17 maja 2024

loader

Non possumus (3)

Bóg-Ojciec i Matka-Historia

Jest takie powiedzenie, że Polaka stworzył Bóg Ojciec, a wychowała Matka – Historia. Bóg-Ojciec stworzył go, by był człowiekiem dobrym, miłosiernym, rycerskim, zgodnym, wspomagającym współbraci, odpowiedzialnym; patriotą kochającym Ojczyznę, dbającym o jej rozwój, broniącym ją przed wrogami. Stąd modlitwa „Boże coś Polskę” wyraża najlepsze uczucia wdzięczności, prośby dla Ojczyzny o – właśnie, o co? Mało kto wie, iż Prymas Stefan Wyszyński zalecał, by śpiewać, zamiast „racz nam wrócić” „zachowaj”. Nie zapominajmy – było to w okresie PRL! A przecież od tej Ojczyzny – jak mówił Generał – zaznał wiele goryczy, poniżenia i upokorzeń. To Prymas Tysiąclecia mówił Generałowi, że „powiedziałem panu Gierkowi, że nie mam powodu do adorowania partii, ale w tym ustroju, w tym bloku jest ona realnością, po prostu musi istnieć. Aby tak było, partia musi być na poziomie, musi być zdrowa, silna. Inaczej zniknie, a blok da nam inną”. Kto dziś chciałby się zastanowić co w praktyce oznaczałaby dla Polski sytuacja, gdyby „blok musiał dać nam inną”? Czym ten „mus” mógłby być spowodowany, jakie wyobrażenia i potrzeby oczywiście, wg jego tj. „bloku”, ta „nowa” partia powinna spełniać?
Także ważna część dorosłego życia Karola Wojtyły upłynęła w Ojczyźnie rządzonej przez dziś obsypywanych taką nienawiścią „komunistów”. Także mało kto wie, że bp Karol Wojtyła wymykał się, na spotkania z I Sekretarzem KW PZPR w Krakowie, Lucjanem Motyką. W Dolinie Chochołowskiej spotkał się – o zgrozo – z Zenonem Kliszką, który kilka lat później optował, „sugerował” Kołu Poselskiemu „Znak” (Jerzy Zawiejski), powierzenie mu funkcji metropolity krakowskiego. Niewielu rozumiało jego żart, że ma swojego człowieka w Rzymie.
Dla trzeźwo, rozważnie myślących Polaków, jest zrozumiałe, że reformatorskie skrzydło w PZPR na czele z Generałem – wprowadziło stan wojenny jako ostateczność, przy odważnym wsparciu, by użyć słowa Prymasa – „roztropnej” części Episkopatu Polski; później doprowadziło do Okrągłego Stołu i transformacji ustrojowej, przy „zachowaniu wolnej Ojczyzny”, o co zanosi suplikacje do Boga-Ojca, nadal przeważająca, właśnie rozumnie myśląca część Polaków.
Stosunki Państwo-Kościół, ze szczególnym akcentem w latach 1981-1983, a głównym w dekadzie lat 80. na rolę Prymasów Polski i Episkopatu – to oddzielny temat. W tym okresie Polski wzajemne zrozumienie, życzliwość i roztropność obu wielkich Polaków – Papieża i Generała (symbolizujących Kościół i Państwo) zasługuje na wyjątkowe upamiętnienie jedynym, niezwykłym pomnikiem zwycięstwa rozsądku nad nienawiścią, którego powstały zarys trzech części, w stosownym czasie może podjąć SLD.

Nauka na błędach?

