25 kwietnia 2024

loader

Międlenie jednej listy

fot. lewica

Lewica jest gotowa do startu w formule wspólnej listy, na której wspólnie idą do wyborów cztery partie opozycyjne. Dzisiaj to jest jednak nierealny scenariusz, bowiem Szymon Hołownia i Władysław Kosiniak-Kamysz postawili na współpracę w węższym gronie. Mają do tego pełne prawo i nie będę tego krytykował. Nie ma jednak wątpliwości, że to blokuje powstanie wspólnej listy wszystkich partii. W grze są też wciąż inne możliwości, które pozwolą odsunąć szkodników z PiS od władzy.

Jednak Lewica jest gotowa do samodzielnego startu w wyborach. Współpracujemy z partią Razem, PPS, UP. Podpisaliśmy już porozumienie o współpracy. Pamiętajmy też o Pakcie Senackim. Opozycja wystawi wspólnych kandydatów do senatu i będzie walczyć o zwiększenie liczby senatorów.

Mam też nieodparte przekonanie, że wyborcy są zmęczeni ciągłą dyskusją o układankach na listach. Oni oczekują od nas przede wszystkich ciekawej oferty programowej. Nie zgadzamy się, że samo hasło odsunięcia PiS od władzy wystarczy. Dlatego Lewica od ponad roku jeździ po Polsce i rozmawia z Polakami. Organizujemy także tematyczne konwencje wyborcze. Przedstawiliśmy już nas pomysł na nowoczesną edukację, bezpieczeństwo czy rozwiązanie palącej kwestii mieszkaniowej, zbieramy podpisy pod projektem renty wdowiej.

Cieszymy się, że Donald Tusk korzysta z zaproponowanych przez nas rozwiązań, ostatnio np. zaproponował emeryturę wdowią. Naśladownictwo jest bowiem najwyższą formą uznania. To pozwala też wierzyć, że po wyborach będziemy ten program realizować wspólnie, a Lewica będzie gwarantem realizacji przedwyborczych obietnic. Wykluczona jest jednak jakakolwiek współpraca Lewicy z Konfederacją. To zupełne political fiction. Widzimy, że Konfederacja zdobywa wyborców na tik toku. Ich młody lider mówi młodym ludziom to co chcą usłyszeć, np. że podatki to zło i że w sumie można je zlikwidować. Brzmi kusząco, ale to nie jest poważna propozycja dla kogokolwiek.

Druga grupa, wśród której zyskuje Konfederacja, to rolnicy, szczególnie z Polski Wschodniej. Tam ludzie tracą na nieuczciwym handlu ukraińskim zbożem. To dlatego, że nie wprowadzono systemu kaucji, nie wprowadzono plombowania wagonów i cena pszenicy spadła już do 800 zł za tonę. Rok temu było to minimum 1500 zł za tonę w porywach do 1800 zł. Nie dziwię się, że rolnicy są wkurzeni. Ale rolnikom Konfederacja nie ma nic do zaproponowania poza szkodliwymi antyukraińskimi emocjami. Tak naprawdę Konfederacja, to partia prorosyjska, podsycająca niechęć wobec Ukraińców. I jednocześnie antyunijna. Gdzie byliby nasi rolnicy, gdyby Polska wyszła z UE, gdyby zabrakło pieniędzy na dopłaty, czy środków na kanalizację z Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich?

My mamy dla Polaków poważną ofertę, gotową do wprowadzenia w życie w każdej chwili. Jesteśmy poważną i konstruktywną opozycją. Chętnie podpiszemy przedwyborczą deklarację o współrządzeniu. Nie ma na co czekać. Przedwyborczy zegar tyka.

Autor jest wiceprzewodniczącym Komisji Obrony Narodowej, posłem na Sejm RP oraz Sekretarzem Generalnym Nowej Lewicy.

Marcin Kulasek

Poprzedni

„Dekameron” nieśmiertelny jak miłość i erotyzm

Następny

Teatr ma się wtrącać