Dla upamiętnienia rocznicy odzyskania przez Naród Polski niepodległego bytu państwowego oraz walk pokoleń Polaków o wolność i niepodległość stanowi się, co następuje: Dzień 11 listopada jest uroczystym Narodowym Świętem Niepodległości.
Ustawa z dnia 15 lutego 1989 r.
Pierwsze obchody rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości, zarządził marsz. Józef Piłsudski na 14 listopada 1920 r. Odbyły się w jednostkach wojskowych Tego dnia – 2 lata wcześniej, Rada Regencyjna wydała oświadczenie, iż „od tej chwili obowiązki nasze i odpowiedzialność względem narodu polskiego w Twoje ręce, Panie Naczelny Dowódco, składamy do przekazania Rządowi Narodowemu”. Po tym fakcie ogłosiła swoje rozwiązanie, jako pełniąca rolę głowy państwa, teoretycznie najwyższą władzę w Królestwie Polskim do czasu przekazania jej w ręce regenta lub króla. Było to faktyczne przekazanie Józefowi Piłsudskiemu władzy w powstającym państwie, co warto pamiętać. Z obchodami tej rocznicy wiąże się też nadanie Józefowi Piłsudskiemu buławy marszałkowskiej. Fakt ten dobrze znany w kręgach historyków, z czasem zapomniany, niekiedy sarkastycznie opisywany. Kuriozalny „proces” nadania stopnia i ówczesna interpretacja, dziś wymową zasługuje na przypomnienie.
Buława – przyjęta i odmówiona
Latem 1919 r. Minister Spraw Wojskowych (MSWojsk.) Józef Leśniewski – w imieniu wojska – poprosił Sejm o przyznanie Józefowi Piłsudskiemu stopnia „Pierwszego Marszałka Polski”. Sejm, oględnie mówiąc, „wyrozumiale obszedł” tę inicjatywę. Stąd zdeklarowani piłsudczycy, też postanowili swoiście „obejść” Sejm zdominowany przez prawicowych posłów. Ogólna Komisja Weryfikacyjna, zajmująca się m.in. oceną czasu służby i weryfikacją stopni kadry w armiach zaborczych, 26 lutego 1920 r. podjęła – jak się później okazało – wiekopomną decyzję. 19 marca, w dniu imienin Józefa, przedstawiciele Komisji stawili się u solenizanta, gdzie, obok życzeń złożyli prośbę o przyjęcie nominacji. Wódz nie odmówił. Kilka godzin po wizycie gości ukazał się dekret wojskowy, zawierający jedno zdanie: „Stopień Pierwszego Marszałka Polski przyjmuję i zatwierdzam”, podpisany przez „nowego” marszałka. Uroczyste wręczenie buławy marszałkowskiej przez szeregowego Jana Wężyka z 41 pułku piechoty, najmłodszego żołnierza odznaczonego Krzyżem Virtuti Militari nastąpiło 14 listopada, w dniu pierwszych obchodów święta niepodległości, zarządzonym – powtórzę – przez marszałka. Odbyły się na Placu Zamkowym, w obecności MSWojsk., wielu delegacji jednostek wojskowych i mieszkańców stolicy. Za rzeczową weryfikację i wzbogacenie mojej wiedzy, serdecznie dziękuję Panu płk prof. Tadeuszowi Paneckiemu.
Opisany wyżej fakt, przypomniał mi podobne, choć o całkowicie innym zakończeniu zdarzenie. Oto ono:
Pragnę w tym właśnie gronie złożyć następujące oświadczenie: ukazały się – zresztą niepotrzebnie wyeksponowane – informacje o społecznych inicjatywach i wnioskach, w tym również ze środowisk kombatanckich, w sprawie nadania mi stopnia marszałka Polski. Czuję się głęboko zaszczycony i wdzięczny za te dowody życzliwości, za tak wysoką ocenę mej żołnierskiej służby. Nie uważam jednak za możliwe i celowe zrealizowanie tego wniosku. Polska Rzeczpospolita Ludowa hojnie oceniła spełniony przeze mnie żołnierski obowiązek. Stopień wojskowy, który noszę, dowodzi tego wystarczająco. Dziś głównym polem mej służby jest praca partyjna i rządowa. Uważam, iż swe obecne funkcje mogę i powinienem spełniać bez dodatkowych godności i honorów. Proszę was o zrozumienie i poparcie tego stanowiska, które osobiście uważam za ostateczne.