Matka-Historia postanowiła wychować Polaka na błędach i nieszczęściach, za które obwiniał tylko „innych”, współbraci, sąsiadów, itp. Warto zapytać – ile i które zwycięstwa czcimy z ponad 1000-letniej historii, a ile i które klęski szczególnie? Uczy ona Polaka, by szukał winnych wszędzie, tylko nie u siebie. (piszę ten tekst na kilka dni przed rocznicą wybuchu Powstania Warszawskiego, warto zapytać – czy rząd londyński, poinformował o tym Stalina – broń Boże, by uzgadniał termin! Kto chce wspomnieć blisko 5 tys. żołnierzy 1 Armii WP poległych, bo niosących pomoc Powstańcom). Rzadko, zbyt cicho, wręcz szeptem Matka-Historia mówi, że rachunek sumienia należy zaczynać od siebie, że pilnie uczyć się należy na błędach, ale cudzych, własnych unikać, jeśli już się zdarzą – wyciągać logiczne wnioski, pamiętać by być „mądrym przed szkodą”. Stąd wywodzi się takie powiedzenie – lepiej z mądrym zgubić, niż głupim znaleźć. Że należy się zastanawiać nad swoimi decyzjami, że nie należy ulegać emocjom, że należy przewidywać realne skutki materialne i ludzkie. Tu nasuwa się taki przykład. Podczas rozmowy w cztery oczy (Watykan, 13 stycznia 1987 r.) Papież stwierdził: „Dla mnie delegalizacja Solidarności jest boleśniejsza, niż wprowadzenie stanu wojennego. Bowiem nie ma prawdziwej demokracji, bez wolnych i silnych związków zawodowych”. Generał przyznał rację, przypomniał też ówczesną sytuację i zapytał: „Co stałoby się w kraju, gdyby rozhuśtała się ulica?” Analizy radzieckie na długo przed 13 grudnia wskazywały, że w ulicznych starciach oraz porachunkach może zginąć ok. pół miliona Polaków. Proszę się zastanowić, jak Matka-Historia pokazuje tę „stronę medalu” – stanu wojennego. A przecież był on ratunkiem, ocaleniem – podkreślę dobitnie – najpierw i przede wszystkim Solidarności, w następnej zaś kolejności idei ruchu reformatorskiego (ta kolejność jest niezbywalna w logicznym myśleniu) w Polsce i Europie, który rozważnie, trzymając „emocje na wodzy” doprowadził do znanych przemian. Senator Ryszard Reiff zeznał przed Sejmową Komisją Odpowiedzialności Konstytucyjnej (SKOK), że „trzeba byłoby wywieźć 1,5 miliona na 2-3 lata”. Czy Matka-Historia zaleca by się zastanowić, „policzyć”, wyobrazić sobie, które rodziny zapłaciłyby i jakie ofiary? Dlaczego tysiące żołnierzy, funkcjonariuszy MSW miałoby walczyć faktycznie w obronie Solidarności? Przecież byli „komuchami”. Komu ona przypomina rymowankę „a na drzewach zamiast liści, będą wisieć komuniści”. Czy uczy, że to obustronnie działało na wyobraźnię, gdzie lokowałaby ewentualnych winowajców tych śmierci?
Czy za to, że stan wojenny spowodował, by „zbyt gorące głowy ochłonęły”, nie doszło do „morza krwi i łez”, nie należy się podziękowanie Papieżowi i Generałowi, że „różniąc się mądrze”, bezpiecznie przeprowadzili Polskę, Polaków przez „morze czerwone”? A Bogu-Ojcu, że Ich zetknął ze sobą – gorąca, donośna suplikacja w każdą rocznicę stanu wojennego, by błogosławił „zachowanej, wolnej Ojczyźnie”? Polakom, także członkom Solidarności, że przyjęli ówczesną konieczność w trosce o dobro własne, rodziny i Polski, że wtedy zaufali Generałowi i nie zwiedli się, dając po dziś dzień dowody szacunku w sondażach społecznych.

