8 listopada 2024

loader

„Francuzi”

Europo umierasz, ale byłaś piękna.

W początkowej sekwencji przedstawienia „Francuzi”, opartego na wątkach „W poszukiwaniu straconego czasu” Marcela Prousta pojawia się postać, której w tej wielotomowej powieści nie ma – kapitan Alfred Dreyfus. Być może to nazwisko jest gdzieś, w którymś z tomów wymienione, wątpię, nie pamiętam, choć nie wykluczam. By to sprawdzić, trzeba by jednak przebiec uważnym okiem wszystkie stronice siedmiu tomów Prousta. Jednak na pewno Dreyfus jako postać w nich nie występuje. Krzysztof Warlikowski wprowadza ją naocznie, we wcieleniu aktorskim Zygmunta Malanowicza, gdy w szarym mundurze, oschłym, zmęczonym, cichym głosem odczytuje coś w rodzaju notki służbowej o swojej sprawie.
Niełatwo było utrafić w Warszawie na blisko pięciogodzinny spektakl Warlikowskiego. Jego premiera miała miejsce jesienią 2015 roku w niemieckim Gladbeck, miasteczku Zagłębia Ruhry, którego scena (sala dawno zamkniętej kopalni) tworzyła istotnie odmienną przestrzeń w stosunku do warszawskiej, a następnie spektakl przeniósł się do ATM Studio w warszawskim Miedzeszynie. Zatem jego niedawne zaistnienie na scenie warszawskiego Teatru Nowego przy Madalińskiego mogło dokonać się dopiero w otwarciu nowej siedziby tej sceny i było poniekąd kolejnymi narodzinami tytułu. Zmieścić siedmiotomowy cykl Prousta nawet w czterech godzinach niepodobna, to próba wlania jeziora do butelki. Zatem stwierdzenie, że reżyser musiał dokonać więc chirurgicznego wręcz – i to na poziomie „chirurgii oka – wyboru wątków, z konieczności musi być truizmem do kwadratu. Zachowany jednak został porządek cyklu w tym sensie, że poszczególne sekwencji „oznaczono” wyświetleniem w tle tytułów poszczególnych tomów. Jednak nie tylko obszerność tekstu była tu problemem. Siedmioksiąg Prousta jest bowiem nade wszystko w swej materii ateatrlany, jeśli nie antyteatralny. Nie ma w nim konfliktowego dramatu postaw, nie ma wyodrębnionych antynomii, jest rozlewna narracja, niewiele mająca wspólnego z jakąkolwiek akcją, z teatralnym dzianiem się „tu i teraz”. Mogące nasunąć się skojarzenie ze sztukami Czechowa jest tu zwodnicze, jako że rosyjski dramaturg charakterystyczne dla nich „nie dzianie się” u samego początku konstruował na potrzeby sceny. „Dzianie się” (bo trudno je nazwać akcją dramatyczną) sceniczne „Francuzów” przypomina raczej powolne, bezobjawowe, melancholijne, leniwe „sączenie się” czasu i egzystencji. Jednak to, co dokonuje się na scenie ma za niewidzialne tło starą, kończącą się Francję, będącą, pars pro toto, obrazem schyłku całej „starej Europy”, tej z Paryża, Rzymu, Wiednia, Berlina, Petersburga czy nawet Warszawy. Bo „Francuzi” to elegia na znikanie owej „starej Europy”, na jej przemijanie, obserwowane na przykładzie elit, które ją tworzyły. Toteż co jakiś czas, w leniwie sączącą się „akcję sceniczną”, a raczej swobodne, amorficzne dialogi egzystencjalne, wdziera się jakiś akcent pochodzącego z zewnątrz źródła niepokoju: a to poprzez umundurowanie wojskowe jednego z uczestników salonu, a to przez nawiązanie do narastającego antysemityzmu. Wzmacnia tę atmosferę sącząca się nieustannie niepokojąca, piękna muzyka Jana Duszyńskiego i Pawła Mykietyna. O ile jednak ateatralny jest tekst Prousta, o tyle zawarta w nim sceneria francuskiego salonu arystokratycznego jest przez swoje anachroniczne piękno na wskroś teatralna. Uroda