7 listopada 2024

loader

Gospodarka, demokracja i dobre zmiany – co mają wspólnego?

Każda działalność państwa winna opierać się o rachunek ekonomiczny a jej efekty mierzy się nie tylko w pieniądzu, ale też w wielu innych miernikach, które obrazują poziom życia, edukacji, zdrowia, ochrony środowiska, czyli ogólnie dobrostan społeczeństwa. Ich wzrost to efekty racjonalnego działania państwa, przedsiębiorstw, ale też pojedynczych ludzi.

Coraz łatwiej dostrzec, że po sześciu latach rządzenia żarty się skończyły, a obecna sytuacja gospodarcza to nie kryzys wywołany czynnikami zewnętrznymi – to skutek działalności aktualnie rządzących i ich coraz bardziej autorytarnych poczynań. Dziś nie ma eksperckich debat na temat rozwiązywania najistotniejszych problemów społecznych i podejmowanych przy tym decyzji. To, co się dzieje z przyznanym Polsce Funduszem Odbudowy, reformami sądownictwa, niechęcią do Zachodu itp. jednoznacznie kojarzy się z Konfederacją Targowicką, której głównym zadaniem było obalenie postanowień Konstytucji 3 Maja, która uosabiała jakieś oświeceniowe, czyli obce nam idee , więc niepolskie, niepatriotyczne. Warto przypomnieć, że sukces w obaleniu tej Konstytucji, doprowadzenie do końcowych rozbiorów i utraty niepodległości, zawdzięczamy też aktywnemu poparciu władz Kościoła z ówczesnym prymasem i papieżem na czele. Proces upadku I Rzplitej został rzeczywiście zainicjowany przez grupę „patriotów – obrońców tradycji” ale zapominamy, że dalszy ciąg tragicznych zdarzeń przebiegał już w zgodzie z podówczas obowiązującym prawem. Polecam lekturę tego historycznego tekstu, bo to bardzo pouczające na dzisiejsze czasy!
Okazuje się, że w Polsce ponad 70 proc. wydatków państwa jest realizowanych poza kontrolą Sejmu, co w demokratycznym kraju jest nie do pomyślenia. Ale to początek problemu – bo wszystkie instytucje kontrolne zostały podporządkowane władzy, albo władza kontrole te ignoruje. „Dług publiczny w 2020 roku wzrósł aż o 290 mld zł. Zarówno przeszłość Polski, jak i bolesne doświadczenia innych krajów, których byliśmy świadkami w ostatnich dekadach, pokazują wyraźnie, że kreatywna księgowość budżetowa i niska przejrzystość finansów publicznych mogą spowodować poważny kryzys gospodarczy, którego ofiarami są obywatele” – tak stwierdzono w raporcie NIK. Kto zatem odpowiada za gospodarkę i finanse państwa, skoro minister finansów został sprowadzony do roli podrzędnej a raporty NIK są ignorowane? Do tego dochodzi rozdawnictwo pieniędzy, które jak wiadomo, nie zwiększa zamożności i dobrobytu narodu, ale tym aktualne władze nie zawracają sobie głowy. Przekonał się o tym Rober Mugabe z Rodezji – najbogatszego ongiś kraju Afryki, który zmienił nazwę na Zimbabwe, a potem poprzez dodruk pieniędzy utrzymywał się przy władzy tak długo, aż doprowadził kraj do ruiny. Teraz my, zdaje się, podążamy drogą wytyczoną przez tegoż afrykańskiego „myśliciela”.