Autorem tego refleksyjnego stanowiska, ogłoszonego na VII Kongresie Związku Bojowników o Wolność i Demokrację (ZBoWiD), w dniu 4 maja 1985 r. jest gen. Wojciech Jaruzelski (było to dwa lata po stanie wojennym). Do środowisk najbardziej społecznie zaangażowanych w tej inicjatywie należeli działacze dawnego ZSL, a wiele interesujących i wręcz nie znanych szczegółów mógłby przekazać Pan prof. Józef Kozioł, któremu serdecznie dziękuję za podzielenie się taką wiedzą.
Dlaczego 11 listopada?
Dopiero 6 lat później, w 1926 r. premier Józef Piłsudski (2 października 1926 – 28 czerwca 1928 r.) zmienił datę na 11 listopada. Podobnie jak pierwsze – obchodzono je w jednostkach wojskowych, głównie w formie uroczystych capstrzyków. Urzędnicy państwowi – decyzją premiera – mieli dzień wolny. Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, w 1932 r. wprowadził dzień wolny dla młodzieży szkolnej. Sejm uczynił 11 listopada państwowym Świętem Niepodległości ustawą z 23 kwietnia 1937 r., czyli 19 lat po jej odzyskaniu. Warto więc zapytać – dlaczego 11 a nie 14 listopada ustanowiono świętem, i to „państwowym”? Wiemy, co zdarzyło się 14 listopada. Natomiast 11 listopada, wspomniana Rada Regencyjna „wobec grożącego niebezpieczeństwa zewnętrznego i wewnętrznego, dla ujednolicenia wszelkich zarządzeń wojskowych i utrzymania porządku w kraju” przekazała władzę wojskową i naczelne dowództwo podległych wojsk polskich brygadierowi Józefowi Piłsudskiemu. Dzień ten został później uznany za oficjalne powstanie odrodzonego Wojska Polskiego. Było to więc przekazanie Józefowi Piłsudskiemu władzy tylko nad wojskiem, nie zaś nad całym, powstającym państwem, choć jeszcze nie miało wytyczonych wszystkich granic. Można się zżymać nad takim szczegółem. Tym bardziej, że mało kto zauważy jednak istotną różnicę – przekazanie władzy w powstającym państwie, automatycznie oznacza władzę nad jego wojskiem, administracją i innymi właściwymi państwu organami. Zaś przekazanie władzy tylko nad wojskiem, ogranicza się do tej formacji.
Czy były inne, nie mniej ważne daty? Warto zwrócić uwagę, choćby na takie:
– 7 października 1918 r. Rada Regencyjna ogłosiła odezwę „Do Narodu Polskiego”, w której proklamowała niepodległość Polski. Proszę zauważyć – proklamacja niepodległości Polski! Powołała się tu na 14 punktów Wilsona, w tym na 13 odnoszący się do Polski, kilka dni temu zaakceptowanych przez państwa centralne jako podstawę rokowań pokojowych;
– 19 października 1918 r. Rada Regencyjna, powołała rząd Królestwa Polskiego (prezes Józef Świeżyński), w którym stanowisko ministra spraw wojskowych powierzyła Józefowi Piłsudskiemu – bez jego wiedzy, gdyż wtedy był więziony w Magdeburgu;
– 7 listopada 1918 r. powstał w Lublinie Tymczasowy Rząd Ludowy Republiki Polskiej kierowany przez Ignacego Daszyńskiego;
– 13 listopada 1918 r. Komitet Narodowy Polski (KNP) w Paryżu, pod przewodnictwem Romana Dmowskiego został uznany przez Francję za rząd polski i włączony do grona państw zwycięskiej Ententy. Przez 2 miesiące nie uznawany przez władzę Piłsudskiego. Stało się to dopiero w styczniu 1919 r., gry premierem został Ignacy Jan Paderewski;
– 15 listopada 1918 r. Józef Piłsudski zarządził zmianę nazwy państwa na Polska Republika;
– 16 listopada 1918 r. Józef Piłsudski podpisał depeszę notyfikującą obcym państwom powstanie niepodległego Państwa Polskiego.
