

Izabela szolc 16×9
„Oszczać lont – ogień zgaśnie – bomba nie wybuchnie.” – Tego nauczył mnie pobyt w Brukseli. Dawno, dawno temu niejaki Mały Julian ocalił miasto, bo obsiusiał lont materiałów wybuchowych, podłożonych przez wrogów. Nie mogło mi się to nie spodobać. Taka historia. Figurka chłopca podejmującego dywersyjne działania, znajduje się na rogu du Chene i de L’Eture. Obok Sikającego Chłopca Bruksela ma i Sikającego Psa. „Wzniósł mnie na skałę i teraz wznoszę głowę nad nieprzyjaciółmi mymi.” – Nawiązującą do Psalmów sentencję, która towarzyszy igrającemu siusiającemu mogę swobodnie przenieść i na osobę zwierzęcą, czyli pieska podnoszącego łapę w celu oczywistym. Robię to tak z dużą swobodą, jak i satysfakcją.
Jednocześnie – uświadamiając sobie, że władza ma wiele obliczy. Także „władza” nad/ponad przemocą i napadem. Niektóre jej oblicza zdają się być antywładzą i w sumie to tylko te mogę zaakceptować – z największą rozkoszą. Niby rozkosz opróżnianego pęcherza po długiej podróży. Co do innych to powinniśmy się ich wystrzegać, a nawet zanosić prośby i protesty wzniecać, pisać manifesty, żeby nam ich zaoszczędzono. Tak oglądania, doznawania jak i doświadczanie – poprzez posiadanie władztwa.
Ani u chłopca ani u pieska nie znajdziecie ni odrobiny strachu. Zrobili co należało zrobić i udali się do swoich dziecięcych, psich spraw. Wolni. Bruksela uczy, że nie tylko czekolada uszczęśliwia (nie ma lepszej czekolady niż belgijska), wolność także.
***
Na starówce natknęłam się na kloszarda z bernardynką. Przyznaję, że jak zobaczyłam tego psa to oszalałam, ale i on oszalał na mój widok. Już na chwilę przed wyjazdem z miasta dotarła do mnie ironia minionej sytuacji – musiałam przejechać kawał Europy, abym mogła wygłaskać i wydrapać i wymiziać się i wycałować psa rasy świętego Bernarda. Mój bernardyn Amos jest wciąż ode mnie oddzielony. Władczą decyzją.
***
Prekursorem belgijskich pralin są gorzkie tabletki, które niejaki Jean Neuhaus oblepił czekoladą, aby lepiej przechodziły przez gardło. Jego wnuk i spadkobierca imienia, Jean Neuhaus Młodszy, zastąpił tablety słodkim kremem.
Zatem ja, zażeram się pralinami – karmel i sól… Nie jestem jeszcze imigrantem, ale już noszę w sobie imigranckie marzenie – że tylko za granicą moje bolączki mogą zostać uleczone. A później pakuję się do autokaru – i wracam do kraju czy raczej Kraju. Zastanawiając się przy tym, a i zaliczając upadek ze schodów (co na to powiedziałby Freud?), kiedy krajanie oddadzą mi łaskawie psa. Bernardyna. Świętego. Amosa.
Nie, nie będę go karmić czekoladą. Wiem, że nie wolno i akurat to jest zakaz, który będę respektować, bo jest logiczny, biorąc pod uwagę jak działa psi system trawienny. Zakazy innego rodzaju nadają się tylko do gruntownego oszczania. Potrzeba dużo moczu, aby zmoczyć, aż do wymacerowania – lont… Aby nigdy więcej nie mógł zostać użyty, przeciwko komukolwiek. Ale od czego jest belgijskie piwo? Umysł jest władny zrobić je z łódzkiej kranówy. W sukurs przyjdzie mi też stan autobusowych toalet. Gówno – tak, ale własne.
***
A w plecaku podróżnym mam Boecjusza. To jego dzieło, które napisał, siedząc w pierdlu w Pawii – z zarzutem zdrady stanu. Czytam zatem, wracając… „Co powiecie o godnościach i władzy, które chwalicie tak bardzo, nieświadomi prawdziwej władzy i godności? Gdy rządy przejmują łajdacy, to czy wybuch Etny albo najcięższa powódź może im dorównać siłą zniszczeń? […] … gdy takie urzędy i władza były powierzane, jakże nieczęsto, ludziom dobrym, to jakaż inna wartość w nich była, niż dobroć samych ludzi? Z tego wynika, że nie urzędy nadają wartość cnotom, ale cnoty urzędom. Czym jest owa władza chwalebna, której każdy z was bardzo pożąda? Czyż nie zastanawiacie się, wy, ziemskie zwierzęta, kto kim rządzi i kto komu podlega? Gdybyś zobaczył w gromadzie myszy jedną mysz, która by twierdziła, że ma słuszną władzę nad resztą, uśmiałbyś się. […] Czy więc człowiek prawnie może zawładnąć czymś innym niż jedynie ciałem drugiego człowieka i czymś niższym niż jego ciało, mianowicie jego Fortuną? Czy można w jakikolwiek sposób rządzić czyimś wolnym umysłem? Czy można wytrącić ze stanu właściwego spokoju umysł, który jest spójny mocą pewności rozumu? […] Zauważ także, gdyby w owych władzach i godnościach było jakieś naturalne i właściwe dobro, to nigdy by nie stały się udziałem ludzi najgorszych. Nigdy bowiem przeciwieństwa się nie schodzą, natura odrzuca łączenie się sprzeczności.” [„O pocieszeniu, jakie daje filozofia”, przeł. Gabriela Kurylewicz i Mikołaj Antczak, Kęty 2024]