Hasło – chcesz być bogatszy – pracuj więcej, efektywniej, nie jest dobre dla zdobywania wyborców. Lepiej jest wmówić ludziom: jesteście piękni, mądrzy, fajni, nie uczcie się, nie czytajcie, bo i po co. My wam damy pieniądze, a wy nas popierajcie w wyborach. Dlatego u nas biednym rozdaje się pieniądze, a nie np. talony żywnościowe, jak to jest w USA. Bo rozdany pieniądz wróci dość szybko do państwa . W narodzie pokutuje przekonanie, że to władza funduje wszelkie beneficja takie jak „jarkowe”, trzynaste emerytury, pensje politykom, premie itp., podczas gdy wydatki państwowe realizowane są z pieniędzy, które władza wcześniej odebrała ludziom. A skoro zarządza pieniędzmi zabranymi innym, takie wydatki muszą być optymalizowane i kontrolowane przez społeczeństwo. A niestety nie są, i to w coraz większym stopniu.
Jakie racjonalne decyzje stały za tym aby budować elektrownię w Ostrołęce, przekopać Mierzeję, czy budować CPK, na który rzekomo czeka cała Europa? Czy ktokolwiek widział uzasadnienie ekonomiczne tych decyzji? Jak przedstawia się sytuacja finansowa PGZ, w skład której wchodzi 36 spółek? Jak tam wypracowano zysk w sytuacji, gdy były minister obrony obalił wszystkie kontrakty długoterminowe i poniesione dotąd wydatki obrócił w niwecz? Komu służy Stocznia Wojenna sp. z o.o. , gdy nie mamy żadnej floty ? Dlaczego wszystkie tego typu decyzje podejmuje się w ukryciu? Jak to się stało, że premier i minister zdrowia zamówili setki milionów szczepionek, które teraz trzeba będzie utylizować, ale wpierw zapłacić za nie grube miliardy? Kto i w jakim celu podejmował decyzję o budowie promów, które nigdy nie powstały? Te i wiele innych przedsięwzięć wymagały przecież dyskusji pod względem ich celowości oraz możliwości ich sfinansowania; innymi słowy – po co je realizujemy, ile mają kosztować i kto za to zapłaci. Bo nie może być tak, że o tym decyduje jedna osoba, co u nas staje się – chyba już się stało, normą.
Podstawą zdrowego ustroju jest jawność procedur i stabilność prawa. Obecna władza nie znosi przedsiębiorców i wszystkich ludzi niezależnych. Każdy zamożny kraj to kraj demokratyczny, więc warunkiem koniecznym do rozwoju i bogacenia się narodów jest stabilna demokracja. Mamy coraz więcej przykładów na to, że hasło „uczciwa Polska” to w zasadzie oszustwo; jeśli jest inaczej, to w jakim celu tak znaczące wydatki państwa pozostają poza jakąkolwiek kontrolą? Można rzec, że największym urzędem skarbowym, też pozostającym poza kontrolą, jest Orlen, ale mamy tam swojego człowieka, który ceny paliwa ustala tak jak on albo prezes chce. Przecież ceny surowca – ropy wzrosły ostatnio zaledwie o kilka proc. , i daleko im do cen z roku 2008, natomiast marże Orlenu wzrosły o kilkaset proc. . Problemem jest to, że realizowane są pomysły jednostki, a po ich zatwierdzeniu nikt już tego nawet tego nie weryfikuje! Sytuację najlepiej oddają słowa byłego ministra energetyki, który na pytanie o zasadność budowy elektrowni w Ostrołęce odrzekł szczerze: „Był etap mądrości, który nakazywał budować, teraz przyszedł etap mądrości, że trzeba burzyć – kto tego nie rozumie – nie nadaje się do polityki”. A mówiąc to, wcale nie żartował! To stwierdzenie chyba najlepiej oddaje „ducha przedsiębiorczości” aktualnej ekipy rządzącej.
Państwowe instytucje stają się coraz bardziej fasadowe, bo właściwie nie podejmują decyzji samodzielnie w ramach swoich kompetencji (vide TK, SN). Przez 25 lat Polska się rozwijała, niestety przez ostatnie sześć lat gospodarka raczej się kurczy, a przyrost PKB jest w dużej mierze pozorny. Wystarczy dokładnie przejrzeć dane spółek tzw. narodowych czempionów, by uzmysłowić sobie, ile mamy tam rzekomego „przyrostu” majątku. Nota bene – zakup pakietów wyborczych za 73,8 mln zł. to nie jest zmarnowany wydatek, właśnie o tę kwotę przyrósł majątek poczty!
