Izabela szolc 16×9
Odkryłam, że przez cały okres mojej płodności toczą się dyskusje wokół prawa do aborcji. Dyskusje? Cóż, raczej przez ostatnie trzydzieści lat to prawa jest bezdyskusyjnie zawężane.
Jeszcze trochę i prawo do aborcji stanie się dla mnie rzeczą czysto teoretyczną, co będzie mniej więcej oznaczało, iż przez większość mojego życia próbowano mnie traktować jako przedmiot, a nie podmiot. Katolicki inkubator, foczkę, kogoś, a może nawet coś nieistotnego. Moje jajniki, jak i jajniki całego pokolenia kobiet zostały sprezentowane JP2. JP2 odszedł do domu Ojca, ale najwyraźniej, ktoś za pomocą tabliczki ouija znajduje się z nim w stałym kontakcie. Ewentualnie wykopał Arkę Przymierza i ma teraz jak chciał Indiana Jones – „osobiste radio do rozmów z Bogiem”. Pytanie któż to? Marszałek Hołownia czy wiceprezes Rady Ministrów Kosiniak – Kamysz?
Znam i znałam kobiety, które poddały się aborcji. Znam i znałam mężczyzn, którzy za aborcję zapłacili. Aborcja jest częściej obecna w naszym życiu niż lewatywa. Nie żebym porównywała jedno do drugiego – wręcz przeciwnie. Moje zdanie na temat aborcji prezentowałam na łamach Dziennik Trybuna nie raz i nie dwa. Daleka jestem od uznania aborcji za kolejny sakrament (ponoć byłaby nim gdyby to mężczyźni zachodzili w ciążę), ale wybieranie płodu zamiast kobiety uważam za śmieszne i żenujące. W wielu przypadkach uznałabym to za donkiszoterię najgorszego sortu, w innych – za hańbiący proceder nabijający kabzy ultraprawicowym działaczom, fundacjom i stowarzyszeniom. Podobnie nie na miejscu wydaje mi się tworzenie pary wolność versus odpowiedzialność. Jedna drugiej nie przeczy. Jak i w skali globalnej – śmierć nie przeczy życiu, ale je wspiera.
Czy pan Kosiniak – Kamysz, lekarz, jest w stanie sobie wyobrazić co by było gdyby każde ssacze zapłodnienie kończyło się porodem, każde jajko wylęgiem? A wśród kręgowców mamy jeszcze i kręgouste i ryby, płazy, gady… Świat by potrwał jakieś pół minuty, a myślę, że czas mocno przeszacowałam…
Czy pan Kosiniak z panem Hołownią są skłonni uznać, że szczątki gadów kopalnianych to nie dowód ewolucji i historii naszej planety, a artefakty zła podrzucone przez diabła? Jak zamykać oczy na biologię to na pełnym wkurwie, panowie! Proszę zauważyć, że nie, nie unikam słowa – śmierć. Jak rozdepczę motyla, to go nie złożę na powrót w całość. On nie poleci już nigdy. Jak usunę ciąże, to nigdy nie urodzę dziecka o identycznym kodzie genetycznym jak embrion z ciąży poddanej terminacji. Używam słowa embrion, który jest równoznaczny z słowem zarodek. Stadium płodu pojawia się dopiero w 11 tygodniu ciąży i trwa do okresu porodu. Płód różni się tym od embriona, że można rozpoznać w nim cechy morfologiczne charakterystyczne dla danego gatunku. Dzielę włos na czworo? Może. Może. Mogę tak jeszcze długo – ku irytacji tak moich koleżanek z lewicy jak i oponentek z prawicy. Co bardziej świadome siebie – latający motyl czy zarodek? Ciekawe…
Znałam dziewczyny, które dokonywały aborcji, a pół roku później były w kolejnej ciąży i te dzieci się rodziły, pomimo, że sytuacje społeczne, osobiste i ekonomiczne dziewczyn nie uległy zmianie. Nie mnie jest to oceniać. Powstrzymuję się od tej oceny – gryząc się w jęzor. Znałam również dzieci niechciane, rodzone pod presją, które do pełnoletności robiły dla swoich sfrustrowanych matek za ruchome tarcze do wbijania emocjonalnych zatrutych strzałek… Nic fajnego.
Aborcja jest prawem kobiety. Aborcja jest ulgą, bo przerywa stan, którego kobieta nie chce albo nie może nań sobie pozwolić. Aborcja nie jest triumfem, u licha! Najczęściej jest przyznaniem, że jest się biedą, albo słabszą. Albo chorą, albo skrzywdzoną. Że z facetem nie wyszło, albo to w ogóle nie był ten facet. Że antykoncepcja nawaliła, albo nas ktoś okłamał. Albo tak – zachowałyśmy się jak idiotki, albo nas poniosło. Albo jakbyśmy nie próbowały nie da się pogodzić pracy lub nauki z macierzyństwem. Albo, że nie działa rzekoma prawda, iż jedno dziecko wychowa się przy drugim (trzecim, czwartym…) czy, że jak Bóg dał dziecko to i da na dziecko… Czy kolega Hołownia z kolegą Kosiniakiem – Kamyszem są w stanie to załapać? Jako człowiek słabej wiary, a nawet wiary żadnej – wątpię.