28 kwietnia 2024

loader

Gierek okiem Gierka

fot. Wikicommons

1974, October 8 – Blue Room Balcony – The White House – Washington, DC – Gerald R. Ford, Edward & Stanislawa Gierek – waving, looking down toward guests on lawn – State Arrival of First Secretary, Polish United Workers Party; Leader of Poland

– Na politykę ojciec patrzył jako realista, który poznał życie na Zachodzie i nie był wyznawcą, pochodzących ze Wschodu, bolszewickich teorii. – mówi prof. Adam Gierek, naukowiec Politechniki Śląskiej, były eurodeputowany, syn Edwarda Gierka w rozmowie z Januszem Mincewiczem.

Przed 22 laty 29 lipca 2001 r. w wieku 88 lat zmarł Pański ojciec, Edward Gierek, którego na cmentarzu w Sosnowcu – Zagórzu żegnało 10 tys. mieszkańców Sosnowca, gdzie cieszył się szacunkiem. Jakim był ojcem, dziadkiem?

Był ojcem w miarę surowym, ale sprawiedliwym. Często mnie i brata Jerzego, dyscyplinował, bo byliśmy niesfornymi chłopakami, ale nas bardzo kochał, choć w wyrażaniu swoich uczuć był dość powściągliwy. Wiedzieliśmy jednak, że mu na nas zależy. Był dla nas autorytetem i wzorem, a kiedy się zdarzało, że nas przytulił, to było dla nas wielką nagrodą i wyróżnieniem. A tak na co dzień mieliśmy mamę – cierpliwą, kochającą, przejmującą się drobiazgami codziennego życia rodziny. Z ojcem stworzyliśmy prawdziwe, dobre przyjacielskie układy, kiedy już byliśmy dojrzali. Ojciec doczekał się trójki wnuków: wnuczki Stasi, wnuczka Olka oraz najmłodszego Marcina. Kochał je bezgranicznie, a zarazem bezkrytycznie. U schyłku życia szczególnym jego pupilem stał się piętnastoletni Marcin. Jego marzeniem i troską było, by jego wnuki zostali wykształconymi, mądrymi ludźmi. Cały czas obawiał się, że niewybredna kampania prowadzona przeciw niemu, może odbić się niekorzystnie na rodzinie. I niestety miał dużo racji. Mimo to jego marzenia się spełniły, wnuczka jest profesorem okulistyki, starszy wnuk wziętym lekarzem weterynarii, a najmłodszy wnuk, wybijającym się chirurgiem w siemianowickiej oparzeniówce.

Przed drugą wojną światową, zaraz po ślubie, Pana rodzice wyjechali do Belgii, gdzie mieszkali do 1948 r. i gdzie się Pan urodził.

Rodzice pobrali się w 1937 roku, po czym ojciec zaraz wyjechał, za pracą, do Belgii. W Polsce panowało wówczas bezrobocie, a zachodnioeuropejski przemysł w tym czasie wychodził ze światowego kryzysu, zaczął się rozwijać i potrzebował rąk do pracy. Potrzebna była energia, więc postanowiono na górnictwo węgla kamiennego. Kiedy po paru miesiącach ojciec się zagospodarował, ściągnął do Belgii moją mamę. Następnie dołączyła do nich moja babcia , mama ojca, Paulina Koziak, ze swoim mężem, górnikiem. Ojciec początkowo pracował w kopalni Waterschei w miejscowości o tej samej nazwie, które jest dziś w granicach miasta Genk, następnie w pobliskiej kopalni Zwartberg. Pracował jako górnik strzałowy. Rodzice mieszkali w segmencie domów szeregowych przy ul. Gustav Francot, w specjalnie zbudowanej dla nowego zagłębia kolonii górniczej. Tam ja się urodziłem. Tam też zastała nas napaść Niemiec na Polskę. Babcia wraz z mężem zdążyła jeszcze wrócić przed wojną do Polski do Zagórza i Będzina. W 1940 r. Niemcy uderzyli na państwa Europy Zachodniej. Belgia poddała się w maju tego roku i była pod niemiecką okupacją aż do 1945 roku, kiedy wyzwoliły ją wojska alianckie. To był niezwykle trudny czas dla przetrwania naszej rodziny.

Jakim małżeństwem byli rodzice?

