8 grudnia 2024

loader

Internet zmienił dzieciaki?

fot. Unsplash

Ostatnie wydarzenia z udziałem nastolatków pokazują, że pilnie potrzebujemy długofalowego programu profilaktyki przemocy, który na stałe zostanie włączony do programu szkolnego – uważa Magdalena Bigaj, prezeska Fundacji Instytut Cyfrowego Obywatelstwa i autorka książki „Wychowanie przy ekranie”.

„Internet jako narzędzie wykorzystywane w przemocy zwiększa jej zasięg na niebywałą dotąd skalę. Nie tylko mamy więcej świadków, co stanowi dodatkowe upokorzenie dla ofiary, ale także może to traumatyzować odbiorców takich treści lub znieczulać na widok przemocy” – uważa Magdalena Bigaj, odnosząc się do ostatnich przypadków agresji wśród młodzieży i zamieszczania w sieci nagrań agresywnych zajść, m.in. z Zamościa, Pruszkowa, Jaworzna czy ostatniego przypadku z Lubartowa koło Lublina, gdzie dwóch nastolatków brutalnie pobiło kolegę. Na nagraniu, które trafiło do sieci widać leżącego na ziemi zakrwawionego chłopaka, kopanego i poniżanego przez napastników.

Moc krzywdzenia

Zdaniem Magdaleny Bigaj przemoc pokazywana w internecie ma dużo większą siłę krzywdzenia. „Internet jest tylko narzędziem przemocy, ale narzędziem bardzo skutecznym. Akt przemocy nie odbywa się na oczach ograniczonej liczby świadków, lecz potencjalnie na oczach całego świata, każdy może zobaczyć to upokorzenie” – powiedziała.

Jak tłumaczyła, dla części młodych ludzi branie udziału w przemocy i nagrywanie jej może być odbierane jako sposób na zyskanie popularności. „Rówieśnicy nie zawsze reagują na takie filmy potępieniem. Cześć dzieci reaguje śmiechem, czasem dlatego, że czują się zmieszane lub boją się przeciwstawić, ale takie poparcie czy przyzwolenie może budować przekonanie, że w ten sposób można zyskać popularność w sieci” – mówiła.

Przykładem jest to, co się stało po upublicznieniu filmu z pobicia nastolatka w Pruszkowie. „W ciągu kilku dni pojawiły się kolejne nowe nagrania, na których widać znęcanie się nad innymi ludźmi lub zwierzętami. To pokazuje także, że my dorośli powinniśmy być ostrożni w informowaniu o tego typu zdarzeniach. Sama pisząc o wydarzeniach z Pruszkowa, nie udostępniłam filmu, choć miałam do niego dostęp. Byłoby to jednak dodatkowe upokarzanie ofiary, a sprawcom przysporzenie popularności. Możemy dyskutować o jakości tej popularności, ale jeśli ktoś jest skłonny do takiego czynu, to raczej nie ma wysublimowanego pojęcia popularności” – powiedziała Bigaj.

Czym jest cyberprzemoc

Dodała, że narzędzia cyfrowe mogą być również wykorzystywane przez osoby, które mają skłonność do przemocy. „Dlaczego młodzi ludzie w ten sposób postępują? Często słyszę, że to młodzież jest temu winna, bo przecież oglądają przemoc codziennie w internecie i się do niej przyzwyczaili. Nie zgadzam się z tym. To my, dorośli, stworzyliśmy kulturę przyzwolenia na przemoc i seksualizację przekazu i to my ją znormalizowaliśmy” – wskazała Magdalena Bigaj.

„Na zajęciach, kiedy pytam dzieci, czym jest cyberprzemoc, w pierwszej kolejności wskazują hejt i jako przykład bardzo często podają programy telewizyjne, których format oparty jest na poniżaniu uczestników, krzyczeniu na nich, doprowadzaniu do płaczu i kryzysów. Dzieci widzą sceny, w których w efekcie krzyku ktoś zalewa się łzami. Widzą, że ktoś to nagrał i publicznie udostępnia, a rodzicie i inni dorośli to oglądają, podoba im się to i często jeszcze uważają osobę poniżającą innych w tym programie za bohatera czy bohaterkę. A potem my im mówimy: nie wolno ci nagrywać, jak poniżasz kolegę, a już zwłaszcza publikować to w sieci” – powiedziała Bigaj.

„Nazwijmy rzeczy po imieniu: takie programy przedstawiają przemoc, najczęściej psychiczną, i brak szacunku do drugiej osoby. A dzieci uczą się przez naśladowanie. Obserwują więc, że przemocowe traktowanie jest dopuszczalne, że ta przemoc jest popularna, bo jest pokazywana w telewizji w najlepszym czasie antenowym. Jaki wniosek mogą z tego wyciągać?” – tłumaczyła.

