8 listopada 2024

loader

„Wesoła Lwowska Fala…”

fot. wikicommons

”… na masztach gra. I w wszystkich miastach o Lwowie gra, młodości piosnkę, humoru funt, niesie wam hasło: że śmiech to grunt!”. 90 lat temu, 16 lipca 1933 r., rozgłośnia Polskiego Radia we Lwowie rozpoczęła nadawanie audycji „Wesoła Lwowska Fala”.

„Polskie Radio Lwów – piąta regionalna rozgłośnia Polskiego Radia – rozpoczęło nadawanie 15 stycznia 1930 r. Rozgłośnia, jak zauważa Izolda Kiec w książce „Historia polskiego kabaretu”, natychmiast miała ambicje „stworzenia ogólnopolskiej audycji rozrywkowej, odmiennej od tego, co było importem z Warszawy”. „Juliusz Petry, dyrektor rozgłośni, wymarzył sobie program z wykorzystaniem miejscowych tradycji, bałackiej mowy, lwowskiej piosenki, zadziornych batiarów” – czytamy w książce.

Petry sprowadził z Warszawy Wiktora Budzyńskiego, który podczas studiów na lwowskim Uniwersytecie Jana Kazimierza prowadził kabaret „Nasze Oczko”, jednak tuż po uzyskaniu absolutorium wyjechał do Warszawy, gdzie chciał robić karierę. „Dyrektor rozgłośni sprytnie zaoferował utalentowanemu młodzieńcowi stanowisko referenta audycji rozrywkowych w nowo powstałej instytucji” – zaznaczyła Kiec.

Audycję pt. 

„Wesoła Lwowska Niedziela”

 nadano po raz pierwszy 23 października 1932 r. Jak napisał w swojej książce „Na Wesołej Lwowskiej Fali” popularyzator historii i kultury Lwowa Witold Szolginia, „rozbiła się nagle nad Lwowem wielka bania z humorem i uśmiechem, poetyckim słowem, satyrą, melodią i piosenką”.

„Projekt był prosty, ale śmiały, jak każdy projekt młodości: kasujemy cały program niedzielny warszawski, nie bierzemy niczego ani z Warszawy, ani z żadnej innej stacji, tylko sami – słyszycie? – sami wypełniamy całą niedzielę programu radiowego. Czym? Humorem, wesołą piosenką, dowcipem, satyrą, lekką muzyką. Wyjątek stanowią naturalnie wiadomości Dziennika Radiowego, na które włączamy się do Warszawy” – wspominał po trzydziestu latach na emigracji w Londynie Wiktor Budzyński (cyt. za W. Budzyński, „Prawda o Lwowskiej Fali” w: „Rocznik Lwowski”, 2002).

Początkowo ośmiogodzinny program nadawano raz w miesiącu. Zachwyt, który wywołała audycja i który znalazł odzwierciedlenie w listach, jakie słuchacze wysyłali na adres rozgłośni przy ul. Batorego 6, sprawił, że dyrekcja Polskiego Radia nie mogła pozostać obojętna. 16 lipca 1933 r. audycja, tym razem już pod nazwą „Wesoła Lwowska Fala”, trafiła na antenę ogólnokrajową. Co prawda program skrócono – najpierw do 45 minut, a następnie do pół godziny – jednak nadawano go w każdą niedzielę.

Szczepcio i Tońcio

Główną atrakcją programu byli Szczepcio (Kazimierz Wajda) i Tońcio (Henryk Vogelfänger). Imiona radiowych postaci miały związek z miejscami urodzenia wykonawców. „Wajda, czyli Szczepcio, urodził się niedaleko kościoła św. Elżbiety, nawiązującego do wiedeńskiej katedry św. Szczepana, natomiast Vogelfänger, czyli Tońcio, przyszedł na świat w parafii św. Antoniego” – wyjaśnił Tomasz Stańczyk w książce „Ostatnie lata polskiego Lwowa”.