Były więc nie tylko te – ważne dla Polski jako państwa – daty. Historycy nie udzielają jednoznacznej odpowiedzi, wskazując na podkreślenie i zapisanie w Historii osobistej roli Józefa Piłsudskiego oraz Polskiego Wojska, jako czynnika twórczego, symbolu państwa i jego roli państwowej w przeszłości, ale także chyba z myślą o przyszłości Polski.
To zapewne piękny, chwalebny ukłon pod adresem Wojska – podkreślam – jako symbolu państwa! Trzeba jednak powiedzieć prawdę – w 1918 r. wojsko nie odegrało istotnej roli w odzyskaniu niepodległości, ze znanych przyczyn politycznych i militarnych. Świadomie zaś stawia on na drugim miejscu „państwo” – Polskę – jako cel zrywów wyzwoleńczych, jako cel i marzenie intelektualistów.
Okres wojny
W Polsce, pod okupacją niemiecką – z oczywistego powodu – święta nie obchodzono. Pamiętała i pisała o tym dniu tylko podziemna prasa. Natomiast rząd londyński i jego premier – gen. Władysław Sikorski – święto pomijali milczeniem. Ważył w tym względzie zapewne stosunek do piłsudczyków, kształtowany przez dwa zasadnicze czynniki. Pierwszy – to sposób sprawowania władzy w kraju, głównie po przewrocie majowym 1926 r., a szczególnie po 1935 r., pod rządami Konstytucji kwietniowej, przy tym ich odnoszenie się do oficerów przeciwnych „majowej rewolcie”, np. do generałów: Władysława Sikorskiego czy Kazimierza Sosnkowskiego. I drugi – ich odpowiedzialność za klęskę wrześniową. Nie brak przecież oczywistych dowodów! Dość wspomnieć choćby tylko płk Józefa Becka – szefa MSZ, premiera rządu gen. Felicjana Sławoja Składkowskiego, czy Naczelnego Wodza, marsz. Edwarda Rydza-Śmigłego.
Wielu spośród Państwa może zdziwić fakt, że Święto Niepodległości obchodzono w 1943 i 1944 r. oficjalnie w 1 Armii WP gen. Zygmunta Berlinga. Warto zapytać kilku jeszcze żyjących żołnierzy frontowych o msze polowe odprawiane tego dnia przez ks. mjr (ppłk) Franciszka Kubsza, uroczyste apele i capstrzyki, nie mówiąc o pogadankach wygłaszanych dla żołnierzy przez oficerów oświatowych. Wielu żołnierzy otrzymywało odznaczenia bojowe i listy z podziękowaniem za ofiarność i wojenne męstwo, podpisane przez gen. broni Michała Rolę-Żymierskiego oraz awanse Na przykład, chorąży Wojciech Jaruzelski na Pradze (Pelcowizna, tu stacjonował 5 pp) został awansowany do stopnia podporucznika 11 listopada 1944 r.
W „Polsce Lubelskiej” także był to oficjalny dzień świąteczny. W 1945 r. Krajowa Rada Narodowa (KRN), ustanawiając 22 lipca świętem państwowym, uchyliła ustawę z 1937 r. Tu proszę Czytelników o zastanowienie się – czy kategoryczne usuwanie z pamięci naszego Narodu, Państwa i Wojska śladów wyzwolenia Polski „ze Wschodu”, nie jest też usuwaniem obchodów tamtego Święta Niepodległości? Czy nie przypomina to znanego powiedzenia o wylewaniu dziecka z kąpielą? A czy tej prawdy nie powinna znać nasza młodzież, nasi spadkobiercy i następcy, przy okazji zbliżających się centralnych uroczystości 100-lecia?
