
Siedziba szczytu klimatycznego COP30 w Belém w Brazylii, gdzie w listopadzie obradowali przedstawiciele państw i naukowcy. Fot. Raimundo Pacco / COP30 / cop30.br
Po szczycie klimatycznym COP30 w Belém naukowcy badający lodowce i wieczną zmarzlinę zaczęli bić na alarm. Zwracają uwagę, że w trakcie negocjacji łagodzono i rozmywano ustalenia naukowe dotyczące zmian klimatu i topnienia lodu.
Problem na COP30 nie dotyczył pojedynczych sformułowań czy redakcyjnych niuansów. W ocenie badaczy był to przejaw głębszego procesu, w którym część państw zaczęła kwestionować samą rolę nauki jako punktu odniesienia dla decyzji politycznych. Szczególnie wyraźnie było to widoczne w odniesieniu do kriosfery, czyli wszystkich obszarów Ziemi, gdzie woda występuje w postaci lodu – od lodowców górskich, przez lądolody polarne, po wieczną zmarzlinę i lód morski.
Jak relacjonują naukowcy, którzy byli obecni na COP30, sprzeciw wobec jednoznacznych zapisów pochodził głównie od krajów silnie uzależnionych od wydobycia i eksportu paliw kopalnych. To właśnie te delegacje najczęściej domagały się „złagodzenia języka”, argumentując, że zbyt kategoryczne sformułowania mogą ograniczać pole manewru politycznego w przyszłości.
IPCC i „najlepsza dostępna nauka” jako punkt sporu
Jednym z centralnych punktów konfliktu stało się sformułowanie uznające Międzyrządowy Panel ds. Zmian Klimatu za źródło „najlepszej dostępnej nauki”. IPCC od dekad pełni rolę globalnego mechanizmu syntezy wiedzy naukowej, łącząc tysiące badań z całego świata w spójne raporty wykorzystywane przez rządy, instytucje finansowe i organizacje międzynarodowe.
Podważanie tej roli nie oznaczało zakwestionowania konkretnych danych czy modeli. W praktyce był to spór o to, czy negocjacje klimatyczne powinny nadal opierać się na naukowym konsensusie, czy raczej na kompromisach politycznych, w których wiedza naukowa staje się jedynie jednym z wielu argumentów. Dla badaczy był to sygnał wyjątkowo niepokojący, ponieważ bez wspólnej bazy faktów proces negocjacyjny traci sens.
Jak wskazują relacje publikowane m.in. przez Sciences Po oraz Phys.org, podobne próby rozmywania języka naukowego pojawiały się już wcześniej, lecz skala i konsekwencja ich stosowania na COP30 były bezprecedensowe.
Kriosfera – czym jest i dlaczego budzi coraz większe obawy
Kriosfera to termin obejmujący wszystkie elementy systemu Ziemi, w których woda występuje w stanie stałym. Zaliczają się do niej lodowce górskie, lądolody Grenlandii i Antarktydy, wieczna zmarzlina, sezonowy śnieg oraz lód morski pokrywający oceany polarne. Choć dla wielu osób są to obszary odległe geograficznie, ich rola w systemie klimatycznym jest fundamentalna.
Lód działa jak naturalne lustro, odbijając znaczną część promieniowania słonecznego z powrotem w przestrzeń kosmiczną. Gdy znika, powierzchnia Ziemi pochłania więcej ciepła, co prowadzi do dalszego wzrostu temperatur. Ten mechanizm, znany jako sprzężenie zwrotne albedo, jest jednym z powodów, dla których zmiany w regionach polarnych postępują szybciej niż globalna średnia.
Topnienie kriosfery uruchamia także inne procesy, takie jak uwalnianie metanu i dwutlenku węgla z rozmarzającej wiecznej zmarzliny czy destabilizacja prądów oceanicznych. Z tego powodu naukowcy coraz częściej podkreślają, że kriosfera nie jest jedynie „ofiarą” zmian klimatu, lecz jednym z głównych czynników, które mogą te zmiany dodatkowo przyspieszać.