Stanowili zgodne małżeństwo, wspierali się w trudnych czasach wojennych w Belgii i po powrocie do Polski. Nie słyszałem nigdy kłótni, choć ton zdenerwowania już tak, kiedy jako siedmiolatek zapamiętałem panikę w domu, gdy Niemcy rozpoczęli ofensywę w Ardenach i groziło, że wyprą Amerykanów i wejdą do naszej miejscowości. Ojciec chciał uciekać, ale mama mu się sprzeciwiła, bo młodszy brat nie kwalifikował się do tego. Po powrocie do Polski, rodzice cały czas żyli wspólnym życiem i problemami. Jednak nie przychodziło to im łatwo. Z bratem i mamą mieszkaliśmy w latach pięćdziesiątych w Katowicach, to ojca prawie nie było w domu, bo przebywał na ciągłych szkoleniach. Kiedy wracał, to żalił się na ten niestabilny styl życia. Ojciec mówił do mamy: kochanie już niedługo… Małżeństwo rodziców trwało 65 lat. I choć w Polsce istnieje tradycja upamiętniania długoletnich staży małżeńskich przez władze administracyjne, to o małżeństwie Gierków zapomniano, Celowo?

Czy, po złym potraktowaniu przez byłych kolegów partyjnych i internowaniu w 1981 r., po wprowadzeniu stanu wojennego, ojciec nie żałował powrotu do Polski?

Rodzice nigdy nie żałowali tego, że po wojnie wrócili z emigracji do kraju. Pobyt w Belgii zawsze traktowali jako czasowy, o czym świadczyła atmosfera tymczasowości odczuwalna na każdym kroku, która była widoczna, chociażby w wyposażeniu domu do niezbędnego minimum. Tak zresztą żyła większość polskich rodzin, naszych sąsiadów. Internowanie ojca przez gen. Jaruzelskiego na ponad rok, a był najdłużej internowany, jak również przypisywanie mu całej winy za kryzys końca lat 70., to sztuczka, by z siebie zrzucić potencjalne winy. A przecież Jaruzelski był cały czas w gremium decyzyjnym lat 70. Internowanie ojca to oczywiście wskazanie kozła ofiarnego, którym uczynili ojca. Taka propaganda ojców stanu wojennego – Jaruzelskiego, Kani, czy Moczara, jak chodzi o Gierka i jego politykę z lat 70., zostało skwapliwie przejęta przez późniejsze ekipy rządzące. Przez tych, którzy w kolejnych dwóch dekadach błądzili, zadłużając kraj, doprowadzając go niewypłacalności w końcu lat 80. i trwoniąc majątek narodowy, dorobek powojenny i wcześniejszy, w wyniku niefrasobliwej prywatyzacji. Temu wszystkiemu przyglądał się Gierek-emeryt i zastanawiał się: dlaczego tak długo naprawiają ten kraj? Przeżywał fakt ogromnego bezrobocia w Polsce w końcu lat 90. i bezpowrotnej utraty substancji narodowej po wielkiej emigracji.

Biografowie Pana ojca podkreślają, że nie miał kombatanckiej przeszłości, tak jak jego partyjni koledzy, bo był człowiekiem ukształtowanym w dużej mierze przez doświadczenia demokratycznego Zachodu. W jakim zakresie było to widoczne w jego pracy na stanowisku I sekretarza PZPR?

To prawda, że mentalnie jako polityka, ojca ukształtował pobyt na Zachodzie, najpierw we Francji, aż do wydalenia z tego kraju za strajk okupacyjny w zagłębiu węglowym na północy w Pad a Calle, a później w Belgii. Na politykę patrzył jako realista, który poznał życie na Zachodzie i nie był wyznawcą, pochodzących ze Wschodu, bolszewickich teorii. Siebie traktował jako polityka, który w warunkach realnego socjalizmu, starał się rozwijać gospodarczo kraj. Wierzył bowiem, że gospodarczy i przemysłowy rozwój, to warunek postępu cywilizacyjnego, który przyspieszy procesy konwergencji obu konkurencyjnych systemów. Rozmawiał o tym zarówno z ówczesnymi lidarami Zachodu Helmutem Schmidtem, kanclerzem Niemiec, której byłem świadkiem oraz Valérym Giscard d’Estaing,prezydentem Francji, kiedy doprowadził do spotkania w Leonidem Breżniewem i rozmów dotyczących wojny w Afganistanie. A była to wojna kończąca okres powojennego współistnienia, wojna, która niestety była, moim zdaniem, główną przyczyną późniejszych kryzysów na świecie, w tym w Polsce. Zaostrzyło to bowiem wyścig zbrojeń na świecie i stosowną do tego reakcje światowych rynków.

Mówi się, że Pana ojca bardzo lubił i szanował Leonid Breżniew, przywódca ZSRR i pozwalał mu na więcej niż innym przywódcom państw z bloku socjalistycznego.