Lata powojenne
Po Październiku 1956 r., Święto Niepodległości było upamiętniane z okazji tzw. okrągłych rocznic, na konferencjach naukowych i historycznych, również państwowych. Pierwsze obchody upamiętniały 50-lecie (1968 r.), powstania rządu Ignacego Daszyńskiego (7 listopada). Warto wspomnieć, iż ten rząd powstał bez inicjatywy i woli zaborców. Nie miał on powiązań personalnych i ideowych z komunizmem. Składał się z socjalistów i piłsudczyków (płk Edward Rydz-Śmigły był ministrem spraw wojskowych). Jubileuszową konferencję naukową z udziałem najwyższych władz państwowych zorganizowano w Lublinie. W roku 100–lecia Niepodległości PPS i SLD zorganizowały konferencję naukową właśnie w Lublinie.
Rok 1978 – święto 60-lecia odzyskania Niepodległości, Sejm VII Kadencji upamiętnił uroczystym, 20 posiedzeniem i debatą. Po spełnieniu regulaminowych procedur i powitaniu zaproszonych gości i kombatantów, marszałek Stanisław Gucwa oddał głos I Sekretarzowi KC PZPR, posłowi Edwardowi Gierkowi. Mówca w pierwszym słowie podkreślił, iż „rocznica, dla której upamiętnienia zebraliśmy się dziś, świeci szczególnym blaskiem w długiej i chlubnej historii naszego narodu, niesie ze sobą treści ideowe i moralne, które najżywiej poruszają polskie serca i umysły”. Przypomniał okoliczności powstania rządu Ignacego Daszyńskiego i tamtą sytuację polityczną, gdzie „sama wola Polaków, nawet wsparta bohaterstwem najwyższego rzędu, nie była w stanie zapewnić sprawie polskiej zwycięstwa. Warunkiem niezbędnym było powstanie sprzyjającego układu sił na arenie międzynarodowej”.
W dalszej części wystąpienia Edward Gierek powiedział: „Oddając hołd żołnierskiemu męstwu i ofierze krwi złożonej w walce o wolność (…) z szacunkiem wspominamy twórców postępowego ustawodawstwa, szlachetnych myślicieli, którzy rysowali wizję Polski wolnej i sprawiedliwej, Ojczyzny wszystkich Polaków, Polski szklanych domów i światłych ludzi”. Czy w 100–lecie nie warto zadumać się nad tymi słowami?
W końcowej części wystąpienia Edward Gierek m.in. stwierdził, że „Polska Rzeczpospolita Ludowa jest matką wszystkich Polaków. Wszyscy – niezależnie od przynależności partyjnej, zawodu i pochodzenia, wykształcenia czy stosunku do religii – są jej córkami i synami, których jednakową otacza troską, którym daje prawa i nakłada obowiązki”. Pomyślcie Państwo, czy te słowa straciły w 2018 r. na znaczeniu? Które spośród nich dziś chcielibyście wykreślić, a może odwrotnie – podkreślić i głośno przypomnieć!
Zapewne wielu spośród nas już zapomniało o sprawie pokoju. Od co najmniej dwóch dekad jest o tym cisza. Edward Gierek, m.in. mówił: „Działanie na rzecz pokojowego współistnienia i pokojowej współpracy stanowi niewzruszoną zasadę polityki naszego państwa. Temu m.in. służy nasza propozycja przedłożona na forum ONZ w sprawie wychowania dla pokoju. Cieszymy się, iż idea ta spotkała się ze zrozumieniem jej znaczenia i szlachetnych intencji” (złożył ją E. Gierek w 1974 r. – moje, GZ). Czy Lewica Polska o tej najpiękniejszej i najtrudniejszej do realizacji idei ludzkości może zapomnieć – nie tylko w dniach Jubileuszu? Wystąpienie kończył takimi myślami i wskazaniami: „Nade wszystko, bierzemy ze sobą w przyszłość i pragniemy umacniać głębokie rozumienie racji państwa, patriotyczną jedność narodu (…) uczucia i wartości, które dzień dzisiejszy symbolizuje (…) niech pobudzają nas do pracy dla wspólnego dobra”. Kto z Państwa Czytelników zechciałby – może nawet na łamach „DT” – wyjaśnić nam, a zwłaszcza młodemu pokoleniu, jak obecnie rozumieć „wspólne dobro”, na czym ma polegać, w czym realnie przejawiać się niezbywalna wartość i nasza praca – właśnie dla niego.