plastyczna tego procesu rozkładu jest uderzająca i przecież skądś już ją znamy – z prozy Tomasza Manna („Śmierć w Wenecji”), z filmów Luisa Bunuela ( „Viridiana”), Luchino Viscontiego („Zmierzch bogów”, „Ludwig” i „Śmierć w Wenecji” właśnie). „Francuzi” mówią o samotności umierającej klasy, o pamięci, o melancholii, o przemijaniu. Jest w nich fragment Europy skamieniałej jak Pompeje. To epitafium dla niej. Warlikowski jak gdyby chciał poprzez swoją autorskie odczytanie dzieła Prousta powiedzieć: musisz umrzeć Europo, bo nie ma w Tobie życia, ale piękna byłaś i niedościgniona w swym wyrafinowaniu. Tę Europę na scenie uosabiają zapatrzone w siebie pięknoduchy, ich egzaltacja, przeintelektualizowanie, wyuzdanie, ale i czar. Ten rozkład nęci magią salonów i ich obyczajów, strojów, elegancji, języka, manier, form bycia, których już nie ma, pociąga ich chore piękno, a ruchoma, szklana klatka w kształcie prostopadłościanu, właściwie jedyny element scenografii Małgorzaty Szczęśniak, zdaje się wyraża
dawne życie umierającej klasy – „pod kloszem”. Jest tu zasygnalizowana niekończąca się historia wymiany elit, przy czym dziś te obecne i te dopiero nadchodzące nowe elity nie są już tak piękne, bo nie wiadomo dlaczego, ale „przemija postać świata”, przemija uroda pewnej jego szczególnej postaci.
Jednak pokazać Prousta jako „naszego współczesnego” w aspekcie koncepcji przedstawienia to jedno, a tchnąć w widowisko krew teatralną, to drugie. Użył Warlikowski w tym celu wielu teatralnych środków. Sporo tu scenicznych konceptów: wspomniana szklana, ruchoma klatka, chodzenie przez dwójkę aktorów na puentach, jak w balecie (jakby metafora świata, kultury, która przy całej swej niedoskonałości starała się dążyć do najwyższych standardów), wyświetlane w tle sekwencje filmowe, maski, zwykłe rekwizyty. I rzecz jasna także aktorzy. W sporej liczbowo obsadzie wyróżniłbym kapitalną, także przez psychologiczne oddalenie od charakterystycznego dla niej stylu Maję Ostaszewską (Odeta), bardzo dobrego, oszczędniejszego w ekspresji niż zazwyczaj Mariusza Bonaszewskiego (Swann), wybornego Marka Kalitę (Błażej de Guermantes), zaskakującą Ewę Dałkowską (Księżna Parmy/Królowa Neapolu), Agatę Buzek (Rachela). Pozostali – na ogół bardzo dobrzy, ale jakby o ton słabsi. Nie sposób wystawiać, zwłaszcza tego rodzaju nieszablonowym inscenizacjom, cenzurek na szkolną modłę. Nie zdecydowałbym się powiedzieć, że to przedstawienie wspaniałe, a tym bardziej bliskie doskonałości, zwłaszcza jak na talent miary Warlikowskiego. Jest jednak niewątpliwie wybitne i bardzo nietuzinkowe, bardzo ważne w krajobrazie ostatnich kilku sezonów.

„Francuzi” – premiera 21 sierpnia – 3 października 2015 r., koprodukcja Nowego Teatru i Ruhrtriennale, Théâtre National de Chaillot (Paris), Comédie de Genève, Comédie de Clermont-Ferrand, la Filature (Mulhouse), le Parvis – Scène Nationale Tarbes Pyrénées. Reżyseria – Krzysztof Warlikowski, scenografia – Małgorzata Szczęśniak, muzyka – Peweł Mykietyn. W obsadzie spektaklu m.in. Maja Ostaszewska, Mariusz Bonaszewski, Agata Buzek, Magdalena Cielecka, Ewa Dałkowska, Jacek Poniedziałek, Małgorzata Hajewska-Krzysztofik, Maria Łozińska, Maja Ostaszewska, Claude Bardouil, Bartosz Gelner, Wojciech Kalarus, Marek Kalita, Zygmunt Malanowicz, Piotr Polak, Maciej Stuhr.

Krzysztof Lubczyński

Poprzedni

Księga Wyjścia (3)

Następny

Danka z Gowidlina

Zostaw komentarz