4 grudnia 2024

loader

Geniusz ze skazą

Noam Chomsky

Opublikowane po raz pierwszy blisko trzydzieści lat temu studium Noama Chomsky’ego „Siła i opinia” Noama Chomsky’ego, jest nie tylko nadal aktualne, ale nawet intensywnie nabrało aktualności. To ważna uwaga, bowiem tego rodzaju analizy zjawisk politycznych, społecznych, cywilizacyjnych, medialnych etc. mają na ogół, w szybko zmieniającym się świecie, krótki żywot i prędko się dezaktualizują, wędrując, w najlepszym razie, do archiwów myśli.
To co zdemaskował i opisał Chomsky jest dziś „bardziej” obecne niż było w roku wydania (1991). „Kontrola myśli jest ważniejsza w krajach demokratycznych niż tam, gdzie władzę sprawują despoci lub junty wojskowe. Gdy państwo odstępuje od stosowania przemocy, musi wynaleźć inne metody, które sprawią, że ciemne masy będą się trzymać z dala od spraw publicznych. Najdoskonalsze techniki urabiania przyzwolenia rozwinęły się w Stanach Zjednoczonych, ponieważ władza biznesu osiągnęła tu wyższy poziom zaawansowania, a jednocześnie istnieje tu szerszy zakres wolności, co czyni prymitywne i bezrozumne masy jeszcze groźniejszymi. Odwraca się ich uwagę emocjonalnie sugestywnymi uproszczeniami, marginalizuje się je i izoluje. Najlepiej byłoby, gdyby każdy siedział sam przed telewizorem i oglądał relacje sportowe, telenowele lub komedie oraz gdyby nie istniały żadne struktury organizacyjne pozwalające jednostkom o ograniczonych zasobach formułować poglądy w konfrontacji z innymi ludźmi, artykułować krytykę i tworzyć programy pozytywne, a następnie aktywnie je realizować” – czytamy w odwydawniczym anonsie idei studium „Siła i opinia”. O tym właśnie traktuje ta książka, odwołując się do szeregu przykładów. We wstępie jednak, odwołuje się najpierw Chomsky do „paradoksu Hume’a, sformułowanego przez niego w eseju „Of the First Principles of Governement”. Brzmiał on: „nic bardziej nie zaskakuje od łatwości, z jaką wielu pozwala, by rządzili nimi nieliczni; i od niemej uległości, z jaką ludzie wyrzekają się własnych przekonań i namiętności, a przekonania i namiętności władców przyjmują za swoje.
Gdy dociekamy przyczyn tego niepojętego stanu rzeczy, zauważamy, że o ile siła zawsze leży po stronie rządzonych, o tyle rządzący wspierają się jedynie na opinii, Jedynym oparciem dla władzy jest więc opinia rządzonych, a dewiza ta dotyczy zarówno despotycznych i militarnych form rządów, jak i najbardziej wolnych i popularnych”. Kolejne rozważania Chomsky’ego rozpoczyna („Po stronie przemocy”) przypadkiem Salwadoru i Nikaragui, w których „miłujące wolność i demokrację” mocarstwo wspierało skrajnie tyrańskie i okrutne i tyrańskie reżimy, pokrywając ten fakt perfidnie praktykowanym przemilczeniem.
W rozdziale „Ogłupiałe stado i jego pasterze” Chomsky sięgnął do odległych korzeni owych praktyk, które streścić może cytat z Johna Locke’a: „Robotnikom i kupcom, prządkom i mleczarkom, trzeba mówić co mają myśleć. Większość musi wierzyć, bo nie dane jest jej wiedzieć”, a które w kolejnych stuleciach były z powodzeniem kontynuowane i udoskonalane, poprzez panowanie „czerwonej biurokracji” czasów Lenina i Stalina, czy brunatnej za Hitlera, aż po najbardziej wyrafinowane formy z historii najnowszej. W innym rozdziale Chomsky przekonuje, że każda władza w krajach demokratycznych, niezależnie od skuteczności aparatu perswazyjnego zawsze jest „O krok o użycia siły”. Dodajmy, że potwierdził to casus brutalnych represji antystudenckich w USA, NRF czy Francji w roku 1968, a ostatnio przypadek zastosowania przez rząd brutalnych metod walki z ruchem żółtych kamizelek” we Francji ostatnich tygodni. Po skatalogowaniu „Zakresu środków” stosowanych przez rządy, Chomsky wyraża w końcowym rozdziale umiarkowaną wiarę w „Niepokorne masy”, ale wyraża jednocześnie obawę o istnienie „instynktu wolności”, bez którego „rodzaj ludzki jest tylko mutacją zmierzającą do samozagłady, ślepym
zaułkiem ewolucji”.
Rozważania i diagnozy Chomsky’ego uzupełnione są o bardzo interesujące posłowie Zbigniewa Marcina Kowalewskiego, „Chomsky enigmatyczny dla umysłów krytycznych”. Jego autor szkicuje w nim sylwetkę intelektualną „geniusza z MTI”, jego prekursorstwo, a raczej rewolucyjność w dziedzinie współczesnego językoznawstwa (wynalazek „językoznawstwa kognitywnego”) i przewodzenie przez Chomsky’ego temu nurtowi lingwistyki, który podstawowe źródło języka postrzegał w genach, a więc w biologii, naturze, a nie w czynnikach społecznych, kulturowych. Pokazuje też Kowalewski, jak osobiste doświadczenie pracy w MTI (Massachusetts Institute of Technology) uświadomiło Chomsky’emu, jaką rolę w militarnych planach USA, a w szczególności Pentagonu („kompleks wojskowo-przemysłowy”) odegrała lingwistyka teoretyczna, wsparta na informatyce, wyprzedzając nawet takie dziedziny jak psychologia, antropologia, ekonomia, politologia czy socjologia.
Uznanie a nawet podziw dla geniuszu Chomsky’ego nie zwalnia od krytycyzmu w stosunku do niektórych jego postaw i błędów jakie popełniał. Opisowi takiego błędu poświęca autor posłowia ostatni jego rozdział („Kulą płot – przypadek Czerwonych Khmerów”), w którym w – podbudowanych pychą i uprzedzeniami ideologicznymi – błędach w podejściu do metod wypracowanych przez nauki społeczne, dopatruje się przyczyny sformułowania przez Chomsky’ego fałszywej diagnozy tego, co zdarzyło się w Kambodży w latach 1975-1979, czyli za rządów skrajnych ultrarewolucjonistów o proweniencji maoistowskiej, którzy dopuścili się masowego, wielomilionowego ludobójstwa na własnym narodzie.
Tym oto sposobem powstał portret intelektualny geniusza, ale geniusza ze skazą, którego nieprawdopodobnie pojemny i twórczy intelekt nie uchronił od elementarnego nierozpoznania natury rzeczy. Szkoda, że wspaniały geniusz intelektualnej lewicy dał taki pretekst do krytyki uczonym reakcyjnym konserwatystom spod znaku Paula Johnsona i jemu podobnym. Może uniknąłby tego, gdyby bardziej wczytał się w marksowską, rozumną metodę krytyki rzeczywistości niż w pyszne uroszczenia własnego, nazbyt ekstrawaganckiego mózgu.

Noam Chomsky – „Siła i opinia”, przekład Marek Jedliński, posłowie Zbigniew Marcin Kowalewski, wyd. Książka i Prasa, str. 124, ISBN 978-83-65304-80-3.

Krzysztof Lubczyński

Poprzedni

Brakująca Litera

Następny

Timothy Snyder o korzeniach nowego autorytaryzmu

Zostaw komentarz