20 września 2024

loader

Leki na całe zło…

Czy nie mają Państwo dosyć? Całe lato słyszeliśmy, co trzeba robić, żeby zapobiec upławom, a jeśli już się przydarzyło, to żeby się wyleczyć. Chcieliśmy, czy nie, przy śniadaniu, obiedzie lub kolacji, wysłuchiwaliśmy rad eleganckich, sterylnie czystych pań lekarek i niezwykle kulturalnych panów lekarzy, którzy radzili, co, jak, kiedy. Ale przede wszystkim, co? Co kupić oczywiście, żeby sobie pomóc.

Myśleliśmy – w końcu są wakacje, ludzie są nieco rozbrykani, różne rzeczy mogą się zdarzyć – dobrze, że edukują, higienę szerzą, oświatę zdrowotną. Ale lato się skończyło, a upławy bynajmniej. Pełno ich na ekranie – w każdej przerwie. A oprócz nich zaparcia, bolące wątroby, dokuczliwe stawy, słabe serca. Na szczęście panie i panowie, którzy opowiadają nam o swoich kłopotach zawsze pod ręką mają odpowiedni lek, który pokazują – z bliska, z jednego boku, z drugiego… To jednak jakiś obłęd jest!
Już tylko sądząc po nagromadzeniu reklam i ich częstotliwości widać, że przemysł farmaceutyczny należy do najbogatszych i najpotężniejszych sektorów gospodarczych na świecie. Niekoniecznie dlatego, że w miarę rozwoju cywilizacji ludzkość dotykają nowe choroby, których leczenie kosztuje. Chwilami można odnieść wrażenie, że on wręcz wynajduje choroby, bo leki na nie już ma!
Od kilku lat spada na nas wręcz lawina reklam leków. Mówiąc dokładniej – „suplementów diety” oraz „wyrobów medycznych”. To określenie zostało wymyślone w ostatnim czasie, po to, żeby obejść ustawowe ograniczenia reklamowania lekarstw. Specjaliści od dawna alarmują, że Polacy zbyt łatwo i szybko sięgają po produkty, które sprzedaje się nam jako panaceum na wszelkie dolegliwości, trapiące nas codziennie, ale którymi nasi rodzice czy dziadkowie jakoś nie bardzo się przejmowali traktując je, jako naturalnych towarzyszy codzienności. rozumiejąc, że są one naturalnym towarzyszem naszej codzienności. Firmy farmaceutyczne na głowie jednak staną, żeby tylko wcisnąć nam swoje coraz to nowe wynalazki. Wyłącznym skutkiem tego frontalnego, zmasowanego ataku reklamowego, są wielkie zyski firm farmaceutycznych. Czy to się przekłada na zdrowie? Jakoś na pewno tak. W końcu witaminy pod każdą postacią korzystnie wpływają na zdrowie każdego człowieka. Przeciętny konsument (a jest to pojęcie znacznie bardziej popularne w kapitalizmie niż określenie „obywatel”) codziennie zasypywany jest niezliczoną ilością reklam różnego rodzaju środków, które mają sprawić, że od chwili wstania z łóżka do momentu zaśnięcia (a także w czasie zasłużonego snu) będzie się czuł jak młody bóg. Nie przesadzam – widzieli Państwo na pewno przebój ostatnich tygodni – specyfik na zespół „niespokojnych nóg”. Do tej pory o kimś, kto spał niespokojnie, przebierał nogami podczas snu, mówiło się, że „kopie”, albo „się rozkopuje”. Od niedawna taki nieborak dowiaduje się średnio kilka razy na dobę, że jest nosicielem „zespołu niespokojnych nóg” i dlatego wymyślono dla niego specjalną pigułkę, która sprawia, że śpi twardo niczym snem wiecznym. W dzisiejszych czasach należy bowiem być sprawnym, bo tylko człowiek sprawny jest pełen energii oraz entuzjazmu przez całą dobę. W osiągnięciu takiego stanu pół-cyborga, z którego ust nie znika uśmiech odsłaniający śnieżnobiałe zęby mają nam pomóc coraz to nowe „wynalazki”, dostępne oczywiście bez recepty i bez kontroli lekarza. Jest tego tak dużo, że każdy, bez względu na wiek i faktyczny stan swojego zdrowia, znajdzie coś dla siebie.
