Wprowadzenie ośmiogodzinnego dnia pracy, równouprawnienie kobiet, świecka szkoła, prawo do strajku, udział robotników w administracji zakładów przemysłowych. To tylko niektóre zrealizowane postulaty pierwszego wolnego polskiego rządu utworzonego przez Ignacego Daszyńskiego 7-go listopada 1918 roku. Gabinet Daszyńskiego, utworzony przez socjalistów i ludowców, nie czekał na łaskę okupanta ani na pozwolenia z odległych stolic. Chcieli budować Polskę wolną nie tylko od ucisku rozbiorców, ale także Kościoła i kapitału.
Dlatego to właśnie 7 listopada jest właściwą datą odrodzenia państwa polskiego. Pomijano ją jednak w życiu państwa i zastąpiono wbrew faktom historycznym datą 11 listopada – oficjalnego święta Niepodległości. Gdy czytamy Manifest Pierwszego Rządu Ludowego, łatwo zrozumiemy dlaczego rządzące elity starały się później wykreślić z kalendarza tę datę. Prawica wolała usunąć z pamięci czyn zorganizowanych robotników i chłopów. Wizja ta nie pasowała do nowo-tworzacej się, burżuazyjnej II Rzeczypospolitej. Ale lewicowych korzeni państwa polskiego nie dało się już tak łatwo cofnąć – do czego przyczynił się następca Daszyńskiego na stanowisku premiera, socjalista Jędrzej Moraczewski.
Podczas ostatnich dekad prawica liberalna i konserwatywna próbowały za wszelką cenę wymazać resztki lewicowości z fundamentów, na których opiera się kraj. Marginalizacja związków zawodowych i wszędobylski Kościół miały pomóc wbić ostatni gwóźdź do trumny.
Ale wizja państwa spod sztandarów Kaczyńskiego, czy Tuska nie do wszystkich przemówiła. Młode pokolenie coraz częściej odwraca się od politycznych dziadersów i już za rok lewica będzie miała po raz kolejny szansę, żeby przekonać wyborców, że Polska Daszyńskiego jeszcze nie zginęła.