19 kwietnia 2024

loader

Sztuka pantomimy jest teatrem aktualnym i interesującym

fot. Bartlomiej Ostapczuk - Facebook

Udało nam się przez te lata pokazać, że sztuka pantomimy jest teatrem aktualnym i interesującym – mówi z okazji jubileuszu 20-lecia Teatru Pantomimy Mimo jego założyciel aktor-mim, reżyser i dyr. artystyczny Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Mimu Bartłomiej Ostapczuk.

Grzegorz Janikowski: Mija 20 lat od chwili, gdy założył pan Teatr Pantomimy Mimo. Początkowo był to teatr jednego aktora, ale dość szybko przekształcił się w międzynarodowy zespół. Skąd wziął się pomysł na utworzenie w 2002 r. teatru pantomimy i jakie były jego początki?
Bartłomiej Ostapczuk: U początków Teatru Pantomimy Mimo była – i nadal jest – moja fascynacja sztuką pantomimy. Mając już jakieś doświadczenia teatralne, założyłem teatr i przyznam, że nie wiedziałem, dokąd mnie ta przygoda zaprowadzi. Miałem jednak głębokie poczucie, że to jest właściwa droga i nigdy nie miałem wątpliwości, że tak jest.
Ta pasja towarzyszy mi od 16 roku życia, kiedy po raz pierwszy obejrzałem spektakl pantomimy – i dziś jestem wszechświatowi wdzięczny za wybory, których dokonałem.
Zrealizowałem jednoosobowy spektakl pt. „Program nr 1” i tym przedstawieniem udało mi się wówczas wygrać warszawski Festiwal Teatrów Jednego Aktora.
Pomysł na teatr pantomimy w Warszawie bardzo szybko zarezonował. Przyszła pierwsza osoba, która zapytała, czy nie chciałbym poprowadzić zajęć. Potem pojawili się kolejni chętni. Zajęcia prowadziłem w Mazowieckim Instytucie Kultury, a po pierwszych trzech latach działalności okazało się, że w moim międzynarodowym zespole znajdują się artyści z Japonii, Portoryko, Stanów Zjednoczonych i Polski. Okazało się, że przekroczenie bariery językowej, bo sztuka pantomimy jest uniwersalna, pozwoliło stworzyć przestrzeń twórczą dla wielu osób, które przebywały w Warszawie.

Widzom pantomima kojarzy się z często poetyckimi, bez słownymi spektaklami w salach teatralnych. Natomiast już od 2010 r. zaczął pan realizować także przedstawienia plenerowe. Jak narodził się pomysł, by wyjść z pantomimą w otwartą przestrzeń?
Dla aktora najważniejsze jest, żeby występować – bo tylko tak siebie buduje, doświadczając i na nowo odnajdując źródła inspiracji. Mieliśmy kłopoty lokalowe, grywaliśmy niezbyt często. Pomyślałem wtedy, czemu by nie realizować spektakli w plenerze?
Kiedy oglądałem festiwale teatrów ulicznych i plenerowych, zawsze brakowało mi teatru pantomimy. Nie samego ruchu, bo tego w spektaklach bywa dużo, ale teatru, w którym widziałbym aktora, który jest świadomy ruchu i jego znaczenia. Zaczęliśmy tworzyć kolejne przedstawienia i tak na przestrzeni tych lat daliśmy 14 premier.
Po pandemii, dziś jestem jeszcze bardziej przekonany, że ludzie potrzebują sztuki – takiej, która sprawia, że możemy „w ciszy” być z aktorami i przez jakiś czas odbyć wspólną teatralną podróż. Bo od początku chciałem, żeby nasz teatr zaistniał w przestrzeni publicznej, wierząc, że pantomima będzie jakąś alternatywą.
Artyści pantomimy na scenie w budynku pracują w innych warunkach, a w plenerze natykają się na odmienne wyzwania. Jednym z naszych pierwszych przedsięwzięć plenerowych była wyprawa na Podlasie, gdzie graliśmy spektakle w malutkich miejscowościach, po wsiach. Okazało się, że przychodzili ludzie, którzy po raz pierwszy widzieli spektakl teatralny na żywo. Spotkania z nimi były dla nas czymś niesamowitym. Mimo że minęło już kilkanaście lat – pamiętam ich wypowiedzi, refleksje, serdeczność.
Przede wszystkim jednak udało nam się przez te lata pokazać, że sztuka pantomimy jest teatrem aktualnym i interesującym.