Oswojone z przemocą

Podkreśliła, że ostatnie wydarzenia z udziałem nastolatków wiele osób bardzo dotknęły, ale takie zdarzenia będą się powtarzać. W ocenie Bigaj, „skala przemocy pokazywanej w internecie zaczyna wymykać się spod kontroli”.

„Dzieci oswajają się z przemocą, bo w sieci widzą jej dużo, zwłaszcza w popularnych serwisach typu TikTok, w których ciągle brakuje skutecznych rozwiązań uniemożliwiających dzieciom korzystanie z nich, a nastolatków od 13. roku życia chroniących przed szkodliwymi treściami. W efekcie dzisiaj dzieci i młodzież mają na tych platformach dostęp do drastycznych materiałów wojennych, patostreamingu, czyli amatorskich filmików prezentujących przemoc i wielu innych. Wystarczy, że dziecko obejrzy taki film podesłany przez znajomego, aby algorytm podpowiadał mu potem kolejne, podobne treści, które często balansują na granicy dopuszczalności lub wprost tę granicę przekraczają” – wyjaśniła ekspertka.

Jej zdaniem, aby zahamować ten niebezpieczny trend, potrzebna jest intensywna praca na poziomie szkół oraz wdrożenie mądrej profilaktyki przemocy opartej nie tylko na straszeniu konsekwencjami takich czynów. „Trzeba mówić o tym, że dla policji wyłapanie osób dokonujących pomocy z użyciem narzędzi cyfrowych to czasem kwestia kilku godzin. Należy podkreślać, że nagrywanie również jest przemocą, tak samo jak lajkowanie oraz udostępnianie takich materiałów” – powiedziała Bigaj. I zaznaczyła: „przemoc w internecie ma sprawcę zbiorowego. Każdy, kto bierze udział w popularyzacji takiego materiału, przyczynia się do kolejnego ciosu wobec ofiary”.

Według ekspertki bardzo duży wysiłek należy włożyć w tworzenie umiejętności współpracy i poczucia odpowiedzialności za wspólnotę, np. szkolną. „Powinniśmy uczyć młode pokolenie, że świat nie składa się tylko z indywidualności, nie gramy tylko do swojej bramki i to, jak nam się będzie żyło, zależy także od tego, czy zatroszczymy się o innych. Trzeba inwestować we wzmacnianie w nich poczucia, że są grupą społeczną, która powinna być za siebie odpowiedzialna, bo tylko razem mogą potem coś zmienić” – powiedziała Bigaj.

W jej ocenie większość społeczeństwa żyje w przekonaniu, że to co dzieje się w internecie, nie jest do końca prawdziwe, czego efektem jest brak reakcji na różne negatywnie zjawiska, które pokazywane są w przestrzeni cyfrowej.

„Ogólnopolskie badanie higieny cyfrowej osób dorosłych wykazało, że tylko jedna na pięć osób zgłasza do administratora treści przemocowe lub naruszające prawo, które widzi w internecie. Mamy więc do czynienia z dużą skalą obojętności. Dzieci z kolei mają czasem pewien dysonans poznawczy. Jeden z chłopców na zajęciach powiedział mi, że on nie może zgłaszać aktów przemocy, które widzi w internecie, +bo to jakby na kogoś donosił+. Jednocześnie przyznał, że reagowanie na przemoc na ulicy nie jest w jego odczuciu donoszeniem na sprawcę, tylko pomocą ofierze” – mówiła Bigaj.

Zero współczucia

Wskazała także na jeszcze jedno powszechne zjawisko: brak współczucia ofiarom w internecie. „Być może część z nas traktuje to jako element show, który ogląda. Niektórzy z nas mogą też bać się sprawców, więc wolą nie reagować, nie zaangażować się w sprawę” – tłumaczyła.

Zdaniem Bigaj, dlatego ważne jest pracowanie nad umiejętnościami współpracy, poczuciem wspólnoty i nad obywatelskością, bo – jak wskazała – „obywatelska postawa dzieci jest podstawą do kształtowania zdrowego społeczeństwa, mającego poczucie odpowiedzialności za siebie i za innych”.

„Dzieci powinny wiedzieć, że to co robią, ma wpływ na ludzi, także na tych, których widzimy w świecie cyfrowym” – zaznaczyła ekspertka. Tłumaczyła jednocześnie, że „rodzicie nie mają szans na dogonienie dzieci w internecie, jednak to, co nasze dziecko robi w sieci, nie jest oderwane od tego, kim jest na co dzień”.

„Praca nad tym, aby nasze dziecko było bezpieczne w internecie, nie podejmowało zachowań ryzykownych, nie włączało się w akty przemocy w sieci i poza nią, to jest praca nad jego charakterem w ogóle. Dziecko, które wychowywane jest w duchu wrażliwości społecznej, nie zatrzyma się dłużej przy materiałach z cyberprzemocą, nie będzie także sprawcą takiej przemocy” – zaznaczyła.