Stworzyli niezapomniane kreacje batiarów (określenie pochodzi z języka węgierskiego i oznacza zarówno rozbójnika, jak i zucha, śmiałka i urwisa; lwowski batiar odnosił się do obu tych określeń), które stały się symbolami lwowskiego humoru i folkloru. Spopularyzowali oraz nobilitowali również bałak, czyli gwarę kojarzoną z mieszkańcami lwowskich przedmieść.”Szczepcio i Tońcio wykreowali jasny mit batiara, odrywając go od półświatka i wszystkich negatywnych skojarzeń, w tym też od niecenzuralnego języka. Obaj byli poczciwymi, dobrodusznymi batiarami, ale wyraźnie się od siebie różnili. Szczepcio był wygadanym, pewnym siebie i wszystkowiedzącym samochwałą, natomiast Tońcio – potulnym naiwnym i zagubionym durnym pomidorem. Potrafił jednak niespodziewanym pytaniem zaskoczyć Szczepcia i zbić go z pantałyku” – zaznaczył Stańczyk. Natomiast łączyła ich dobroć i tkliwość, a także „serce batiara”.

Lubianą i popularną postacią był także co prawda już nie batiar, lecz urzędnik miejski Strońć, kreowany przez Jerzego Korabiowskiego. Trzecią część mieszkańców Lwowa stanowili Żydzi, nie mogło ich zatem zabraknąć i w tej audycji – słuchacze mogli słuchać duetu Aprikosenkranz (Mieczysław Monderer) i Untenbaum (Adolf Fleischer). W „Wesołej Lwowskiej Fali” był także Babcioch (Józef Wieszczek) – gospodarz z Podhala, który mówił gwarą góralską z naleciałościami bałaku. Grono to uzupełniali piosenkarka Włada Majewska, grający na harmonijce ustnej Izydor Dąb, chór rewelersów pod kierownictwem Zbigniewa Lipczyńskiego oraz Czesław Halski – pianista, akompaniator, autor hymnu otwierającego audycję „Wesoła Fala na masztach gra”.

„Ponoć w Polsce o tej porze (jak mnie zapewniano i zapewnia się po dziś dzień) odkładano nawet karty przy brydżu, przerywano seanse spirytystyczne, narzeczeni przestawali się całować, a dzieci odmawiały udania się na spoczynek – gdy szła moja audycja” – wspominał Budzyński. Szacunki Polskiego Radia mówią, że 

„Wesołej Lwowskiej Fali” mogło słuchać nawet 5-6 milionów Polaków.

Popularność tej audycji była tak duża, że postanowiono przełożyć ją na język teatru. Pierwszy występ odbył się w Teatrze Wielkim we Lwowie w 1934 r., a następnie zespół wyjeżdżał w trasy po Polsce. Weseli batiarzy zwrócili również uwagę filmowców – można było ich zobaczyć w filmach Michała Waszyńskiego „Będzie lepiej” (1936) oraz „Włóczęgi” (1939). Negatyw trzeciego filmu, „Serce batiara”, do którego sceny były kręcone we Lwowie latem 1939 r., spłonął podczas bombardowania Warszawy we wrześniu tamtego roku.

Co prawda społeczne zaangażowanie audycji było tolerowane przez władze, choć były one wyczulone na satyrę skierowaną w stronę obozu rządzącego. Kłopoty zaczęły się w połowie 1935 r. Jak wspominał lwowski spiker Czesław Halski w książce „Polskie Radio Lwów”, „coraz częściej pozbawieni poczucia humoru quasi-dygnitarze dają wyraz niezadowoleniu, głównie poprzez Ministerstwo Poczt i Telegrafów, któremu resortowo podlegało Polskie Radio, domagając się ukrócenia swawoli lwowskich wesołków”. Nie spodobał się m.in. dialog Aprikosenkranza i Untenbauma o wykopaniu w Biskupinie rycerza Zyndrama. Może nie byłoby w tym nic kontrowersyjnego, gdyby nie fakt, że w tym czasie premierem został Marian Zyndram-Kościałkowski.

Kłopoty

Jednak najwięcej kłopotów przyniosła audycja wyemitowana w trakcie wizyty holenderskiej następczyni tronu Juliany i jej małżonka, którzy przebywali w Polsce, w krynickim pensjonacie Jana Kiepury „Patria”. Halski wspominał, że „kropką nad i stał się przeprowadzony przez Wiktora [Budzyńskiego – przyp. red.] wywiad z krową holenderską, za którą ryczał Józef Wieszczek; nikt sobie wtedy nie zdawał sprawy, że ten wywiad może się stać przedmiotem démarche ambasady holenderskiej w Warszawie”.

