28 kwietnia 2024

loader

Chińskim piórem o Polsce

Polska czasami wydaje mi się krajem melancholijnym, żyjącym bardziej swoją historią, a nie stojącą przed sobą przyszłością.

Przed pisaniem wrażenia, jakie na mnie wywarła Polska, mnie długo zastanawia, jak uniknąć banał. Ponieważ historii typu „czyimiś oczami o Polsce” jest sporo, także już nie ma sensu tego powtórzyć. Stereotyp jest słowem wielokrotnie powtarzanym w mediach i w nauce, więc zdałem sobie sprawę, że trzeba postarać się go obalić i nie uogólniać danego narodu, zanim zacząłem pisać. Jednakże jest to niezwykłe wyzwanie, gdyż na pierwszych już zajęciach języka polskiego zaczęliśmy uogólniać całą tę kulturę.

„Polacy mają kota na punkcie hierarchii?”

Naukę języka polskiego rozpocząłem trzy lata temu. Na samym początku już mi rzuciło w oczy, że Polacy generalnie zwracają się do siebie na „pan” lub „pani”, co wtedy wydawało mi się podobne jak w języku chińskim. Jednak z wyjątkiem, że mamy tylko jedną formę „nin”, której używamy, odzywając się do zarówno mężczyzn, jak i kobiet.
Z czasem różnica użycia tej formy grzecznościowej wydawała się coraz większa. Za pomocą „nin” wyrażamy serdeczny (ponieważ pod spodem tego znaku jest serce) szacunek dla osób na wyższych stanowiskach albo w wyższym od nas wieku. W związku z tym generalnie w Chinach rówieśnicy nie mówią do siebie na „nin”, chyba że ktoś mówi żartobliwie bądź z prowokacją. Wygląda to już bardzo inaczej w polskiej kulturze. W Polsce niemal w każdym kącie słyszy się słowo „pan” lub „pani”, gdyż nawet sąsiedzi zamieszkujący obok siebie przez kilkadziesiąt lat mogą nie przejść na „ty”. Bardzo mnie zaciekawiło także to, że w przypadku stosunku między studentami a nauczycielami młodsi nauczyciele są bardziej skłonni do używania formy grzecznościowej (w Chinach wręcz przeciwnie), a starsi już bardzo chętnie mówią do studentów na „ty”, ale bez wzajemności. Poza tym same „pan” lub „pani” nie są wystarczające, jeżeli chodzi o szczególne zawody takie, jak np. profesor, lekarz, sędzia, aptekarz, itp, trzeba bowiem dodać jakieś tytuły po słowie „pan” lub „pani”.
Dla mnie bardziej nie do zrozumienia jest to, że „pan” i „pani” odnosiły się do szlachty, chociaż Polacy chyba już nie mają tego na myśli. Dawno temu szlachciców nie było wielu, a dzisiaj każdy może nim zostać, jeśli sobie zechce.
Kiedyś czytałem w internecie wywiad z pracującymi w Polsce Ukraińcami. Jeden z nich stwierdził, że Polacy mają kota na punkcie hierarchii. Czyżby to nie fakt? O ile używanie „pan” lub „pani” jest niezrozumiałe dla Ukraińców, Rosjan lub Francuzów, o tyle tak jest dla Chińczyków. Aby to lepiej pojąć, samo ćwiczenie gramatyczne by nie wystarczało. W czasach PRL-u zakazano półoficjalnie używania takiego szlacheckiego tytułu. Polecano używanie „wy” albo „towarzysz”, naśladując wschodnich sąsiadów. W 1989 nastąpiły zmiany ustrojowe i takiego radzieckiego zwyczaju już ledwo widać. Polacy cieszą się, że mogą znowu po szlachecku ze sobą rozmawiać.
Co do historii, to Polacy już bardzo chwalą sobie swoich królów i szlachciców. W Polsce jest wiele zamków, dworów, pałaców, które kiedyś należały do wyższej klasy społecznej. Podczas PRL-u takie obiekty uznawano za ślady feudalizmu i z tego powodu odbudowę Zamku Królewskiego w Warszawie wykonano dopiero w latach osiemdziesiątych. Stwierdzenie, iż Polacy mają kota na punkcie hierarchii, nie oznacza, że Polacy by czuli się lepiej, gdyby żyli w czasach Rzeczypospolitej I, ale bardziej oznacza poczucie dumy narodowej. Nieraz Polacy chwalą się, że to Stanisław Żółkiewski zdobył Moskwę, a nie Napoleon czy Hitler, że pierwsza w Europie konstytucja została złożona w ziemi Polski, a nie gdzie indziej, czy że to Władysław II Jagiełło zwyciężył zakon krzyżacki. Wrodzonym poczuciem dumy narodowej kierują się liczne pokolenia Polaków, co nie jest wyjątkiem tylko Polaków, ale także i niektórych innych narodów. Jako Chińczyk mało mogę temu zaprzeczać, jednak Polska czasami wydaje mi się krajem melancholijnim, żyjącym bardziej swoją historią, a nie stającą przed sobą przyszłością. Często słyszę takie twierdzenia, jak np. „Gdyby Lwów należał do Polski, toby…”, albo „Gdyby w 1944 Sowieci nie zaczekali nad drugim brzegiem Wisły, toby…”. Przecież stawianie historyczny hipotez nie pomaga ani w budowie teraźniejszości, ani w stłumieniu nienawiści wobec poprzednich wrogów. Pomaga ono wyłącznie w rozsiewaniu niewłaściwego klimatu nacjonalizmu.

