Matka twierdzi, że jestem niesprawiedliwa oceniając ludzi, bo nie mogę ich oceniać inaczej jak tylko przez pryzmat swojego zespołu Aspergera. Twierdzi, że jestem niesprawiedliwa sama dla siebie, bo oceniam siebie, tak, tak, przez pryzmat zespołu Aspergera. Tego nie da się wymontować. Tymczasem pewien klasyk kina dowodził, że nie da się również lecieć przez Kosmos – taki zimny, taki czarny – jeśli na pokładzie usmarowanego ropą oraz gównem statku nie ma rudego kota albo 341-B Bishopa. Coś w tym jest. Powiem Wam jedno: ważne, żeby kot ocalał.
Spod gruzów zniszczonego dronami domu w Kijowie wydobyto rudego kota. Rzuciła się na niego horda reporterów, cyk, cyk, cykcykcykcyk i kot raptem miał bardziej przejebane niż Lady Diana Spencer. Tak czy siak – sorry – kijowski kot nie wyglądał mi na takiego, który ma szansę przeżyć. Jego kolejny problem polegał na tym, że urodził się w nieodpowiednim miejscu i w nieodpowiednim czasie. Co jest obecnie wspólnym problemem ukraińskich kotów i kotów rosyjskich także.
Czas Terzanich i Schanbergów przeminął
Korespondenci wojenni byli zachwyceni, bo wreszcie dostali mięso i było to mięso niekontrowersyjne a chodliwe. Lepsze od martwych ciężarnych kobiet, wyjebanego na moście młodego małżeństwa petersburskich historyków, przerażonych i pokancerowanych dzieci, panny Duginy, trupów w workach. Gdyby koty wyłożyły chuja na tę wojnę; gdyby mogły znaleźć swojego „Szczurołapa z Hameln”, kociego Szczurołapa, który jednakże zamiast „na śmierć”, wyprowadzi sierściuchy na bezpieczne pastwiska pełne słońca i myszek do konsumpcji, to media przeżyłyby najgorszy kryzys od swojego zarania. O ile jeszcze go nie przeżywają, bo z czwartej władzy zamieniły się w plemię lizodupców bogini Propagandy i tylko dla beki nazywam owych dziennikarzy „hordą”. Dziwna to horda reporterów wojennych, która na wystrzały reaguje paniczną ucieczką w przeciwnym kierunku. Taki filmik z Kijowa też widziałam. I nie wiem czy zapisać im na plus, czy może na minus, że żaden z korespondentów nie upuścił ani kamery, ani mikrofonu, ani aparatu. W sumie gdyby sprzęt jebnął o kijowski bruk, to by im redakcje strasznie poleciały po pensji. Czas Terzanich, czas Schanbergów, Dithów Pranów się skończył. Kto by też teraz napisał jak Tiziano T.: „Prawda o tej wojnie wydaje się tak niewyrażalna, że musi być bez przerwy opakowywana, „zarządzana”, musi być obiektem sprytnej kampanii marketingowej. Ale taki właśnie stał się nasz świat: reklama zajęła miejsce literatury, slogany poruszają nas bardziej niż wersy poezji” [„Listy przeciwko wojnie” tłum. Joanna Wachowiak-Finlaison W.A.B. Warszawa 2012].
Tłusta wyleniała labradorka Putina
Możliwe, że tę wojnę zakończy zwyczajna nuda i fakt, że „temat” przestanie się klikać; a najpierw skończy się „klikać” w Ameryce. Ewentualnie należy wpłynąć dyskretnie, acz negatywnie na populację kotów. W naszej części globu po tej stronie nowej żelaznej kurtyny wystarczyłoby powiedzieć, że Putin jest wielkim fanem miauczurów, po czym nie dopuścić, żeby do powszechnej świadomości przebiły się zdjęcia z jego ulubionymi psami. O tyle to trudne, że psy Putina panoszyły się po Kremlu. Owczarek bułgarski o wdzięcznym imieniu Buffy. Labradorka Connie. I akita Jume, tj. Marzenie. Ałabaj Wiernyj. Psy, którymi ponoć Putin straszył Merkel w 2007 roku w Soczi. Psy? Cóż, ja widziałam na fotach tłustą i wyliniałą labradorkę właśnie… „Dzielna kanclerz musi sobie radzić z takim psem” – skomentowała to twarda Angela. Autoszydera! Faktem jest, że Angie cierpi na kynofobię, bo psy ją pogryzły w młodości. Ale, z drugiej strony, czy to Dżelkę tłumaczy? Idąc tym tropem- skoro większość z nas, zaznała „ludzkich zębów” już w dzieciństwie, to może powinniśmy popierdalać po ulicach z końskimi klapkami na oczach, klepiąc pacierze albo na amen zabunkrować się w domach? Chwila! A czy właśnie tak nie czynimy?
Summa summarum bogini Propaganda sobie poradzi… Jeszcze trochę i przekona nas, że faktycznie lepiej wysadzić się na bombie, niż dzielić błękitną planetę z tymi wszystkimi kotami, psami, szczurami, dziennikarzami, dezerterami, onucami, Putinami, Merkelami, Scholtzami, roszczeniowymi Ukraińcami i zbombardowanymi Ukraińcami, celebrytami, kreaturami, Kurzajewskim z Cichopek i wtedy… Kosmos stanie się jeszcze bardziej zimny i cichy, a w dodatku- bonusik!- już wielkie gówno będzie to nas obchodziło. Here is the word of god…