Stanowisko stracił Juliusz Petry, Budzyński konsekwencji nie poniósł. Jednak „Wesoła Lwowska Fala” została wkrótce zdjęta z anteny. W obliczu protestów słuchaczy została ona co prawda przywrócona, ale była już pod nadzorem. Jak pisze Tomasz Stańczyk, „nie była już tą samą audycją co przedtem, toteż w lutym 1937 roku Budzyński poinformował o ostatecznym zakończeniu emisji, oświadczając przy tym, że robi to z własnej i nieprzymuszonej woli”. 

Na tym nie kończy się jednak historia 

„Wesołej Lwowskiej Fali”, bowiem do legendy należą także wojenne lata działalności. 11 września 1939 r. spikerka Celina Nahlik odczytała komunikat o zaprzestaniu nadawania programów przez Polskie Radio Lwów. Zespół „Wesołej Lwowskiej Fali” opuścił Lwów, a następnie – razem z pracownikami radia – został ewakuowany do Rumunii. Tam jako objazdowy zespół artystyczny występował dla internowanych polskich żołnierzy. W marcu 1940 r. artyści dotarli do Francji, gdzie rozpoczął się ich szlak bojowy. Będąc już umundurowani, towarzyszyli żołnierzom Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie jako „Czołówka Teatralna Wojska Polskiego nr 1”.

„Czołówka Teatralna Lwowska Fala występowała na wszystkich frontach zachodniej Europy, kończąc swą wędrówkę w 1945 roku w Edynburgu, u boku 1. Dywizji Pancernej generała Stanisława Maczka” – napisała Izolda Kiec. Z kolei krytyk teatralny Tymon Terlecki zaznaczył: „W kraju Lwowska Fala była rozsadnikiem łatwego humoru, była uśmiechem niedzieli między jednym a drugim tygodniem pracy. Na obczyźnie stała się czymś więcej: poszła na żołnierską służbę żołnierzowi” (cyt. w książce „Historia polskiego kabaretu”).

O roli, jaką w czasie wojny odegrała Lwowska Fala, wypowiedział się także sam gen. Maczek: „W ciągu siedmiu lat Lwowska Fala była nie tylko zespołem rozrywkowym, nie tylko bawiła żołnierza, ale i go wychowywała bezkompromisowym patriotyzmem, swoją kulturą artystyczną, jak i pięknym słowem polskim. Lwowska Fala budziła wiarę i wzmacniała ducha żołnierza w walce o lepszą przyszłość. Za tak piękną i pełną poświęcenia pracę wyrażam całemu zespołowi Lwowskiej Fali w imieniu Służby i własnym podziękowanie”. W ten sposób zwrócił się tuż przed mobilizacją polskich jednostek wojskowych, w jednym ze swoich ostatnich rozkazów.

Powojenne losy artystów 

„Wesołej Lwowskiej Fali” są odbiciem powojennych losów wielu Polaków, którzy w czasie wojny znaleźli się PSZ. Kazimierz Wajda powrócił do kraju i pracował w Polskim Radiu do swojej śmierci w 1955 r. Henryk Vogelfänger został nauczycielem łaciny i podstaw prawa w RPA i Wielkiej Brytanii, a w 1988 r. powrócił do Polski; zmarł dwa lata później. Na emigracji w Wielkiej Brytanii został natomiast Budzyński, zmarł w 1973 r. Najdłużej z całego zespołu żyła Włada Majewska, która zmarła w 2011 r.

Roman Czejarek zaznaczył, że pewnego rodzaju następcą „Wesołej Lwowskiej Fali” był „Podwieczorek przy mikrofonie”. „Był popularny, miał swoje dobre momenty, ale nigdy nie doszedł do tak nieprawdopodobnej popularności, jaką w okresie międzywojennym osiągnęła Wesoła Lwowska Fala” – wyjaśnił. „Wielu próbowało dogonić Wesołą Lwowską Falę, ale to był absolutny numer jeden. To było bardzo silne środowisko. W okresie PRL-u legenda tego kabaretu jeszcze bardziej została ugruntowana, był to niedościgniony wzór dowcipu i lekkości” – podkreślił.

PAU/pap

Redakcja

Poprzedni

Strach się bać o robotę?

Następny

Gminy płaczą nad klimatem