Pracę Marty Makaruk o Antonim Edwardzie Odyńcu (1804-1884) tworzą dwie warstwy. W pierwszej jest ona zarysem biografii poety, dramatopisarza, epistolografa, a nade wszystko przyjaciela Adama Mickiewicza, ale nie przyjaciela równorzędnego-partnera jak Zygmunt Krasiński i August Cieszkowski, lecz przyjaciela-przybocznego, giermka, Sancho Pansę, jak go niektórzy nazywali.
Wywodzący się z kręgu wileńskich filomatów Odyniec w słynnych „Listach z podróży” opisuje swoje peregrynacje z wielkim Adamem, w tym ich słynne wspólne i wielokrotnie cytowane wejście do Rzymu w listopadzie 1829 roku przez Ponte Milvio, miejsce sławnej bitwy, w której Konstantyn pokonał Maksencjusza otwierając chrześcijaństwu drogę do Wiecznego Miasta („In hoc signo vincit”), gdy doznali niemal mistycznego uniesienia widząc z oddali kopułę bazyliki świętego Piotra, czyli „tiarę świata”.
Ale z dalszej części biografii dowiadujemy się, że jego korespondencja była w dużym stopniu mistyfikacją i oszustwem, skleconym po latach w oparciu o cudzą korespondencję. Biografia Odyńca w ogóle jest rozpołowiona na dwie części. Pierwszą można by nazwać heroiczną, gdy świecił jak Księżyc światłem odbitym od wielkiego Adama.
Druga, po jego śmierci (1855) była dla Odyńca o wiele mniej udana. Śmierć trojga dzieci nadała mu rysy hiobowe, ale już w 1858 doszło do patriotycznej kompromitacji Odyńca, gdy w „Album wileńskim” pomieścił wiernopoddańcze wiersze na część cara Rosji.
Otoczyła go z tego powodu anatema (choć nie jakaś szczególnie radykalna) ze strony kręgów patriotycznych. Gdy ujawnił się mistyfikacyjny i falsyfikacyjny charakter jego „Listów z podróży” i „Wspomnień z przeszłości”, biedny Odyniec ze swoją trzeciorzędną poezją stał się postacią cokolwiek żałosną, co wzmacniane było przez jego osobiste narowy i śmieszności, na czele których figurowało maniackie uwielbienie dla kobiet, które groteskowo emablował jako „śmieszny staruszek”, wywołując kpiny. Snując narracje o życiu i twórczości Odyńca autorka studium jako leitmotyw przyjęła biedermeierowski charakter jego twórczości”.
Biedermeier był nurtem kulturowym, od literatury do stylu wnętrzarskiego, oraz stylem istnienia, który współegzystował równolegle z romantyzmem, charakteryzując się konserwatyzmem, skłonnością do umiaru, poczciwości, cnót mieszczańskich, pobożności, poszanowania tradycji, kultu zwyczajności i miłości do detalu oraz politycznej zachowawczości i społecznego ładu konserwatywnego opartego o ortodoksyjny katolicyzm.
W odróżnieniu od buntowniczego, irredentystycznego, rewolucyjnego, frenetycznego, transgresyjnego, pełnego klimatu „dziwności” oraz pęknięć, dysonansów i sprzeczności ducha romantyzmu, z jego heterodoksyjną religijnością, biedermeier był spokojnym skrzydłem tej epoki. Można by rzec, że o ile romantyzm był szaleństwem wąskich elit duchowych, o tyle biedermeier był rozsądkiem szerokich kręgów społeczeństwa.
I właśnie owe biedermeierowskie motywy w twórczości Odyńca prześledziła autorka studium, dążąc do udowodnienia, że był on nie tyle „poćciwym romantykiem”, „późnym epigonem” romantyzmu, lecz właśnie bardzo charakterystycznym reprezentantem biedermeieru w twórczości literackiej i postawie życiowej. Inna sprawa, że pytanie, na ile biedermeier jest nurtem osobnym, a na ile oswojoną, mieszczańską wersją romantyzmu, jedną z jego warstw.
Owa perspektywa biedermeierowska zaznacza się szczególnie w jego „dramach” historycznych („Barbara Radziwiłłówna”, „Felicyta”, „Jerzy Lubomirski czyli wojna domowa”), które znajdują się na antypodach buntowniczej twórczości narodowej Mickiewicza, Słowackiego czy Krasińskiego.”Dramaty Odyńca – pisze autorka studium – przedstawiały uporządkowaną i optymistyczną wizję świata, w którym nie było miejsca na zwątpienie i bunt. Sięganie do dziejów ojczystych było w przypadku poety umotywowane pojmowaniem patriotyzmu jako przywiązania do przyrodzonych Polakom wartości: wiary, wolności sumienia i tradycji.
Miejsce indywidualistycznego podejścia do Boga i sporów toczonych z Nim w imię dobra ludzkości zajęło pietystyczne rozmodlenie i kultywowanie cnoty pokory. Romantyczną skłonność do stawiania trudnych pytań zastąpił Odyniec dawaniem moralistycznych odpowiedzi”.
Powyższe można w istocie odnieść do jego poezji, w której są jednak i takie perełki jak napisany podobno wspólnie ze Słowackim groteskowy wiersz „Czy to pies, czy to bies?”.
Dla Trzech Wieszczów historia była tworzywem i przestrzenią wielkich uczuć, wielkich namiętności duchowych i politycznych, wielkich transgresji i wielkiego ducha rewolucyjnego (Mickiewicz, Słowacki), względnie kontrrewolucyjnego (Krasiński). Dla Odyńca historia Polski to statyczna pochwała miłości ojczyzny, cnót patriotycznych i walki o utrzymanie wartości narodu, zakonserwowanie ich w znieruchomieniu.
I to wszystko sprawia, że choć bohater studium Marii Makaruk sam w sobie, jako jednostka, jest postacią poślednią, trzeciorzędną jako poeta, mierną intelektualnie, to jednocześnie przez jego postać przemawia zeitgeist (duch czasu), w którym przyszło mu żyć.
I to głównie z tej przyczyny studium to jest tak frapujące.
Maria Makaruk – „Antoni Edward Odyniec. Romantyk w świetle biedermeieru”, wyd. Wydział Polonistyki UW, Warszawa 2012, str. 295, ISBN 978-83-62100-26-2