Pięć lat temu w Rosji narodziła się nowa tradycja polityczna. 25 listopada 2015 r. w Jekaterynburgu otwarto pierwsze w Rosji centrum prezydenckie – Centrum Prezydenckie Borysa Jelcyna. Od pięciu lat nie milkną kontrowersje wokół głównego elementu tego handlowo-rozrywkowego kompleksu, muzeum pierwszego prezydenta Rosji.
„Nie ma kultury bez obiektywnego zrozumienia historii. W Jekaterynburgu znajduje się ośrodek, w którym codziennie zachodzi proces niszczenia narodowej samoświadomości dzieci. Jest to kwestia bezpieczeństwa narodowego, ponieważ setki dzieci codziennie otrzymują tu truciznę.
Centrum niezgody
Musi istnieć spójna polityka, ukierunkowana na to, żeby dzieci zrozumiały, że kraj, w którym mieszkają, jest wspaniałym krajem” – stwierdził Nikita Michałkow, kultowy reżyser i aktor, politolog i prezenter popularnego programu telewizyjnego „Besogon TV”, osobisty przyjaciel prezydenta Rosji Władimira Putina, brat innego słynnego reżysera Andrieja Konczałowskiego.
Michałkow proponuje zasadniczo skorygować ekspozycję muzeum. Zrezygnować z jednostronności i koloryzowania w wyjaśnianiu okresu prezydentury Jelcyna. „Wszystko skupia się na jednej osobie. Próbują doprowadzić nas do przekonania, że istnienie nowej Rosji, do której od wieków dążyli mieszkańcy naszego kraju, zawdzięczamy Jelcynowi. A to nieprawda. To kłamstwo” – podkreśla Nikita Michałkow.
A oto słowa Władimira Sołowiowa, najpopularniejszego i najbardziej zaangażowanego prezentera telewizyjnego programów politycznych typu talk-show, emitowanych na głównym kanale federalnym „Rosja-1”, a także „tuby władzy”, który odwiedził „Centrum Jelcyna”: „Nie chcę przeklinać i wypowiadać przykrych słów, ale wyszedłem z tego centrum Jelcyna i musiałem powstrzymać dzikie uczucie nienawiści, ponieważ mam organiczną wrogość do kłamstwa. A kiedy zobaczyłem te kłamstwa o naszej historii, z każdym krokiem byłem coraz bardziej i bardziej wzburzony. Czy to jest genialne? Bardzo! Ale treść zabija. Selektywność treści”.
W sporach wokół „Centrum Jelcyna” (a właściwie wokół osoby Borysa Jelcyna, jego czasów i politycznego dziedzictwa) oliwy do ognia dolały książki Aleksandra Korżakowa, byłego ochroniarza Jelcyna, dowódcy Służb Bezpieczeństwa Prezydenta (SB), członka Związku Pisarzy Rosji „Borys Jelcyn: od wschodu do zachodu”, „Najbliższy krąg cara Borysa”, „Biesy 2.0. Carowie nie są prawdziwi!”, „Kremlowskie bajki”. Lada moment ukaże się kolejna książka Korżakowa „Notatki kulawego generała”, w której obiecuje nowe rewelacje na temat życia rodziny Jelcyna.
Pudełko spod „Xerox”
Oczywiście, książek Korżakowa w muzeum Jelcyna nie ma i być nie może. Dla rodziny i bliskiego otoczenia byłego prezydenta Rosji Korżakow jest postacią, delikatnie określając, której by ręki nie podali, chociaż Jelcyn i jego lojalny ochroniarz dwukrotnie „mieszali krew”, raniąc sobie ręce po pijaku, co u mężczyzn jest uważane za najwyższy przejaw przyjaźni i zaufania. Przez 11 lat ochroniarz Korżakow znajdował się w dosłownym znaczeniu tego słowa obok ciała wodza, ale „bracia krwi” nagle stali się wrogami. Od miłości do nienawiści tylko jeden krok, a drogi powrotnej nie ma.
19 czerwca 1996 r., między pierwszą a drugą turą wyborów prezydenckich w Rosji, Korżakow (według niego za zgodą Jelcyna) osobiście aresztował strategów politycznych sztabu Jelcyna Arkadego Jewstafiewa i Siergieja Lisowskiego, którzy próbowali wynieść z Domu Rządowego skrzynkę z napisem „Xerox”, w której było 538 tysięcy dolarów. „Czarna gotówka” miała być podobno przeznaczona dla „gwiazdy pop”, która dawała koncerty na rzecz poparcia kandydatury Borysa Jelcyna na prezydenta. Ogromne kwoty pieniędzy utknęły w rękach rodziny Jelcyna: najmłodszej córki prezydenta (a zarazem jego oficjalnej doradczyni) Tatiany Diaczenko, jej męża i szefa administracji prezydenta Walentego Jumaszewa, żony Jelcyna Nainy Josifownej i… ich „ideologicznych inspiratorów”, oligarchy Borysa Bieriezowskiego i Anatolija Czubajsa.