Polska Akademia Nauk (PAN) ten Jubileusz uczciła konferencją naukową z wiodącym referatem prof. Stefana Kieniewicza. Naukowa dyskusja była hołdem dla wskrzesicieli II RP oraz prezentacją naukowego dorobku nad przyczynami zniknięcia I Rzeczypospolitej z mapy Europy i zasług dla przetrwania Narodu pod zaborami, m.in. takich twórców kultury i nauki polskiej – Mickiewicza i Słowackiego, Sienkiewicza i Żeromskiego, Matejki i Grottgera, Chopina i Moniuszki, Staszica i Lelewela, braci Śniadeckich, wielu innych uczonych i twórców. Jej dorobek jest godny przypomnienia osobną publikacją.
Rok 1988
Dla uczczenia 70. rocznicy odzyskania Niepodległości powołano Komitet pod przewodnictwem ówczesnego Przewodniczącego Rady Państwa PRL, gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Podobnie – jak dekadę wcześniej – Sejm IX Kadencji, pod przewodnictwem Marszałka Romana Malinowskiego, uhonorował rocznicę uroczystym 40 posiedzeniem. Profesor Henryk Jabłoński wygłosił jubileuszowy referat. Rozpoczął przypomnieniem, iż „11 listopada 1937 roku obchodzono w Polsce po raz pierwszy, jako ustawowy dzień świąteczny, Święto Niepodległości. Oznaczało to oficjalne usankcjonowanie utrwalonego już obyczaju, który (…) łączył odzyskanie niepodległości z datą podpisania rozejmu między zwycięską koalicją i pokonanymi Niemcami w 1918 r.” Przypomniał też proklamację rządu Daszyńskiego do ludu polskiego: „Jeżeli chcesz zająć należne ci miejsce w rodzinie wolnych narodów, jeżeli chcesz sam być gospodarzem na swojej własnej ziemi, to musisz w swoje ręce ująć władzę w Polsce, musisz sam budować gmach niepodległej i zjednoczonej Ludowej Rzeczypospolitej Polskiej” oraz zapowiadane reformy tego rządu i fakt, iż „PPS była jedyną partią, która za cel stawiała sobie odbudowę niepodległego państwa”.
Wiele miejsca w wystąpieniu Profesora zajęło wspomnienie działalności i osiągnięć Józefa Piłsudskiego, począwszy od „Strzelca” po powrót z Magdeburga, zamykając tę myśl frazą, iż „żadna z wojujących koalicji nie stwarzała naszemu narodowi perspektywy zjednoczenia i prawdziwej niepodległości”.
Osobne, jakże pouczające i aktualne dziś – w 2018 r. – są odniesienia do nas jako narodu i Polaków. Profesor m.in. oceniał : „Nie idealizujmy naszego narodu. Miał sporo wad, gdy stracił swą wolność. Nabył nowych, gdy żyć mu przyszło w niewoli. Ale jednej cnoty odmówić mu nie było można. (…) Ten naród nie chciał, nie umiał być niewolnikiem i przestał nim być w listopadzie 1918 roku. Polak, to już nie poddany tego czy innego, ale zawsze obcego cesarza, jeno obywatel własnego państwa. Już nie będzie w obcym mundurze, za obcą mu sprawę, za obce interesy narażał swego życia”. W tym też tonie oceniał II RP, mówiąc: „Ukształtowała się jako państwo kapitalistyczne. Ocena wielu kart jej historii zależy w znacznej mierze od postawy naszej, własnej, każdego z nas, po której stronie barykady społecznej staliśmy wówczas czy stoimy dziś. Ale jedno jest bezsporne: gdy wróg państwu polskiemu zagroził, stanęli w jego obronie Polacy, bez względu na stosunek do ustroju, do aktualnej władzy, bez względu na osobisty, dotychczasowy los”.
Sejmowe wystąpienie, kończył Profesor takim wezwaniem do posłów i Polaków: „Obowiązkiem naszym jest uczynić wszystko, co tylko uczynić możemy, aby przekazać swym następcom świadomość, jak wielkim dobrem narodu jest jego państwo, gwarant jego wolności. A nie ma prawdziwej wolności człowieka, bez wolności jego narodu. Cenić więc to dobro, umacniać, bronić, jest sprawą honoru uczciwego człowieka i obywatela”.
