8 listopada 2024

loader

Reportaż nieprzyjemny

Nie jest to literatura przyjemna, taka do sycenia się nią jak miodem pitnym, choć jest wybitna, bo to reportaż wysokiej próby, mocno osadzający się w pamięci i wyobraźni. Sekwencja okropności: wojna, śmierć, rany, gwałt, strach, nędza, brud, stałe poczucie zagrożenia.

Koncentrowanie się jednak na wysokiej klasy odautorskiej narracji byłoby swoistym pięknoduchostwem, w tym przypadku niestosownym. Tym bardziej, że znów przydarza się nam lektura, która czystym trafem wpisuje się w to co dzieje się niedaleko do granic Polski, między pobratymczymi krajami: Rosją i Ukrainą.
Przede wszystkim trzeba wyrazić podziw dla odwagi słowackiego reportera Tomáša Forró , który pojechał do Donbasu opisywać nie swoją w końcu wojnę, choć jest tam i wątek wywodzący się z jego ojczyzny. Związany on jest z postacią młodego prażanina, skromnego „żołnierzyka” świata przestępczego który wyruszył ze swojej ojczyzny walczyć za Rosję. Reporter porusza się po tym piekle pośród przedstawicieli obu walczących stron – Ukraińców i separatystów donbaskich oraz pośród ludności cywilnej po bu stronach. Straszliwa nienawiść, którą wzajemnie do siebie żywią obie strony wojennego konfliktu od czasu do czasu uderza rykoszetem w samego reportera. Spotyka się z nieufnością, z agresją z obu stron.
Momentami są to sytuacje na graniczy zagrożenia dla jego zdrowia i życia. Reporter, choć jego sympatie generalnie sytuują się po stronie ukraińskiej, a nie rosyjsko-separatystycznej, nie lukruje żadnej ze stron, stale wykracza poza czarno-białą propagandę obu stron konfliktu. Współczuje Ukraińcom, ale nie skrywa ostrej krytyki w stosunku do niektórych przejawów ukraińskiego życia społecznego. Po obu stronach pokazuje agresję, pijaństwo, ohydny „maczyzm”, pogardę dla kobiet i instrumentalne ich traktowanie.
Pokazuje, że mentalnie i społecznie chory, okrutny jest zarówno świat rosyjski, jak i ukraiński. Może także dlatego swój reportaż opatrzył autor dedykacją: „Matkom, które wychowały morderców i ich ofiary – po obu stronach frontu”. To jest książka na wskroś uczciwa.
Tomáš Forró jest uczciwy także wobec czytelników: „Od ostatnich wydarzeń opisanych w tej książce do chwili jej publikacji po polsku upłynęły mniej więcej dwa lata.
W dynamice standardowych konfliktów zbrojnych to bardzo długi okres, który mógłby sprawić, że treść książki stałaby się się już niezbyt aktualna. Jednak na wschodzie Ukrainy nie rozgrywa się żaden standardowy konflikt, a ja nie starałem się opisywać jego aktualnego przebiegu czy najświeższych wydarzeń”. Niestety, obraz wydarzeń, pokazany przez reportera, z punktu widzenia dodatkowego „poślizgu” czasowego, jaki nieuchronnie wyniknął z czasu niezbędnego do przygotowania polskiego przekładu, nie jest ani trochę nieaktualny.
Nie tylko nie zmieniło się na lepsze, lecz jest jeszcze gorzej. W obliczu nowego wojennego napięcia rosyjsko-ukraińskiego, które ciągle ma miejsce gdy piszę te słowa – to wszystko co opisał reporter w „Apartamencie Hotelu Wojna” bez wątpienia ulega wzmożeniu do sześcianu. Cała galeria, potwornych, psychopatycznych, okrutnych morderców po obu stronach.
Opisy, których nawet nie chce się, przytaczać, tak są okrutne, tak potworne. Zdziczałe do ostatnich granic okrucieństwo wobec ludzi i zwierząt, wszechobecne, sponiewierane trupy, spalone budowle, wszechobecna woń spalenizny, agresji i nędzy. Jedyną jasną stroną tego obrazu zdarzają się być kobiety, choć nie wszystkie. Opowiada o tym reporter w rozdziale „Gwałt”, którego bohaterką jest Ukrainka Liza, gwałcona przez zwyrodniałego ojca-alkoholika i bita przez zapijaczonego, agresywnego męża, z niebywałą cierpliwością, kolosalnym wysiłkiem i dobrocią próbująca ogarnąć w tych potwornych warunkach życie swoje i trojga swoich dzieci.
Trudno się pisze o tym reportażu. Ręka powstrzymuje się od jakichkolwiek stylistycznych akcentów, bo wydają się niestosowną w tym miejscu retoryką. Nie chce się nawet sięgać po analogie do tradycji literatury wojennej, od „O wojnie galijskiej” Juliusza Cezara poprzez „Na Zachodzie bez zmian”, po współczesne reportaże z najnowszych wojen, z Bałkanów, z Syrii, etc. Nie chce się nawet cytować „mocnych” fragmentów, których pełno tu na każdej z czterystu stron. To byłoby za łatwe i mogłoby wyglądać na zachęcanie do lektury metodą epatowania czytelnika obietnicą „mocnych wrażeń”.
Ale tu nie mamy do czynienia z tabloidem, który z najdrobniejszej sprawy potrafi zrobić aferę przy użyciu wielkich i krzykliwych czcionek. Tu mamy do czynienia z realną „do bólu” potwornością.
Tomáš Forró – „Apartament w Hotelu Wojna. Reportaż z Donbasu”, przekł. Andrzej S. Jagodziński, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2021, str. 430, ISBN 978-83-8191-354-6

Krzysztof Lubczyński

Poprzedni

MFR – człowiek który ulepszał polski socjalizm

Następny

W cieniu biblijnego Araratu