Przez 20 lat zrealizowaliście 14 premier. Czy jest spektakl, do którego pan powraca, który ceni najwyżej?
To podchwytliwe pytanie. Myślę, że przy spektaklach scenicznych i plenerowych zawsze sprzyjało mi szczęście, bo ja te przedstawienia realizowałem z głębi serca. Wystawiałem tylko takie, które naprawdę chciałem zrobić. Czy to zapraszając twórców, którzy przygotowywali przedstawienia z zespołem Teatru Pantomimy Mimo i Warszawskiego Centrum Pantomimy, czy też samemu pisząc scenariusz i reżyserując zawsze robię coś, co uwielbiam robić. Oczywiście, każdy ze spektakli ma inną mapę emocjonalną, jest inną opowieścią, jednak zawsze źródłem jest moje uwielbienie tego rzemiosła.
Później, kiedy eksploatujemy spektakle i gramy je dla widzów, najbardziej lubię przedstawienie, w którym tego dnia gram. Jeżeli gramy trzy różne tytuły w ciągu tygodnia – gdy ktoś mnie pyta, który jest najważniejszy – odpowiadam ten, w którym występuję dzisiaj, bo właśnie on sprawia mi teraz ogromną radość i dzięki temu mogę spełniać swą pasję.

W lipcu przygotowali państwo jubileuszową premierę „Piękne nic”. Pokazano go w Warszawie, a następnie Teatr Pantomimy Mimo gościł z nim na 24. Międzynarodowym Festiwalu Teatrów Plenerowych i Ulicznych „FETA” w Gdańsku. W lipcu wystąpią państwo jeszcze np. na 14. Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym „Wertep” na Podlasiu. O czym opowiada ten spektakl?
To prawda, mamy to szczęście występować na fantastycznych festiwalach teatralnych, lecz nie zapominamy o warszawskiej publiczności. Już 21 sierpnia pokażemy nasze nowe przedstawienie znów dla stołecznych widzów w Rembertowie. Kolejne warszawskie pokazy planujemy w pierwszej połowie września. Warto wspomnieć, że spektakl „Piękne nic” udało nam się zrealizować dzięki wsparciu finansowym m.st Warszawa, a teraz my możemy się odwdzięczyć grając.
Podkreślę tylko, że na znakomitym festiwalu „FETA” w Gdańsku byliśmy jedynym teatrem pantomimy. Po czterech dniach intensywnych występów na „FECIE” jestem wdzięczny za to, że ludzie zgodzili się spotkać i doświadczyć naszego rzemiosła, bo w naszej sztuce przede wszystkim stawiamy na ciszę, która jest skarbem. Jest bardzo potrzebna, żeby usłyszeć siebie, drugą osobę. Na każdy nasz spektakl przychodziło około tysiąca osób. Natomiast ostatniego dnia, w niedzielę, widzowie, którzy przyszli na spektakl, stali przez 40 minut w ulewnym deszczu i czekali, kiedy będziemy mogli zacząć przedstawienie. Ta publiczność dała świadectwo, że naprawdę warto dla nich tworzyć sztukę. Wszyscy byliśmy mokrzy, scenografia zamoczona, ale ten moment „pięknej ciszy” wydarzył się. U niektórych pojawiły się łzy wzruszenia.
Wracając do pytania, skąd tytuł „Piękne nic”? Pomyślałem sobie, że aktualnie powstaje tak wiele spektakli, które bardzo mocno chcą mówić o polityce, komentować rzeczywistość, odnosić się do sytuacji międzynarodowej. To jest oczywiście ważne i wartościowe.
Mam jednak poczucie, że być może powoli zatracamy możliwość obcowania ze sztuką jako taką, a przecież ludziom zawsze był i jest potrzebny kontakt ze sztuką, która zbudowała cywilizację. Jednak obecnie, przy całym tym rozwoju technologii, ciągłej stymulacji umysłów, jestem przekonany, że wszystkie formy sztuki ciała, poezji działań fizycznych powinny się zasadzać na obecności artysty. Dlatego pomyślałem, że napiszę i wyreżyseruję spektakl o tym, co tkwi w mojej głowie i w moim sercu. Taki, którego konstrukcja będzie wywiedziona z poetyki snu; w którym ciąg przyczynowo-skutkowy nie będzie oczywisty. Jest w nim miejsce i na humor, i na poezję ciała. To teatr ożywionego przedmiotu, z odrobiną absurdu.
To spektakl, który widz za pomocą skojarzeń będzie musiał sam sobie opowiedzieć. Kiedyś, gdy opowiadałem przyjacielowi o pomyśle na to przedstawienie, ocenił, że to będzie taki spektakl o niczym, co można byłoby precyzyjnie nazwać. Pomyślałem, że to fantastycznie. Niech to będzie przedstawienie o „pięknym niczym”.
Spektakl powstawał długo, miesiącami na próbach. W sumie trwało to cztery miesiące. Sam nie wiem, czy to ja napisałem jego scenariusz czy też on „pozwolił mi się napisać”. Pokazujemy go teraz na festiwalach i z ciekawością słucham opinii, o czym on jest dla widzów.
To, co słyszymy od nich, jest piękne i często zaskakujące. Ostatni tytuł recenzji brzmiał „Wspaniałe coś”.