Odniosła się również do raportu Fundacji Dajmy Dzieciom Siłę opublikowanego przez Rzecznika Praw Dziecka na temat patostreamingu. „W raporcie wykazano, że bardzo duży procent uczniów sięga po patostreaming, ale większość robi to z ciekawości, ponieważ usłyszała o tym gdzieś na szkolnym korytarzu. Okazuje się, że większość dzieci nie zostaje przy tych materiałach. Ja także często podkreślam, że nie zgadzam się z tym, że kanały patostreamingowe są popularne wyłącznie wśród dzieci. Aktualnie mnóstwo takich kanałów prowadzą i oglądają osoby dorosłe, stało się to niestety masowe, a jeden z takich kanałów swego czasu dostał od platformy YouTube tytuł twórcy roku” – powiedziała.

Podkreśliła, że dziecko, które wychowywane jest w duchu społecznej wrażliwości, nie zatrzyma się przy treściach, na których widzi czyjąś krzywdę. Oglądnie brutalnych scen może być jednak dla niego traumatyzującym doświadczeniem.

„Rodzice powinni pracować nad wrażliwością dziecka w domu, dużo z nim rozmawiać, nie tylko o tym, co dzieje się w internecie, ale też o sprawach społecznych w ogóle, podejmować z dziećmi różne tematy, nawet te trudne. Ostatnie wydarzenia są okazją, aby z dziećmi o tym porozmawiać, powiedzieć, jak my to odbieramy, podkreślić, że temu dziecku stała się ogromna krzywda, że popularyzowanie przemocy w internecie jest krzywdzeniem tej osoby. Dzieci muszą wiedzieć, że nagrywanie przemocy i wrzucanie jej do sieci jest karalne, a nagrana przemoc będzie dowodem przeciwko nim i będą współwinni temu wydarzeniu” – tłumaczyła Magdalena Bigaj.

„Nie ma możliwości, żebyśmy znali każdy krok dziecka w sieci, ale musimy się mniej więcej orientować w trendach i zagrożeniach, że TikTok to nie jest Pan Tik-Tak, że jest to serwis częściowo wyjęty spod cenzury. Musimy mieć podstawową wiedzę o tym, jak ekrany i internet działają na człowieka i na tym budować naszą rodzicielską intuicję, która pozwoli chronić dziecko i uczyć je bezpiecznego korzystania z sieci” – kontynuowała.

Pogadanki bez sensu

Podkreśliła, że rodzicielskie wychowywanie musi się także zbiegać z regularną edukacją w ramach systemu szkolnictwa. „Skala przemocy, którą teraz obserwujemy, niestety będzie coraz większa. Jak już wspomniałam, dzieci oglądają też przemoc związaną z wojną – widzą swoich rówieśników, którzy stracili kończyny, widzą, że są rozstrzeliwani, widzą krew, te drastyczne obrazy, których w internecie jest mnóstwo i do których mają łatwy dostęp” – powiedziała. „Był taki rok przed pandemią, gdzie dzieci masowo rozsyłały sobie drastyczne filmy, które przedstawiały, jak ISIS zabija jeńców poprzez wykrawanie im serca. Dzieci rozsyłają sobie takie filmy z ciekawości – widzą coś szokującego i rozsyłają po całej klasie poprzez komunikatory, to jest impuls. Często też po prostu nie wiedzą, co z tym dalej zrobić, jak inaczej zareagować” – dodała ekspertka.

Zdaniem Bigaj przed całym społeczeństwem stoi wyzwanie, jakim jest profilaktyka przemocy. Zaznaczyła, że organizowane przez szkoły sporadyczne spotkania z młodzieżą nie rozwiążą problemu. Wskazała, że potrzebny jest program, który będzie przygotowywał wychowawców do prowadzenia takich zajęć i poruszania na bieżąco tematów związanych z przemocą i cyberprzemocą.

„Mam nadzieję, że po ostatnich wydarzeniach w programie polityki oświatowej znajdzie się profilaktyka przemocy, która na stałe zostanie wdrożona do programu szkolnego. Chcę jeszcze raz podkreślić, że pojedyncze pogadanki ekspertów, przy obecnej skali problemu, to jest zdecydowanie za mało. Bardzo liczę na to, że Ministerstwo Edukacji przygotuje program profilaktyczny, gdzie oprócz opracowania wytycznych znajdą się też rozwiązania wpierające kadrę, w tym materiały, na których nauczyciele będą mogli pracować. Widzę w szkołach i nauczycielach wolę takiego działania, wielu z nich podejmuje je na własną rękę, czasem nawet inwestując prywatne środki w zakup pomocy dydaktycznych. Pamiętajmy, że nauczyciele nie są kształceni w kierunku prowadzenia zajęć z zakresu przemocy i cyberprzemocy i jeśli mają realnie wspierać dzieci, muszą otrzymać do tego odpowiednie narzędzia” – powiedziała Magdalena Bigaj.

tr/pap

Redakcja

Poprzedni

Krzysztof Gawkowski: polityka PiS skończy się bankructwem

Następny

To jak z tą pracą?