Wielkie państwowe przedsięwzięcia pociągną gospodarkę w dół, bo o celu ich realizacji nikt nie dyskutował. A mamy już następny kiełkujący czebol – „Polski Holding Spożywczy”, który w żadnej mierze nie poprawi konkurencyjności naszych towarów na rynkach zagranicznych, natomiast znacząco ograniczy konkurencję krajową, a głównym efektem jego powstania będzie utworzenie kilkuset dobrze płatnych stanowisk dla swoich, zaufanych ludzi.
Inflacja wynosi na razie 12,3 proc., co oznacza, że taki procent wszystkich dóbr przechwytuje rząd ponad to co zbierze w podatkach. W ostatnich dwóch latach podaż pieniądza wzrosła o 434 mld. zł., tj o 28 proc. . Te 434 mld pozostaje w dyspozycji rządu, więc nie ma się co dziwić, że ludzie płacą więcej. Jeśli przyjmiemy, że PKB w ciągu owych dwóch lat wzrósł o 8 proc. , to oznacza, że przybyło nam 20 proc. pustego pieniądza . Po dodaniu 40 proc. z lat 2016-2019, łączny nawis inflacyjny wynosi ok 60 proc. , ujawniony dopiero w 12,3 proc. . Różnica, czyli 48 proc. to inflacja ukryta, której musimy się spodziewać w najbliższym czasie. Tymczasem działanie rządu polega na tym, aby ów nawis przesuwać/rozkładać w czasie, najlepiej na „po wyborach”. Jesteśmy na dobrej drodze do hiperinflacji bowiem pieniądz, będący jednostką miary, musi być dostosowany do ilości wytworzonych dóbr i usług. Obecnie poprzez wzrost stóp procentowych Glapiński chce ściągnąć nadwyżkę pieniędzy od ludzi, ale nie słyszymy, aby stosował inne instrumenty ograniczające podaż pieniądza, którymi dysponuje rząd. Usłyszeliśmy niedawno, że NBP ma nieprzebrane ilości pieniędzy, więc efekt takich przechwałek prezesa NBP już się ujawnił. Sprawę podaży pieniądza rozwiązałoby wstąpienie do strefy EURO, bo każda waluta jest tym lepsza, im mniej podatna na polityczne manipulacje. Patriotom – zwolennikom utrzymania złotego podpowiadam: gdyby udało się nam ogłosić złotówkę walutą światową, wtedy popierajmy złotego! W przeciwnym razie utrzymywanie złotówki zawsze będzie działać na niekorzyść obywateli, ale na korzyść rządzących, którzy mogą dowolnie manipulować jej wartością, niwecząc przy tym oszczędności obywateli.
Także Sąd Najwyższy zamiast stabilizować i ujednolicać orzecznictwo, destabilizuje system prawa w Polsce. Przykładem tego jest sprawa kredytów frankowych. Prawo stoi jednoznacznie po stronie kredytobiorców , ale władza zainteresowana jest głównie tym, aby sądy sprawy przewlekały, co jest najskuteczniejszą formą pomocy bankom, które poprzez indeksację namnażają sobie złotówki. Problemem nie jest to, że banki mają zwracać ludziom pieniądze, tylko to, aby skorygowały swoje zawyżone należności, które kredytobiorcy mają spłacać przez następne kilkanaście lat. Tych zawyżonych naliczeń banki mają nadal ok. 100 mld zł.
