Zwiększa się liczba zachorowań i zgonów z powodu większości nowotworów przewodu pokarmowego – ostrzega prof. Jarosław Reguła, konsultant krajowy w dziedzinie gastroenterologii w rozmowie ze Zbigniewem Wojtasińskim. Aż trzy tego typu nowotwory należą do najbardziej śmiertelnych.
Nowotwory przewodu pokarmowego są zmorą onkologii. Zachorowalność z ich powodu stale się zwiększa – w Polsce jak i na świecie. Częściej chorujemy na raka jelita grubego, ale wzrasta też liczba przypadków raka wątroby – w USA od lat 80. XX w. zwiększyła się ona aż trzykrotnie. Jednocześnie trzy nowotwory przewodu pokarmowego: rak trzustki, rak pęcherzyka żółciowego oraz wątroby i wewnątrzwątrobowych dróg żółciowych, Amerykańskie Towarzystwo Onkologiczne (ACS) umieściło na liście 10 najbardziej śmiertelnych nowotworów.
To prawda, zwiększa się liczba zachorowań i zgonów z powodu większości nowotworów przewodu pokarmowego. Dotyczy to szczególnie raka jelita grubego, bo jest on ściśle związany ze stylem życia – niewłaściwym odżywianiem się, brakiem ruchu i otyłością.
Badania to potwierdzają, czy takie są jedynie przypuszczenia?
Tak, badania to potwierdzają, trudniej jest jedynie przekonać ludzi do bardziej zdrowego stylu życia. Łatwiej się żyje, gdy nie musimy się przejmować i przestrzegać pewnych zaleceń. A jeśli nawet mamy jakieś postanowienia, to na ogół bardzo szybko o nich zapominamy.
A zachorowalność na kolejne nowotwory przewodu pokarmowego rośnie…
Niestety, zwiększa się też zachorowalność na raka wątrobowokomórkowego, czyli pierwotnego raka wątroby. Jednym z powodów jest wirusowe zapalenie wątroby, które może doprowadzić do marskości wątroby, a następnie do zmian nowotworowych. Jednak z tymi infekcjami coraz lepiej sobie radzimy. W przypadku wirusowego zapalenia wątroby typu C mamy skuteczne leczenie, z kolei przed wirusowym zapaleniem wątroby typu B chroni szczepienie.
Skąd zatem ten wciąż utrzymujący się wzrost zachorowań?
Narasta otyłość i tzw. zespół metaboliczny oraz choroba stłuszczeniowa wątroby, która też prowadzi do marskości wątroby, a to sprzyja powstawaniu raka wątrobowokomórkowego.
Najbardziej śmiertelny nowotwór w ocenie Amerykańskiego Towarzystwa Onkologicznego to rak trzustki.
Niestety, zachorowalność na ten nowotwór również wyraźnie wzrasta we wszystkich krajach Europy. A jeszcze do niedawna był to raczej rzadki nowotwór.
Dlaczego u większości pacjentów jest on wyrokiem śmierci?
Tak się nadal uważa, bo nie ma czym go leczyć. To znaczy są dostępne terapie, ale ten nowotwór sprytnie się przed nimi broni. Przykładowo z nowszych metod leczenia w onkologii – nieskuteczna okazała się immunoterapia, znakomicie się sprawdzająca w raku płuca czy czerniaku. Mimo to są pacjenci, którzy z rakiem trzustki żyją wiele lat. To nie zawsze jest wyrok śmierci.
A jak jest z rakiem żołądka?
W przeliczeniu na liczbę mieszkańców zachorowań na ten nowotwór jest mniej, i podobnie jest z umieralnością. Jednak bezwzględna liczba przypadków raka żołądka wzrasta, gdyż zwiększa się liczba ludzi na świecie.
Czyli indywidualnie ryzyko zachorowania na raka żołądka jest mniejsze?
W tym przypadku jest to związane ze spadkiem częstości zakażenia bakterią Helicobacter pylori, która się rozwija w warstwie śluzu wyścielającego wnętrze żołądka człowieka i która jest uznanym czynnikiem ryzyka. Zmiany w tym zakresie są spore. Jeszcze 20 lat temu aż 70 proc. naszych rodaków było zakażonych tą bakterią, a teraz jedynie 20 proc. ludzi młodych – dwudziesto- i trzydziestolatków. Trzeba pamiętać, że im dłużej występuje ta infekcja, tym większe jest ryzyko rozwoju raka żołądka.
Kiedyś tłumaczono, że zachorowalność na raka żołądka zaczęła spadać wraz z pojawieniem się w naszych domach lodówek.
Tak, to prawda. Lodówki zastąpiły tradycyjne metody konserwacji żywności, głównie za pomocą soli. Zmniejszyły też znacząco spożycie żywności zawierającej pleśń, która może być rakotwórcza.