Usunięte fakty: lodowce, które już zniknęły
Jednym z najbardziej symbolicznych przykładów rozwadniania ustaleń naukowych były zmiany w projektach dokumentów końcowych COP30. Z pierwotnych wersji usunięto odniesienia do Słowenii i Wenezueli jako państw, które całkowicie utraciły swoje lodowce. Nie były to prognozy ani scenariusze przyszłości, lecz udokumentowane fakty.
W przypadku Słowenii chodziło o niewielkie lodowce alpejskie w Alpach Julijskich, w tym słynny lodowiec Triglavski, który jeszcze w XX wieku był stałym elementem krajobrazu pod najwyższym szczytem kraju. Przez dekady był on regularnie monitorowany przez naukowców i stopniowo kurczył się wraz ze wzrostem temperatur. W ostatnich latach utracił cechy aktywnego lodowca i przestał istnieć w sensie naukowym.
Wenezuela była z kolei jedynym krajem Ameryki Południowej posiadającym lodowce tropikalne. Ostatni z nich, położony w masywie Sierra Nevada de Mérida, zniknął całkowicie na początku lat 20. XXI wieku. Był to pierwszy w nowożytnej historii przypadek państwa, które utraciło wszystkie swoje lodowce w strefie międzyzwrotnikowej, co nadało temu faktowi szczególny wymiar symboliczny.
Dla naukowców obecnych na COP30 były to przykłady wyjątkowo wymowne, ponieważ pokazywały, że skutki zmian klimatu nie są abstrakcyjną przyszłością, lecz już dokonanym faktem. Usunięcie tych odniesień z dokumentów końcowych odebrano jako próbę „odpolitycznienia” nauki poprzez eliminację najbardziej jednoznacznych i trudnych do zignorowania przykładów.
Jak relacjonowano w analizach opublikowanych przez Juan Cole, podobne decyzje redakcyjne były efektem nacisków ze strony części delegacji, które argumentowały, że zbyt dosadne przykłady mogą utrudniać osiągnięcie politycznego konsensusu.
Od „nieodwracalnych zmian” do „potrzeby obserwacji”
Jeszcze większe kontrowersje wzbudziły zmiany dotyczące języka opisującego procesy zachodzące w kriosferze. Sformułowania mówiące o „nieodwracalnych zmianach” zostały zastąpione znacznie bardziej ogólnymi zapisami o „potrzebie wzmocnienia obserwacji i monitoringu”.
Z punktu widzenia nauki różnica jest zasadnicza. Określenie „nieodwracalne” odnosi się do procesów, których nie da się zatrzymać ani cofnąć w ludzkiej skali czasowej, nawet przy późniejszym spadku temperatur. Zastąpienie go językiem proceduralnym przenosi uwagę z konsekwencji na działania administracyjne.
Naukowcy obecni na COP30 podkreślają, że monitoring jest oczywiście niezbędny, lecz nie może zastępować decyzji dotyczących redukcji emisji. Jak zauważano w raportach cytowanych przez SPREP, takie przesunięcie akcentów prowadzi do dalszego odsuwania realnych działań w czasie.
Raport „State of the Cryosphere 2025” jako punkt odniesienia
Tłem dla sporów na COP30 był najnowszy raport State of the Cryosphere 2025, przygotowany przez Międzynarodową Inicjatywę na rzecz Kriosfery. Dokument ten stanowi jedno z najbardziej kompleksowych podsumowań stanu lodu na Ziemi i jego konsekwencji dla globalnego systemu klimatycznego.
Autorzy raportu wskazują jednoznacznie, że tempo utraty lodu w regionach polarnych i górskich przyspiesza, a wiele procesów weszło już w fazę, której nie da się zatrzymać bez radykalnego ograniczenia emisji gazów cieplarnianych. Szczególną uwagę zwrócono na przyspieszający wzrost poziomu mórz oraz destabilizację wiecznej zmarzliny.
W raporcie podkreślono również, że nawet osiągnięcie celu 1,5 stopnia Celsjusza oznacza utratę około połowy lodowców górskich na świecie oraz wielometrowy wzrost poziomu mórz w długiej perspektywie, wynikający z topnienia lądolodów Grenlandii i Antarktydy.