„Zgodna rodzinka”, zdając sobie sprawę z tego, że pieniądze i władza wymykają im się z rąk, przekonała chorego (po pięciu zawałach serca!) i od dawna obojętnego na los Rosji prezydenta, że jego ochroniarz, oddany Sancho Pansa, zdradził interesy rodziny. A co za tym idzie, również głowy rodziny, czyli samego Borysa Jelcyna.
Zwolniony ze stanowiska szefa Służb Bezpieczeństwa Prezydenta Rosji generał podporucznik Korżakow zabrał ze sobą pewne dokumenty finansowe, ujawniające potworną korupcję władz, z których część opublikował w swoich książkach.
Tego nie mogą mu wybaczyć ci, którzy narobili bałaganu.
„Prezydent pracuje z dokumentami”
„Nie powinniśmy wstydzić się nikczemności wtedy, gdy o niej piszą, ale kiedy ją czynią”. Te słowa Aleksandra Sołżenicyna stały się epigrafem książki-pamfletu „Biesy 2.0. Carowie nie są prawdziwi!”. Kraj epoki Jelcyna, pisze Korżakow, pogrążył się w kłamstwach, służalczości i zazdrości. Ta wybuchowa mieszanka zżera społeczeństwo, zabijając wszystko, co ludzkie, zdrowe i moralne.
Pięć lat temu na otwarciu „Centrum Jelcyna” nie było kuzyna Jelcyna Stanisława Glebowa z uralskiej wioski Butka, w której dorastał Borys Jelcyn. Dlaczego? „Zrujnował kraj, przepił Rosję!” – wyjaśnił swoją absencję Stanisław.
O pijaństwie Jelcyna krążą legendy. W książce Korżakowa „Biesy 2.0”, prezydent i jego otoczenie piją, jak to się mówi, na każdej stronie. „Picie na Kremlu zaczynało się od rana. Około godziny 11 Jelcyn komunikował przez telefon: „No, Aleksandrze Wasiljewiczu, czy nie czas na obiad?”. Rozpoczynał się „obiad” i trwał cały dzień aż do kolacji” – wspomina Korżakow. Generał przytacza niepojęte liczby – były takie dni, kiedy on i Jelcyn pili sześć (!) butelek wódki dziennie. W samochodzie u kierowcy Jelcyna zawsze leżała „alarmowa walizeczka” – butelka wódki i wyszukana zakąska.
Pierwsza wizyta Jelcyna w USA została zapamiętana, bo po wylądowaniu w Baltimore wysiadł on z samolotu i, jak zaprawiony kierowca ciężarówki, od razu ugasił pragnienie. W Waszyngtonie wczesnym rankiem Jelcyn próbował złapać taksówkę w… samych majtkach. Swoje dziwne zachowanie prezydent wyjaśnił z dziecięcą naiwnością – chciał kupić pizzę. Jesienią 1994 r. miały odbyć się negocjacje między premierem Irlandii i prezydentem Rosji. Samolot prezydenta wylądował na lotnisku w Shannon. Przy trapie ustawiła się gwardia honorowa, ale Jelcyn, który w przeddzień się przepił, nie wysiadł z samolotu, obwiniając o wszystko Korżakowa, który go „zawczasu nie obudził”. W tym samym 1994 r. w berlińskim Treptower Park pijany Jelcyn o mało nie spadł ze schodów monumentu, a trochę później, doprawiając się w samochodzie, wyrwał dyrygentowi policyjnej orkiestry batutę dyrygenta i tańcząc zaczął dyrygować orkiestrą oraz śpiewać „Kalinkę”.
Kiedy w 1991 r. Jelcyn został prezydentem Rosji, czasami na długo znikał z ekranów telewizorów. Sekretarz prasowy prezydenta (mój kolega z gazety „Komsomolskaja Prawda”) wyjaśniał to „tajemnicze zjawisko” w prosty sposób: „Prezydent na swojej daczy pracuje nad dokumentami”.
Od tego czasu to zdanie stało się synonimem ciągu alkoholowego głowy państwa.
Przełożyła Marta Hofman