Poza NIK jako centralną instytucją kontrolującą funkcjonowanie instytucji państwowych i jednostek zaufania publicznego, jedynym zawodem uprawnionym do rewizji finansowej, czyli ustalania , czy to, co dany podmiot przedstawia w sprawozdaniach jest zgodne z rzeczywistością, są biegli rewidenci. Bez niezależnej rewizji finansowej kraj czeka korupcja na szczytach władzy, a prezentowane dane ekonomiczne stają się coraz mniej obiektywne. Znamiennym przykładem jest Rosja, w której to sam Putin dorobił się majątku ocenianego na 200 mld USD. A przecież jego, jak i wielu innych oligarchów, wielomiliardowe fortuny nie pochodzą z oficjalnych źródeł. Wiemy, że w sprawnej demokracji budowa takich fortun z wykorzystaniem majątku państwa jest niemożliwa, bo tam każdy publicznie wydany grosz podlega kontroli. Niestety u nas podążamy w odwrotnym kierunku. To m.in. dlatego demokracja liberalna jest u nas w odwrocie, bo publiczna i otwarta kontrola publicznych finansów nie jest władzy na rękę.
Rewizja finansowa jest systemowym badaniem konfrontującym dane z rzeczywistością gospodarczą. Wyniki tych badań przedstawia się właścicielom, a w przypadku jednostek zaufania publicznego (JZP), także społeczeństwu. Tak być powinno, ale dziś mamy z tym problemy, które prowokują nas do postawienia pytań dotyczących GetBack, Poczty Polskiej, PGZ (Polska Grupa Zbrojeniowa), transakcji zawieranych w gotówce przez polityków, funkcjonowania TFI (Towarzystwo Funduszy Inwestycyjnych), rozliczania środków publicznych, jawności wydatkowania pieniędzy i podejmowanych decyzji. Zapominamy, że dla zabezpieczenia prawidłowego funkcjonowania całej gospodarki niezbędny jest niezależny audyt, a biegły rewident w większości krajów EEC jest ekspertem, którego praca jest ważna dla wszystkich – także organów państwowych. U nas niestety jest inaczej.
Powyższe przykłady ściśle wiążą się z funkcjonowaniem rzetelnej i niezależnej rewizji finansowej. Niestety, obecne zmiany spowodowały, że cały audyt podlega władzy, a jego wyniki mają być z władzą uzgodnione. Państwowa kontrola działalności audytowej wzmacnia nadzór nad działalnością PIBR, ale w działaniach tych nie ma nic, co wzmacniałoby rolę audytu i prowadziło do niwelowania rozbieżności między rzeczywistością a sprawozdawczością! Można teraz sterować, kto ma badać najważniejsze podmioty i organizacje w państwie i jaki ma być efekt owej rewizji. Rynek audytu banków, funduszy, zakładów ubezpieczeń, spółek akcyjnych i innych JZP już jest owładnięty przez nielicznych, więc zamawia się audytora, któremu płaci się dużo, ale otrzymuje się opinię taką, jakiej oczekuje. Także ograniczenie danych zawartych w sprawozdaniu z badania, nie służy jawności i przejrzystości działania, a informacja o wynikach rewizji finansowej jest coraz bardziej ograniczana, a nawet utajniana!.
Z dotychczasowej obserwacji wynika, że zamierzenia kontrolne nowopowstałej Państwowej Agencji Nadzoru Audytowego (PANA) skupiają się na egzekwowaniu administracyjnych wymogów działalności biegłych rewidentów. Potwierdzeniem tego stanu rzeczy są przygotowane wytyczne kontrolne oraz fakt, że zachodzi coraz większy rozdźwięk pomiędzy rzeczywistością gospodarczą a sprawozdawczością. Rzeczywistością staje się bardziej to, co głosi się na konferencjach prasowych albo zapisze w dobrych sprawozdaniach (sic); biegli natomiast przeprowadzając rewizje finansowe, mają się mieć na baczności. Szczególnie groźne jest coraz powszechniejsze podważanie eksperckiego osądu, któremu zarzuca się subiektywizm i brak oparcia o przepisy prawa. Tenże osąd jest podstawą funkcjonowania zawodu i formułowania opinii. Niestety, z aktualnych wytycznych do kontroli wynika, że ekspercki osąd, jeśli nie podoba się władzy, można podważyć zawsze, bo nie ma zapisu w prawie, który pojęcie to by definiował.