1,5 stopnia Celsjusza jako cel prawny i fizyczny paradoks
W lipcu 2025 roku Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości potwierdził, że limit 1,5 stopnia Celsjusza pozostaje głównym, prawnie wiążącym celem polityk klimatycznych w ramach Porozumienia Paryskiego. Decyzja ta miała istotne znaczenie symboliczne, ponieważ po raz pierwszy najwyższy organ sądowniczy ONZ jednoznacznie powiązał cele klimatyczne z obowiązkami państw wynikającymi z prawa międzynarodowego.
Dla naukowców zajmujących się kriosferą orzeczenie to ma jednak ambiwalentny charakter. Z jednej strony wzmacnia pozycję nauki w debacie politycznej, z drugiej – coraz więcej badań wskazuje, że nawet świat ocieplony o 1,5 stopnia Celsjusza nie jest światem „bezpiecznym”. Oznacza on bowiem trwałą utratę znacznej części lodowców górskich oraz długoterminowe zobowiązanie do wzrostu poziomu mórz.
Raport State of the Cryosphere 2025 podkreśla, że 1,5 stopnia należy traktować raczej jako granicę politycznego kompromisu niż fizyczną granicę bezpieczeństwa. W wielu regionach procesy topnienia lodu przekraczają progi, po których nawet stabilizacja temperatury nie prowadzi do odwrócenia zmian, lecz jedynie do ich spowolnienia :contentReference[oaicite:0]{index=0}.
Dlaczego krótkotrwałe przekroczenie ma znaczenie?
W dokumentach końcowych COP30 po raz pierwszy tak wyraźnie pojawiło się pojęcie tzw. „overshootu”, czyli tymczasowego przekroczenia celu 1,5 stopnia Celsjusza. W teorii zakłada się, że globalna temperatura może wzrosnąć powyżej tego poziomu, a następnie spaść dzięki redukcjom emisji i usuwaniu dwutlenku węgla z atmosfery.
Naukowcy ostrzegają jednak, że nawet krótkotrwały overshoot ma poważne konsekwencje dla kriosfery. Lód reaguje wolniej niż atmosfera, ale gdy przekroczy określone progi temperatury, procesy topnienia mogą stać się samonapędzające. Oznacza to, że nawet jeśli temperatura później spadnie, utrata lodu będzie postępować przez dziesięciolecia lub stulecia.
Jak podkreślają analizy cytowane przez Phys.org, overshoot zwiększa ryzyko uruchomienia punktów krytycznych, takich jak destabilizacja lądolodu zachodniej Antarktydy czy masowe uwalnianie metanu z wiecznej zmarzliny.
Paliwa kopalne jako nieobecny temat numer jeden COP30
Jednym z najbardziej krytykowanych elementów decyzji Mutirão była całkowita nieobecność odniesień do paliw kopalnych. Dla naukowców jest to szczególnie problematyczne, ponieważ spalanie węgla, ropy i gazu pozostaje głównym źródłem emisji gazów cieplarnianych napędzających topnienie lodu.
Według obecnych trajektorii emisji, bez zdecydowanego odejścia od paliw kopalnych świat zmierza w kierunku ocieplenia rzędu około 2,6 stopnia Celsjusza do końca XXI wieku. Taki scenariusz oznacza niemal całkowitą utratę lodowców górskich w wielu regionach oraz wielometrowy wzrost poziomu mórz w perspektywie kolejnych stuleci.
Brak odniesień do paliw kopalnych w dokumencie końcowym COP30 był szeroko komentowany przez analityków, m.in. w raportach World Resources Institute oraz komunikatach ONZ, jako przykład rozdźwięku między wiedzą naukową a realiami politycznych negocjacji.
Wieczna zmarzlina i koszty, których nie widać w budżetach
Jednym z najmniej widocznych, a zarazem najbardziej kosztownych skutków ocieplenia jest rozmarzanie wiecznej zmarzliny. Permafrost stanowi fundament infrastruktury w wielu regionach Arktyki i stref subpolarnych, a jego destabilizacja prowadzi do pękania dróg, osiadania budynków i awarii rurociągów.