Cienka granica między patriotyzmem a nacjonalizmem

Opowiadając znajomej ze Lwowa o doświadczeniu we lwowskiej knajpie „Kryjówka”, określiłem ją jako restaurację o nacjonalistycznym klimacie. Od razu określenie to znajomej się nie spodobało, ponieważ wedle niej to jest patriotyczna knajpa. Tak więc patriotyzm czy nacjonalizm, to bardzo zależy od danej osoby i jak ona jest wychowywana i kształcona.
Natomiast będąc w Polsce odczuwam klimat nacjonalizmu. Przede wszystkim w Chinach też przez jakiś czas panował nacjonalizm wobec Japonii. Kilka lat temu odbywały się konflikty o wyspy Diaoyu/Senkaku. Wraz z tym pojawili się w Chinach nacjonaliści, którzy nie tylko bojkotowali, ale także uderzali samochody marki japońskiej, które były własnością Chińczyków, nawet atakowali chińskich strażników ambasady i konsulatów Japonii. W październiku zeszłego roku przybyłem do Polski. Niedługo potem obejrzałem w Polsce pierwszy film, jakim jest „Wołyń”. Słyszałem od polskich znajomych, że o tej części historii dopiero ostatnio częściej się mówi. Przedtem nie miałem wiedzy o rzezi na Wołyniu. Dopiero tutaj w Polsce na zajęciach uczyłem się ludobójstwa wykonanego przez ukraińskich nacjonalistów wobec Polaków, Niemców i Rosjan.
Wszystko jest połączone z tym, że ostatnio przyjeżdża wielu Ukraińców do Polski w celu pracy, studiów albo osiedlenia się. To, że w mediach często są donosy o atakowaniu Ukraińców przez Polaków z byle jakiego powodu, też nie jest przypadkowe. Polska jest jednym z nielicznych krajów Europy, który nie jest obecnie zagrożony atakiem terrorystycznym, zdaniem niektórych polityków to dzięki temu, że Polska nie przyjmuje uchodźców z Bliskiego Wschodu. Cała Europa, w tym Polska, jest zmartwiona i przestraszona kolejnym atakiem. Polska po drugiej wojnie światowej stała się krajem jednonarodowościowym. Naród jest jednolity i religia też. Tak jak wspomniałem, że Polacy generalnie są dumni ze swej historii. Natomiast niektórzy Polacy są dufni w swój naród, a czasami też są melancholijni i gotowi do obwiniania innych narodów o swą niedolę. Przed przyjadzem do Polski już dowiedziałem się o pobiciu profesora przez jakiegoś nacjonalistę, ponieważ ten profesor posługiwał się językiem niemieckim. Sam też doświadczyłem wrogości ze strony niektórych Polaków, którzy stanowią mniejszość. Wyrażenia typu „Wynoście się z Europy do Mandżurii!” można sobie doznać. Nie byłem wyjątkiem, gdyż byłem świadkiem, kiedy nacjonalistyczny pijak niegrzecznie wypytał ukraińską kelnerkę, czy pamięta swoją historię. Jeszcze nie do zniesienia jest to, że pewien nacjonalista przylepił mojej koleżance rozgryzioną gumkę do włosów tylko za to, że ma azjatyckie włosy. Co ciekawe, ta mniejszość, jaką są nacjonaliści, odnoszą się z nienawiścią nie jedynie do nie Polaków, ale także do Polaków interesujących się tamtejszą kulturą. Wśród nich niestety nie widać tolerancji. Na szczęście są oni mniejszością w Polsce i zazwyczaj są niewykształceni i nieszczęściarzami w swojej dziedzinie. Oby takich ludzi było mniej.

Patriarchalizm rządzi?

