej na całym terytorium Polski wymagałoby podjęcia nieporównywalnie szerzej zakrojonego przedsięwzięcia badawczego, możliwego do realizacji raczej przez zespół badaczy, niż przez jedną osobę – autorka skoncentrowała się głównie na jednym regionie, na Kielecczyźnie. To optymalny wybór, bo w tym regionie kraju obraz reformy rolnej niejako się „uśrednia”. Nie było tu na ogół wielkiej własności ziemskiej i najbardziej okazałych dworów (n.p. w przeciwieństwie do Wielkopolski). Nie dotyczy też Kielecczyzny wymiar narodowościowy wywłaszczeń, jak w przypadku poniemieckich Ziem Odzyskanych.
Z tego powodu obraz reformy w tym regionie może odgrywać rolę opisu najbardziej typowego, reprezentatywnego, funkcję „pars pro toto”. Swoje studium oparła autorka na dostępnych źródłach i literaturze przedmiotu, ale przede wszystkim (i to stanowi esencję jej studium) na relacjach żyjących uczestników i obserwatorów zdarzeń, uwłaszczanych i wywłaszczanych, a także ich dzieci i wnuków. Nic tak nie unaocznia i nie ucieleśnia abstrakcyjnych z dalekiej perspektywy zjawisk, jak ludzki, subiektywny punkt widzenia, jak obrazowe i soczyste nieraz relacje i oceny. Być może znawcy tematu, naukowcy, będą mieli do tej pracy swoje fachowe, krytyczne uwagi. Dla laika lektura ta, zaczynająca się tytułem pierwszego rozdziału, „Pan już nie jest dziedzicem” (słowa skierowane do jednego z właścicieli przez jego byłego pracownika) jest prawdziwie interesująca.
Anna Wylegała – „Był dwór, nie ma dworu. Reforma rolna w Polsce”, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2022, str. 389, ISBN 978-83-8191-417-8

Redakcja

Poprzedni

Nic się nie dzieje, ale wybornie opisane

Następny

Rozczarowanie i śmierć konserwatysty