Szacunki cytowane w raportach naukowych wskazują, że przy obecnych trajektoriach emisji szkody infrastrukturalne związane z rozmarzaniem permafrostu mogą sięgnąć co najmniej 182 miliardów dolarów do 2050 roku. Koszty te ponoszone są stopniowo i często nie są ujmowane w oficjalnych analizach ekonomicznych dotyczących zmian klimatu.
Co więcej, rozmarzająca wieczna zmarzlina uwalnia do atmosfery metan i dwutlenek węgla w ilościach porównywalnych z emisjami dużych państw uprzemysłowionych. Oznacza to dodatkowe sprzężenie zwrotne, które może utrudnić osiągnięcie neutralności klimatycznej nawet przy ambitnych redukcjach emisji.
Lodowce górskie i bezpieczeństwo wodne miliardów ludzi
Lodowce górskie pełnią rolę naturalnych rezerwuarów wody, stopniowo uwalniając ją w okresach suchych. Ich utrata nie jest więc jedynie problemem estetycznym czy symbolicznym, lecz realnym zagrożeniem dla bezpieczeństwa wodnego całych regionów.
Według danych przytaczanych w raporcie State of the Cryosphere 2025, miliardy ludzi polegają pośrednio lub bezpośrednio na wodzie z topnienia lodowców w rolnictwie, energetyce wodnej i zaopatrzeniu w wodę pitną. Zanik tych zasobów może prowadzić do spadku plonów, przerw w dostawach energii oraz napięć społecznych.
W wielu regionach Azji, Ameryki Południowej i Europy Południowej lodowce już dziś zbliżają się do punktu, w którym ich zdolność do stabilizowania przepływów wodnych zostanie utracona. Proces ten będzie miał konsekwencje wykraczające daleko poza same obszary górskie.
„Nie możemy negocjować z temperaturą topnienia lodu”
Hasło „Nie możemy negocjować z temperaturą topnienia lodu” stało się jednym z najczęściej cytowanych zdań raportu State of the Cryosphere 2025. Dla naukowców jest to skrót myślowy oddający fundamentalną prawdę: prawa fizyki nie podlegają politycznym kompromisom.
Temperatura, przy której lód topnieje, jest stała. Nie zmienia się w zależności od zapisów w dokumentach końcowych ani od dynamiki negocjacji dyplomatycznych. Próby łagodzenia języka naukowego nie wpływają na rzeczywiste procesy zachodzące w systemie klimatycznym.
Jednocześnie autorzy raportu podkreślają, że wciąż istnieje przestrzeń do działania. Szybkie i głębokie redukcje emisji, rozpoczęte natychmiast, mogłyby ograniczyć szczytowe ocieplenie do około 1,7 stopnia Celsjusza w latach 40. XXI wieku, zanim globalna temperatura zaczęłaby stopniowo spadać.
COP30 jako sygnał ostrzegawczy dla kolejnej dekady
Prezydencja Brazylii zapowiedziała przygotowanie planów odejścia od paliw kopalnych oraz działań na rzecz powstrzymania wylesiania. Inicjatywy te mają jednak funkcjonować poza formalnym procesem negocjacyjnym ONZ, o czym informują komunikaty Narodów Zjednoczonych oraz oficjalne materiały COP30.
Dla wielu obserwatorów COP30 może zostać zapamiętany jako moment, w którym napięcie między nauką a polityką stało się wyjątkowo wyraźne. Dane są coraz bardziej jednoznaczne, a jednocześnie coraz trudniejsze do pogodzenia z krótkoterminowymi interesami gospodarczymi i geopolitycznymi.
Nadchodząca dekada zdecyduje o tym, czy ostrzeżenia płynące z kriosfery zostaną potraktowane poważnie, czy też pozostaną jedynie przypisem w dokumentach końcowych kolejnych szczytów klimatycznych. Bo choć można negocjować słowa, z temperaturą topnienia lodu negocjować się nie da.
Zachęcamy do śledzenia kolejnych analiz i wiadomości w działach nauka i technologia, świat oraz gospodarka.