Patriarchalizm jest kolejnym przejawem, którego doznałem w Polsce. Oczywiście najpierw z języka polskiego, gdyż zacząłem uczyć się języka zanim miałem jakąkolwiek styczność z tym krajem i z ludźmi. Polacy nazywają swój język językiem ojczystym, a swój kraj ojczyzną, co jest inaczej niż Chińczycy lub inne narody. Jednak nie sądzę, że to byłoby lepiej, gdybyście nazywali swój kraj macierzyzną, ponieważ to by było zbyt matriarchalne. Jednakże patriarchalizm języka polskiego okazuje bardziej to, że istnieje coś takiego jak rodzaj męskoosobowy. Czasownik musi być w rodzaju męskoosobowym, jeżeli w grupie osób wystarczająco jest jeden mężczyzna, nawet gdy innych 99 osób jest kobietami. Jeszcze skrajniejszym przykładem jest to, że kobiety szły, ale pies i kobieta szli, albo koń i kobieta szli. Innymi słowy to nie jest już patriarchalizm, tylko bagatelizowanie kobiet. Są słuchy od polskich znajomych, że oficjalnie w Polsce przestrzega się równouprawnienia płciowego, ale w gruncie rzeczy czegoś takiego nie ma. Kobiety o tej samej kompetencji, co jej męski konkurent, może nie zostać przyjęta do pracy z czystego powodu, że może urodzi dziecko i weźmie sobie urlop macierzyński. Kobietom przyjętym już do pracy też może się zdarzać, że podczas urlopu macierzyńskiego je zwalniają. Mnie zrobiło się smutno, gdy pan Janusz Korwin-Mikke wypowiedział się niestosownymi słowami w sprawie równouprawnienia płciowego. Mnie bardziej zasmuciło to, że nawet niektóre kobiety go popierają.
Co do polityki to już inna bajka, gorsza. To jest fakt, że Polacy mają panią premier, ale ona wcale nie musi dbać o interesy kobiet. Po moim przyjeździe do Polski pierwszymi dniami kobiety już szły do pracy ubrane w czarne, co zwane „Czarnym Protestem”. W latach siedemdziesiątych to Szwedki przypływały promem do Polski, aby dokonać aborcji, a ostatnio już wręcz przeciwnie ze względu na to, co się dzieje w Polsce. W internecie pisze się, że Polska leży w biedniejszej Europie, ale za to jest moralniejsza. Homoseksualistów, biseksualistów ani transseksualistów niby nie ma w Polsce, nawet jeśli tak, to są niewidoczni. Uczestnicy w paradzie równości są przedziwaczni i działają dekadencko.
Z jednej strony, patriarchalizm sprawia, że większość Polaków w miarę szanują swoje zwyczaje rodzinne oraz tradycje świąteczne. Tego szacunku coraz bardziej brakuje w Chinach. Z drugiej jednak strony, patriarchalizm bez umiaru jest jednym z powodów nietolerancji, nieposzanowania i lekceważenia grup ludzi o innych poglądach.
Tak więc Polska wydaje mi się krajem, w którym trudno o wyjście z szablonu, ponieważ ludzie przestrzegają niewidocznych przepisów moralnych, religijnych i politycznych. Wychodzący z szablonu nie są mile widziani. Różni od innych są zawsze obiektem, na który się wszyscy gapią z niemiłym zdziwieniem i domysłem.

Summa summarum

Jako student chińskiej polonistyki nie chcę pisać o Polsce jedynie z perspektywy turysty bądź smakosza, chociaż osobiście bardzo mi się podoba wędrowanie po polskich górach i polska kuchnia też przypada mi do gustu. W Polsce nareszcie miałem liczne okazje przebywać u znajomych w domu i zapoznawać się z polskimi tradycjami. Mnie jeszcze bardziej cieszyło to, że byłem goszczony w Małopolskiem, w Dolnymśląskiem, w Lubelszczyźnie i w innych regionach Polski. To była równie przyjemność niezależnie od miejsca. Zawsze jest dobrze doznać regionalizmu, co lepiej pomaga w poznawaniu danego kraju.
Jednakże poznawanie Polski nie dobiega końca. Poza tym Polska nie istnieje jako odłączona od sąsiednich krajów. Aby lepiej pojąć to, co się dzieje w Polsce, trzeba sięgać do historii, jaką dzielą się Polska i jej sąsiedztwo. Tym, co wydaje się dzisiaj polskie, kiedyś niekoniecznie charakteryzowała się Polska. Najlepszym sposobem jest zanurzenie się w tym właśnie kraju. Rozmawiając z ludźmi o różnych poglądach, oglądając i słuchając, można łatwiej dojść do głębi pewnego narodu. Chociaż chwilami trzeba wyskoczyć z kręgu i spojrzeć na to wszystko jako osoba postronna. Interesuję się słowiańską kulturą, w tym polską. Poza tym sam język jest dla mnie nie jedynie narzędziem ludzkiej komunikacji. Uczę się języka, nie tylko po to, aby się z ludźmi porozumiewać, ale także z takim przekonaniem, że język jest odzwierciedleniem zmian społecznych, sposobów myślenia oraz cech narodu.
W Chinach mało kto zna Polskę dobrze. O ile Chiny są egzotyczne dla przeciętnych Polaków, o tyle Polska jest dla Chińczyków. Z umiejętnością języka polskiego łatwiej mi o wyciąganie jeszcze nieznanych nam informacji o Polsce. Dlatego czuję w sobie pewnego rodzaju powołanie, żeby więcej wiedzy o Polsce docierało do Chin.

Xin Lin, student polonistyki w Kantonie, Chiny. Interesuje się słowiańskimi językami i tamtejszą kulturą. Obecnie jest na wymianie na Uniwersytecie Jagiellońskim.

trybuna.info

Poprzedni

Cała Warszawa Singera

Następny

Nawałka powołał aż 28 graczy