Spójrzcie Państwo na te myśli Profesora dzisiejszymi oczyma. Czy nie jawi się jako wizjoner III RP, gdzie okres PRL zamazują czarną farbą, idealizując zafundowany nam – nie ukrywajmy i przyznajmy – na nasze życzenie – kapitalizm. Zauważmy, ocknijmy się, że to obecne „niebo” tego „liberalnego kapitalizmu” jest upiększane, pokazywane na tle „piekła” lat PRL. Wreszcie uświadommy sobie, że to „piekło” to lata naszej pracy i myśli poświęconej Ojczyźnie, jaką „wtedy była i być mogła”. To nasz dorobek roztrwoniono dla „niebiańskiego kapitalizmu”. Bo jak inaczej rozumieć pomysły na repolonizację banków i przedsiębiorstw? Zastanówmy się, czy zgadzamy się na taką rolę piekielników, bo nie chcieliśmy tylko żądać i protestować, strajkować i „walczyć”. Bo nasi ojcowie i dziadowie, także część spośród nas, dała posłuch tym, którzy wzywali by wyjść z lasu i odbudowywać z wojennej spalenizny i gruzów ojczysty dom. Pomyślmy, co powiemy w 100-lecie o nas samych, naszym synom i wnukom. Czy nie należy im stanowczo, wręcz w tonie testamentu powiedzieć – o tę, na „niebiański kolor odmalowaną” wam Polskę, macie się troszczyć rozumem. Dowodząc swej ufności – zabiegać o przyjaciół na wszystkich granicach. Bo tu będą nasze groby i tu jest miejsce dla waszego, osobistego i rodzinnego szczęścia, jakie sobie zapewnicie, ucząc się od przedwojennego PPS i powojennej Lewicy, nie wyłączając PZPR, jeszcze od nas – póki czas, trzeźwego myślenia i perspektywicznego widzenia własnego losu (pisałem o tym wcześniej). Bo bez pamięci o dorobku 45–lecia PRL, nie może być obchodów 100–lecia Niepodległości, co wyraźnie akcentował swego czasu w „Trybunie” Redaktor Andrzej Ziemski.
Podczas debaty sejmowej, poseł Ryszard Bender m.in. uznał, iż „11 listopada nie koliduje z datą 22 lipca. Dodaje jej blasku, ukazuje, że Polska odrodzona w 1918 roku nie zginęła. Ponownie, po II wojnie światowej powstała do niepodległego bytu. Trwa i trwać będzie, bo taka jest wola narodu polskiego, a świat współczesny w tym miejscu Europy Polski potrzebuje”. Zwróćcie Państwo uwagę, co z tych słów zostało uszanowane w III RP? Kto i jak rozumie i przekonuje, że rzeczywiście Europa potrzebuje Polski, jakiej Polski! Nieco uchybiając faktom, Poseł stwierdził – „Święto 11 listopada nigdy nie zostało zniesione. Nie trzeba więc, sądzę, uchwały Izby w tej sprawie. Wnoszę więc, ażeby Rząd oświadczył, iż przywraca się dzień 11 listopada jako święto narodowe i państwowe”.
Sejm, przyjmując istotę myśli posła Ryszarda Bendera, jednak 15 lutego 1989 roku uchwalił wspomnianą na wstępie ustawę, której treść tu powtarzam:
Dla upamiętnienia rocznicy odzyskania przez Naród Polski niepodległego bytu państwowego oraz walk pokoleń Polaków o wolność i niepodległość stanowi się, co następuje:
Art. 1. Dzień 11 listopada jest uroczystym Narodowym Świętem Niepodległości.
Art. 2. Dzień 11 listopada jest dniem wolnym od pracy.
Art. 3. Ustawa wchodzi w życie z dniem ogłoszenia (Dz. U z 1989 nr 6, poz. 34).
Tak więc, wtedy jeszcze socjalistyczna Polska naprawiła błąd popełniony u jej zarania oraz pozostawiła – nie tylko Lewicy – w testamencie dowód historycznej ciągłości szacunku i wdzięczności wszystkim, których krew i życie, praca i myśl przywróciły Ojczyznę po czasie rozbiorów, by „nie zginęła, kiedy my żyjemy”.