Najczęściej możemy spotkać się z reklamami środków przeciwbólowych, których producenci przekonują, że odczuwanie najbardziej banalnego bólu jest czymś nienaturalnym i niechybnie zamieni nasze życie w piekło, uniemożliwiając nam aktywność, jakiej oczekuje od nas współczesna cywilizacja. Mamy więc do wyboru środki na bóle migrenowe i spowodowane banalną grypą, zaradzające doraźnym bólom głowy i stawów, skurczom żołądka, mięśni oraz stawów. Możemy polegać nie tylko na tabletkach, które „celują w centrum bólu”, ale również na maściach, które nie tylko usprawnią nam poruszanie się, ale wręcz przywrócą młodzieńczy wigor bez względu na PESEL.
Przed zawierzaniem tego rodzaju reklamom od lat przestrzegają odpowiedzialni lekarze wspominając o ubocznych skutkach ich stosowania, o czym kolorowe reklamy na ogół zapominają. Nie wspominają na przykład o tym, że mogą one prowadzić do uzależnienia się od środków przeciwbólowych oraz do licznych powikłań, na które narażone są osoby uczulone, na któryś ze składników takiego leku. O tym, owszem, mogą przeczytać w ulotce informacyjnej towarzyszącej „wyrobowi medycznemu”. Oczywiście, po jego zakupieniu, a nie przed. Światli lekarze, Mohikanie zawodu niepoddający się modzie, uczą swoich pacjentów, że odczuwanie umiarkowanego bólu nie jest niczym nadzwyczajnym ani strasznym. Zdarza się, po prostu. Co więcej, wręcz przestrzegają, że zbyt pochopne, niemalże hurtowe sięganie po tego rodzaju środki może maskować objawy poważniejszych chorób, które po pewnym czasie i tak dadzą o sobie znać, tyle, że już w znacznie bardziej zaawansowanym stadium, kiedy na ich leczenie będziemy musieli wydać fortunę.
Kolejną grupą „lekarstw”, których reklamy atakują nas z wszystkich mediów są leki zwalczające objawy gorączki i przeziębienia. Piguła w pigułę – same cudowności. Katar – furda! Kaszel – to samo. Wszystko jedno – suchy, czy mokry… Jest syrop na ten i na ten.
Ale może nie jesteś chory? To nic, przecież możesz być. Profilaktyka jest najważniejsze – weź… Weź, co chcesz, jest wszystko! Żadne „babcine” – a skuteczne i zdrowe – sposoby walki z przeziębieniami, zalecające po prostu porządne wygrzanie się w łóżku, nie umywają się do owych magicznych środków, które już na drugi dzień gwarantują powrót do aktywnego życia. Łykniesz obywatelu i jak ręką odjął – możesz nadal oddawać się intensywnej pracy oraz konsumpcji. Dzisiejszy świat nie znosi maruderów, nie odpadaj od peletonu, nie pozawalaj organizmowi na lenistwo. Łykaj i pracuj, bo cię wyprzedzą!
Nawet na gorzałę są odpowiednie specyfiki. Można pić, ile dusza zapragnie. „Syndrom dnia następnego”? Nie znamy czegoś takiego. Nie znamy, bo mamy pigułę. I ty też możesz ją kupić. Dostarczą ci również coś na zgagę, na wzdęcia, na „popuszczanie moczu”.
Jesz za dużo? Jesteś za gruby? Nie ma sprawy – łyknij to. Albo to. O, i to też jest dobre. Efekt murowany!
Że co, że przeciwnie? – nie masz apetytu? Też mamy, co potrzeba. Zwłaszcza dla dzieci. „Żeby Tadek zjadł obiadek”… Czy znacie matkę, której nie martwiłby taki „Tadek-niejadek”? No, – rynek jest praktycznie nieograniczony.
A pan? Czemu taki smutny? Tyle słońca wkoło. Tyle pięknych kobiet – zawsze uśmiechniętych, zawsze w formie… Rozumiemy – pan nie zawsze jest w formie. Nie ma się czym martwić, trzeba tylko łyknąć. To działa! Wystarczy popatrzeć na te nieco zmęczone, ale zawsze uśmiechnięte panie leżące w pościeli obok swych dumnych samców. Obywatelu, nie czekaj. Postaw na ………… Też staniesz na wysokości zadania!

trybuna.info

Poprzedni

Polacy w roli faworytów

Następny

Legia kupuje piłkarzy na zapas