Czy Breżniew szanował mojego ojca? Nie wiem. Sądzę, że czuł w stosunku do niego respekt, chociażby dlatego, że był komunistą z Zachodu. W ogóle to odnoszę wrażenie, że Rosjanie mają pewien kompleks w odniesieniu do Polaków, co chyba ma swoje korzenie w przeszłości, Objawia się to – moim zdaniem- dwiema skrajnymi odniesieniami do nas: wielką wylewnością, kiedy jesteśmy przyjaciółmi, ale i zwiększoną bezwzględnością, gdy ze sobą walczymy. Nie jestem rusofobem i takie są moje obserwacje z okresu mojego wielokrotnego pobytu w Rosji. Breżniew miał matkę, która była podobno Polką z pochodzenia. Wychował się na Ukrainie Wschodniej, która obecnie jest terenem bratobójczych walk. Przemysł tam zlokalizowany, to głównie przemysł ciężki – górnictwo, hutnictwo. To hutnictwo, o czym niewielu wie, powstawało pod nadzorem licznych specjalistów i inżynierów z Polski, którzy się tam osiedlili. Z dziećmi tych ludzi wyrastał i się kolegował swego czasu młody Leonid. Jednym z nich okazał się po latach pracownik naukowy, polskiego, branżowego Instytutu Metalurgii Żelaza, któremu Breżniew, za moim pośrednictwem, przesyłał pozdrowienia.

Przyjacielem ojca był Helmut Szmidt, w latach 1974-82 socjaldemokratyczny kanclerz Niemiec, który podobno odwiedzał ojca w Ustroniu?

Tak, Helmut Schmidt, który kontynuował rozpoczętą przez Willi Brandta tzw. Ostpolitik (polityka wschodnia), był, jak sam wielokrotnie podkreślał, przyjacielem mojego ojca. Często wspominał o „wspólnej chemii”, która ich łączyła. Spotykali się wielokrotnie oficjalnie i prywatnie. Ostatni raz spotkali się pod koniec lat 80-tych kiedy z żoną Loki Schmidt przyjechali do Katowic. Oczywiście gen. Jaruzelski próbował przeszkadzać temu spotkaniu, ale oficjalnie przyjazd państwa Schmidt był poświęcony odwiedzeniu grobu Lassalle’a, twórcy niemieckiej socjaldemokracji, który znajduje się we Wrocławiu. To było ich ostatnie spotkanie. Wiele lat później, na osobiste zaproszenie kanclerza Schmidta, uczestniczyłem w Hamburgu w konferencji poświęconej polsko-niemieckiej polityce w latach 70. Podziękowałem mu, a był już człowiekiem w zaawansowanym wieku, w imieniu nieżyjącego już ojca, za wszystko, co zrobił dla współpracy z Polską w latach 70. Polityka wschodnia Niemiec straciła swój sens ze względu na politykę władz stanu wojennego. Zaś aktualnie, ze względu na wojnę w Ukrainie, została przez naszych zachodnich sąsiadów zreformowana.

Swoją prawą ręka Pana ojciec zrobił Jerzego Ziętka, byłego sanacyjnego posła, z którym był później wieloletnim sąsiadem w Ustroniu. Jakie były ich prywatne, sąsiedzkie relacje?

Tak, to prawda. W Ustroniu mieszkali po sąsiedzku i już jako emeryci często i żywo omawiali przeszłe problemy, którymi swego czasu, jako najważniejsi decydenci, się zajmowali, podejmując istotne dla Śląska i Zagłębia decyzje. Dotyczyło to zwłaszcza inwestycji, takich jak w Ustroniu, w którym mieszkali, i z którego zrobili wielkie uzdrowisko. Jerzy Ziętek nigdy w oficjalnych wystąpieniach, nie mówił źle o Gierku. Bliskim przyjacielem ojca do końca pozostał także pochodzący z Siemianowic Jan Szydlak, jeden z najbliższych jego współpracowników, były sekretarz KC PZPR i wicepremier. Ciekawostką jest fakt, że ojca w Ustroniu odwiedzały delegacje, w tym zespoły artystyczne, z całej Polski. Jego pamiętnikiem, jest wydana w 1993 roku, książka pt. Smak życia.

Ojca cenił i chwalił prymas Stefan Wyszyński, za to, że złagodził politykę Państwa wobec Kościoła m.in. wstrzymując pobór kleryków do wojska i wydając pozwolenie na budowę nowych kościołów. Czy ojciec wyniósł katolicyzm z domu rodzinnego?