Pomimo pandemii udało się panu zorganizować i przeprowadzić jesienią 2021 r. w Warszawie 21. Międzynarodowy Festiwal Sztuki Mimu. Czy w tym roku odbędzie się 22. festiwal?
Zdecydowanie tak. Bardzo zależy mi, aby nie było roku, kiedy festiwal się nie odbędzie. W tych niepewnych czasach ta ciągłość jest niezwykle ważna nie tylko dla nas, ale też dla widzów i środowiska twórców pantomimy w Europie. Zorganizujemy go w Warszawie tym razem między 10 a 16 października.
W nowym sezonie planujemy również wznowienie zajęć Studia Pantomimy oraz innych aktywności związanych z rozwojem sztuki pantomimy.

Prapremiera spektaklu „Piękne nic” odbyła się 2 lipca na terenie parkingu przed Ursynowskim Centrum Kultury „Alternatywy” w Warszawie. Scenariusz i reżyseria – Bartłomiej Ostapczuk. Muzyka – Przemysław Wojsław. Scenografię zaprojektował Dawid Wojtecki, a kostiumy – Hultaj Polski. Maski wykonała Paulina Staniaszek. Występują: Bartłomiej Ostapczuk, Olga Gąsowska (z udziałem Zuzanny Ziółek i Jana Duszy).

Bartłomiej Ostapczuk jest aktorem-mimem, reżyserem przedstawień teatru pantomimy, autorem choreografii, ruchu scenicznego, nauczycielem. Jest dyrektorem artystycznym Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Mimu w Warszawie; pomysłodawcą i założycielem Warszawskiego Centrum Pantomimy i Teatru Pantomimy Mimo.

Gościnnie naucza teatru pantomimy w szkołach teatralnych w Polsce i zagranicą. W latach 1998-2001 był aktorem Warszawskiego Teatru Pantomimy oraz Studia Mimów. Sztuki teatralnej uczył się w Polsce, USA i Hiszpanii. Od 1999 r. jako aktor wystąpił w ponad 40 przedstawieniach teatralnych.

Jest laureatem, m.in: Grand Prix Festiwalu Teatrów Jednego Aktora (Warszawa 2003), wyróżnienia za najlepszy scenariusz i reżyserię na Festiwalu „Komediada” w Odessie (2014). W 2020 r. otrzymał medal Prezydenta Miasta Lublin „w uznaniu osiągnięć w pracy artystycznej oraz za wkład w rozwój polskiej sceny teatralnej”.

pau/pap

Redakcja

Poprzedni

Gdzie się podziała Marta Kwaśnicka?

Następny

Państwo otwartych frontów