Przejdźmy do raka przełyku. To również jeden z najbardziej śmiertelnych nowotworów. Na liście Amerykańskiego Towarzystwa Onkologicznego znalazł się na czwartym miejscu, tuż przed rakiem wątroby i wewnątrzwątrobowych dróg żółciowych. W USA pięć lat z jednym, jak i z drugim nowotworem od postawienia diagnozy przeżywa zaledwie co piąty pacjent.
Trzeba odróżnić dwa główne typy raka przełyku: rak płaskonabłonkowy występujący w górnej części przełyku i rak gruczołowy w jego dolnej części. Ten pierwszy związany jest z paleniem papierosów, nadużywaniem alkoholu i innych używek oraz częstym wypijaniem gorących napojów. Zaczyna jednak przeważać rak gruczołowy, do którego może doprowadzić tzw. przełyk Barretta (powodowany zarzucaniem, tzw. refluksem kwasu żołądkowego do przełyku), a także jest związany z infekcją H. pylori i otyłością.
Jak jest w Polsce?
U nas wciąż dominuje rak płaskonabłonkowy, podobnie jak w krajach azjatyckich.
Coraz częściej pojawiają się ostrzeżenia, że rakowi przełyku sprzyja zakażenie wirusem brodawczaka ludzkiego HPV, tym samym, który zwiększa ryzyko raka szyjki macicy u kobiet.
Dotyczy on raka płaskonabłonkowego, jak również nowotworów jamy ustnej. Wynika to z tego, że ten sam typ nabłonka znajduje się w drogach rodnych u kobiet, jak i w przełyku.
Mamy wzrost zachorowań na raka przełyku związanego z tą infekcją? W USA i Europie Zachodniej pojawiły się ostrzeżenia, że sprzyja temu seks oralny?
Tak może być. Trzeba jednak pamiętać, że na przykład w Anglii wzrasta zachorowalność na gruczołowego raka przełyku, czyli niezwiązanego z wirusem HPV. I to on zaczyna dominować. W Polsce nadal przeważa rak płaskonabłonkowy przełyku.
Pojawiły się inne zagrożenia, na przykład COVID-19?
Tak, COVID-19 jest nowym wyzwaniem. Dotyczy ono jednak wszystkich chorób nowotworowych, gdyż doszło do opóźnień we wczesnym wykrywaniu nowotworów. To już zaczęliśmy odczuwać, gdyż częściej nowotwory wykrywane są na późniejszym etapie rozwoju., Obawiamy, że może być jeszcze gorzej.
A sam COVID-19 może być czynnikiem sprzyjającym nowotworom?
Raczej nie bezpośrednio, chociaż trwają badania, które mają wyjaśnić czy tzw. long COVID może mieć z tym jakieś związek. Wiemy, że wpływa na wiele narządów i może powodować przewlekłe stany zapalne, a to z kolei może sprzyjać rozwojowi różnego typu nowotworów, nie tylko przewodu pokarmowego. Podobnie zresztą działa otyłość, która również powoduje w organizmie przewlekły stan zapalny. Bo to nie jest tylko tak, że się zwiększa w organizmie masa tłuszczu. W tkance tłuszczowej wytwarzane są prozapalne cytokiny stymulujące procesy, które mogą doprowadzić do zmian nowotworowych. To jednak musi być wieloletnia stymulacja.
Porozmawiajmy jeszcze o jednym zagrożeniu. Czy kamica żółciowa zwiększa ryzyko raka pęcherzyka żółciowego, również jednego z najbardziej śmiertelnych nowotworów? Czy należy ją usuwać, jak tylko kamienie zostaną wykryte, a tym bardziej – gdy powodują dolegliwości?
Gdy kamica żółciowa powoduje dolegliwości, ataki bólu, to nie ma wątpliwości – trzeba usunąć pęcherzyk żółciowy. Inaczej jest w przypadku pacjentów, którzy nigdy nie mieli ataku kolki żółciowej ani objawów kamicy, poza pobolewaniami i wzdęciami, które zresztą nie muszą być z nią związane.
W pęcherzyku żółciowym może być kamień czy inaczej – złóg, niepowodujący żadnych dolegliwości?
Jak najbardziej. To może być nawet sporych rozmiarów kamień o średnicy 2 cm lub więcej, całkowicie bezobjawowy i to przez wiele lat.
Co wtedy?
Może się rozwijać stan zapalny, który sprzyja powstawaniu różnego rodzaju powikłań, w tym również rozwojowi raka pęcherzyka żółciowego. Przeważa zatem pogląd, że wieloletniej, nawet bezobjawowej kamicy, nie należy tolerować. I lepiej kamień usunąć.
Jak najszybciej?
Z tym nie trzeba się spieszyć, byle nie trwało to kilkanaście lat. Poza tym warto pamiętać, że taka kamica może się odezwać w najmniej odpowiednim dla nas momencie, na przykład podczas wyjazdu za granicę. Może się pojawić kolka żółciowa lub wymagający natychmiastowego zabiegu ropień pęcherzyka żółciowego..