Pozbawienie PIBR funkcji kontrolnych odbyło się bez udziału biegłych, a likwidację Krajowej Komisji Nadzoru i powołanie PANA uzasadniono podejrzeniami skierowanymi wobec biegłych rewidentów w związku z aferą GebAck. Użycie tego argumentu nie jest fair i nie służy utrzymaniu prestiżu zawodu, bo wszyscy wiemy, że sprawa ta miała i ma się zupełnie inaczej, co łatwo stwierdzić na podstawie publicznie dostępnych danych. Nie napawają też optymizmem zmiany prawa gospodarczego dokonywane bez jakiejkolwiek konsultacji, także ze środowiskiem biegłych. PIBR, najważniejsza w kraju organizacja biegłych, nawet nie jest o takich zmianach informowana. Wiemy też, że niedawno uchwalono wielkie zmiany w KSH; dlaczego zmian tych nie konsultowano z biegłymi? Przecież wiele z tych zmian budzi wątpliwości co do zgodności z konstytucją, zasadami techniki prawodawczej, prawem unijnym, systemowej spójności i zgodności z podstawami prawa handlowego i prawa cywilnego, czyli prawa prywatnego, którego podstawową funkcją jest ochrona praw jednostki. To niemal wywrócenie prawa korporacyjnego, którym biegli posługują się na co dzień przy każdym badaniu. Do tego dochodzi problem „przeregulowania” przepisów i nadmierny formalizm, który w działalności gospodarczej już stał się udręką.
Niestety, w zmianach prawa gospodarczego i nadzoru o to chodziło – zlikwidować resztki samorządności i scentralizować audyt, by nie było przypadkowości, z którą wiąże się ryzyko. Daje to lepszą panoramę rynku, nadzór jest kompletny, można wprowadzać jednolite standardy dla całej branży, co znacząco pomaga w tym, że do audytu wybierzemy tego, który potwierdzi, że sprawozdania są ładne a narodowy czempion ma się dobrze. Biegłemu nie wolno udzielać porad, więc cała jego praca jak i on sam, niemal niczemu nie służą. Wcześniej przedsiębiorcy był pomocny, dziś jest złem koniecznym. Owi biegli nie uczestniczą w podziale tortu audytowego, bo też ich sprawozdania są niewiele warte. A miało być tak, że wszyscy biegli w prawie są równi. Ci, co uczestniczyli w obradach podkomisji finansów publicznych ds. implementacji przepisów UE do ustawy wiedzą, że cały proces legislacji nie był obiektywny; odrzucono wszystkie propozycje środowiska biegłych zmierzające do podniesienia rangi zawodu. Wtedy jeszcze zachowywano pozory debaty/dyskusji. Dziś w podkomisje, czy powoływanie ekspertów nikt się nie bawi! Słusznie więc zauważa Prezes PANA, że audyt jest scentralizowany, łatwiej się nim zarządza, a biegli są niezależni, bo od nich tak naprawdę nic nie zależy.
Warto podkreślić, że nieprawidłowości w audycie występują najczęściej tam, gdzie firma, taki narodowy czempion lub kręgom tym zbliżona, korzysta z politycznych protekcji, albo działa w branży, gdzie podstawą działalności są aktywa nienamacalne – akcje, derywaty, jednostki uczestnictwa, certyfikaty inwestycyjne, patenty, licencje i wszelkiego rodzaju instrumenty finansowe, WNPy itp. (vide Getback). Tam mają koneksje i służby, które potrafią sporządzić sprawozdanie dobre, by biegły nic nie znalazł, a nawet nie musiał nic szukać! To nie nagromadzone papiery świadczą o prawidłowości badania, tylko jego końcowy efekt, czyli zgodność z rzeczywistością. A do tego zawodowy osąd jest niezbędny.