Jaki był stosunek ojca do Kościoła, do religii? W kontaktach z Kościołem był tolerancyjny i z nim nie walczył. Zawsze mi mówił: nie walcz z Kościołem, chyba że sam zostaniesz przez stronę kościelną zaatakowany. Rozumieli się z ówczesną głową Kościoła katowickiego w Polsce kardynałem Stefanem Wyszyńskim. Świadczy o tym ich ostatnie spotkanie w Klarysewie, po którym kardynał Wyszyński zaapelował do strajkujących w Stoczni Gdańskiej, by powrócili do pracy. Kardynała Stefana Wyszyńskiego uważał za dużego, wręcz wielkiego patriotę. Co ciekawe, pod tym względem wg ojca przewyższał wielu innych polskich duchownych katolickich, w tym również Karola Wojtyłę. Ojciec wkrótce po wypuszczeniu z internowania, odwiedził grób Stefana Wyszyńskiego, by oddać mu należny hołd.

Do religii jako takiej, ojciec jako ateista, miał jednoznaczne podejście kształtowane na gruncie światopoglądu naukowego. Z religią rozstał się jeszcze jako młodzian zamieszkały we Francji, na co niewątpliwie wpłynęła panująca laickość w tym kraju, a nie matka, która była osobą głęboko wierzącą. Pomimo takiego podejścia ojca do religii, ich ślub z mamą miał charakter kościelny, bo tak chciała mama. A zresztą wtedy w Polsce, raczej nie było innych ślubów niż kościelne, bo świeckie pojawiły się dopiero po wojnie.

Co Edward Gierek uważał za swój największy sukces w partyjnej karierze?

Niewątpliwie był nim ożywczy ruch odrodzenia gospodarczego po latach zastoju Władysław Gomułki. W latach 70. mieliśmy do czynienia z budową „Drugiej Polski”. Nastąpił rozwój przemysłu na niespotykaną wcześniej skalę: zarówno modernizacja starych fabryk, jak i budowa licznych nowych, a także przemysłowe budownictwo mieszkaniowe, które dziś po ponad 50 latach, jest nie do pokonania pod względem ilości oddawanych mieszkań. Powstały całe wielkie dzielnice w miastach, natomiast budownictwo indywidualne, zwłaszcza te na wsi, niezwykle się rozwinęło. To, co później nastąpiło, po 1989 r. w wyniku balcerowiczowskiej reformy, to już oddzielna sprawa, która wymaga uczciwej oceny. Oczywistym i niepodważalnym osiągnięciem Edwarda Gierka jest zbliżenie do Zachodu. Przy tym nie zamierzał zerwać ze Wschodem, gdyż uważał, że Polska, z wielką korzyścią dla siebie, powinna być pomostem współpracy Wschodu z Zachodem.

Jak Pan ocenia film fabularny o Pana ojcu pt. „Gierek”, ile jest w nim faktu, a ile fabuły?

Film został zrealizowany przez Global Studio, na podstawie pomysłu Janusza Iwanowskiego. Jest to film fabularno-historyczny oparty na faktach, ale tylko z pewnymi fragmentami biografii z lat 1970-82 Edwarda Gierka. Film doskonale pokazuje intrygi wokół ówczesnej władzy, snute przez osoby z najbliższego otoczenia pierwszego sekretarza. Osoby te nienazywane po imieniu, są przez widza od razu rozpoznawalne. Są to osoby w dużym stopniu odpowiedzialne za strzelanie do robotników w 1970 r., więc na początku dekady lat 70 zaczaili się jak „mysz pod miotłą”. Ale w miarę upływu czasu i normalizowania życia w Polsce, zaczęli podnosić głowę i knuć intrygi przeciw Gierkowi. Dążyli do przejęcia władzy, wykorzystując pojawiające się problemy społeczne, które wynikły m.in. z przyjętej dynamiki rozwoju. Wielką okazją dla nich okazała się niefortunna podwyżka cen mięsa, a następnie strajki stoczniowców. Pan prezydent Aleksander Kwaśniewski wyszedł oburzony z projekcji tego filmu, bo w krzywym zwierciadle pokazany został generał, a także druga osoba trzęsąca bezpieczeństwem. Nie dziwię się, bo przecież wtedy, kiedy oni rządzili w latach 80., rozpoczynali zależną od niego swoją wspaniałą karierę polityczną. Ja osobiście miałam okazję poznać wcześniej tych ludzi i twierdzę, że to ich intrygi doprowadziły do kryzysu politycznego, a następnie już w latach 80. do załamania ekonomicznego. Osoba generała w filmie to postać groteskowa. Zgoda. Ale tak wg twórców filmu może wyglądać generał – intrygant. 

Redakcja

Poprzedni

Mądre refleksje o trudnej historii

Następny

11-15 sierpnia 2023