Scentralizowany nadzór nad firmami audytowymi miał zmniejszyć możliwości działania spółek niezgodnie z prawem. Ale tu chodzi również o partie, fundacje, jednostki budżetowe i wszelkie inne podmioty korzystające ze środków publicznych. W zawodzie biegłego decydujące są kompetencje, doświadczenie i umiejętność formułowania wniosków, czyli tzw. ekspercki osąd, ale też zakres wykorzystania tych kompetencji!
Od chwili wprowadzenia zmian w 2019 roku zawód biegłego rewidenta nie jest już wolnym zawodem. Kto się odważy sprzeciwić wynikom finansowym ogłoszonym przez popieranych politycznie czempionów? Kto ośmieli się podważać wydatki partii ze środków publicznych w sytuacji, gdy ona sama owe wydatki uzna za poniesione na cele statutowe? Wystarczy, że koszt urządzonej imprezy partia nazwie konwencją, by wszystkie związane z nią koszty jak zakup alkoholu, najem kwater, ochrona prywatnych osób, wydatki na rozrywkę, uważać za koszty statutowe. Dla porównania – przedsiębiorcom takich kosztów ponosić nie wolno, mimo że finansują je z własnych środków. Jak długo mamy czekać na zlikwidowanie tego absurdu? W zakresie rozgraniczenia wydatków na cele państwa oraz partyjne, nie różnimy się wiele od Korei Płn. Merytorycznie łatwo to zrobić, trzeba jedynie politycznej woli. Jak długo klasa polityczna ma pasożytować na państwie?
Wszelkie trafione i nietrafione inwestycje, wieże, przekopy, porty, łady, respiratory, zapasy strategiczne itp muszą podlegać audytowi, czyli wycenie według wartości godziwej, a różnice odpisywane w straty. Jako składniki majątku narodowego, mogą być uznane tylko te, które w przyszłości przysporzą korzyści ekonomicznych. Jeśli jakaś wartość nie spełnia tego kryterium, nie może stanowić składnika majątku. Wszystkie spółki skarbu państwa muszą być kontrolowane po to, by zapobiec budowaniu „ wydmuszek narodowych”, bo właśnie tam znajdziemy mnóstwo wydatków na finansowanie politycznych przedsięwzięć, niezwiązanych z działalnością gospodarczą tych podmiotów. Dla skuteczności kontroli instytucji państwowych i działalności gospodarczej, dostęp do informacji jest wręcz kluczowy, dlatego jej ograniczanie świadczy, że działania władz zmierzają w kierunku przeciwnym niż deklaracje.
W Polsce konsekwencją zmian prawa w zakresie kontroli wydatkowania środków publicznych jest ograniczenie zasięgu wszelkich kontroli. Dotyczy to także funkcjonowania zawodu biegłego rewidenta, który już dziś niewiele znaczy. Władza coraz częściej manipuluje wskaźnikami, a to staje się naprawdę groźne. Rozwiązania są, tyle że bez gruntownej znajomości prawa finansowego, bilansowego i politycznej woli, nie da się wiele zrobić, Można by skorzystać z wzorców krajów bardziej doświadczonych i zamożnych, jednak bez współpracy oraz dyskusji, audyt w Polsce zostanie zmarginalizowany i podporządkowany woli aktualnie rządzących. Zaszkodzi to wszystkim, bo efekty działalności władz stają się niekontrolowalne. Warto też wspomnieć o roli, jaką pełniła do niedawna NIK, której wyniki kontroli miały ogromne znaczenia dla funkcjonowania państwa. Tak było wcześniej, teraz władze mogą ignorować nie tylko wyroki sądowe, ale też raporty kontrolne tej najważniejszej w kraju instytucji kontrolnej. Widać wyraźnie, że funkcjonowanie wszelkich niezależnych instytucji kontrolnych czy nadzorczych staje się dla władzy utrapieniem i na dłuższą metę nie do zaakceptowania. Jeśli chcemy uniknąć scenariusza charakterystycznego dla wschodnich satrapii, musimy to zmienić.

Ireneusz Łazarski

Poprzedni

Zanim podłączą nasze mózgi

Następny

Niedojrzały członek Unii Europejskiej