Miara patriotyzmu

Matka-Historia uczy, iż patriotą jest tylko ten Polak, który przelewa krew za Ojczyznę, wyżej ceni śmierć niż właśnie owocne dla niej życie. Zapomina, że życia nie da się przywrócić, decyzja o jego utracie jest nieodwracalna. Stąd nie patriotyczne, nie polskie jest odnoszenie zwycięstwa drogą rozumu, rozsądku. Przypomnę ks. Eugeniusza Makulskiego, który witał w Licheniu Generała mówiąc, że odniósł pełne zwycięstwo, armię całą zachował i życie swoich żołnierzy ocalił, doprowadził nasz naród do pełnej wolności. I niepatriotycznie jest przyznanie jakiejkolwiek racji stanowi wojennemu, w którego wyniku nie zginęło kilka setek tysięcy Polaków. A odwrotnie – patriotyzm oparty na śmierci, pozwala poniewierać tych, którzy przed nią uchronili. Stąd nienawiść, wrogość, wprost zemsta obecnie przyjmuje postać ustaw, aktów prawnych już uchwalonych („ustawa dezubekizacyjna”), pozwalająca obniżać i zabierać emerytury po mężach nawet wdowom oraz będąca w końcowej fazie zbierania opinii ustawa (projekt z 22 maja 2017 r.) o powszechnym obowiązku obrony, pozwalająca pozbawiać stopni nawet pośmiertnie (pisałem wyżej).
Ta kwestia nie jest nowa. Przypomnę, iż podczas obchodów 25 rocznicy stanu wojennego, elektroniczne media wyemitowały, a dzienniki prasowe opublikowały wiele fałszywych, krzywdzących ocen oraz pomówień i epitetów adresowanych do gen. Wojciecha Jaruzelskiego i tzw. „autorów stanu wojennego”. Medialne dyskusje i wręcz oskarżycielskie wypowiedzi, upraszczały ocenę faktów i dowodów, dezawuowały je lub pomijały, albo traktowały wybiórczo. W potępieńczym ferworze padło medialnie wyeksponowane pytanie o degradację Generała. Polacy skorzystali z okazji, dając stanowczy sprzeciw: – 82 proc. wysyłających SMS-y odpowiedziało „NIE”, a 18 proc. tak. TVN 24 o godz. 17.30, 14 grudnia podała tę informację, której w telewizji już nie powtórzono! Zaś sondaż „Gazety Wyborczej” opublikowany 15 grudnia, wykazał 63 proc. głosów „NIE” i 31 proc. tak. Po takiej ripoście nastąpiła w mediach cisza. Z kolei 14 grudnia 2009 r. w programie „Tomasz Lis na żywo”, na pytanie „czy Generał dobrze zasłużył się Polsce”, telewidzowie odpowiedzieli: TAK – 85 proc., NIE – 15 proc. Polacy o tym dobrze wiedzą i szanują Generała. Temat swoiście „wrócił” w 35 rocznicę, w grudniu 2016, tym razem „dołączono” gen. Czesława Kiszczaka. Widać, iż pomysłodawcy liczyli się ze społeczną dezaprobatą takiej inicjatywy wobec gen. Wojciecha Jaruzelskiego, ale razem z Kiszczakiem – może „przejdzie”. Wynika stąd, że rozliczeniowa wizja Matki-Historii okresowo zyskuje przewagę. Czesław Kiszczak może liczyć na znaną wiernym modlitwę – „przemów za mną chociaż słowo”. Właśnie takie słowo jest. W liście skierowanym do Generała 22 listopada 1989 roku, Papież m.in. napisał: „Panie prezydencie – niejednokrotnie wracam myślą do treści naszych rozmów. Widzę, że dobro Rzeczypospolitej i jej Obywateli stało się dobrem nadrzędnym. Nie przestaję modlić się i życzyć władzom oraz całemu narodowi, by wokół tego dobra skupił swoje siły i całą dobrą wolę”. Był w składzie rządu przez dekadę lat 80. oraz w rządzie Tadeusza Mazowieckiego. Zastanawia jedno.

Kto się odważy?

Kto, spośród Dostojnych Jego Eminencji i Jego Ekscelencji, zechce pochylić się nad „komunistami, zdrajcami i złodziejami” oraz „esbeckimi wdowami”, ostatnio i „zakazanymi mordami”? Zauważyć, jak wspomniany Biskup Polowy, że „jest różnica między oceną a sądem”. Że wszyscy oni, także inni Polacy zakwalifikowani do gorszego sortu, popełniali błędy, grzechy, może i przestępstwa. Ale od tego – jeśli zechcą – jest konfesjonał oraz – jeśli są faktyczne dowody – niezawisły sąd. Tak jest w całym, cywilizowanym świecie. Kto odważy się głośno powiedzieć, że czym innym jest prawna, sądowa ochrona dóbr osobistych, przed pomówieniami, wymóg etycznych zachowań, itp. Czym innym są moralne, etyczne osądy ludzkich czynów na podstawie dokumentów archiwalnych, opisujących przebieg pracy i służby (funkcjonariusze, żołnierze). Nie mieszczą się w kompetencjach władzy wykonawczej, a legalizowanie takiego „władztwa” poprzez stanowienie prawa, jest bezprawiem w świetle moralnym i prawnym, jest łamaniem zasad demokracji.
Tu charakterystyczny i niezwykle wymowny przykład. „Przegląd” nr 4 z 2017 r. opublikował wywiad-rozmowę z gen. Gromosławem Czempińskim, któremu na podstawie „ustawy dezubekizacyjnej” grozi obniżenie emerytury do wysokości średniej krajowej. Z kolei w nr. 6 jest krótka wypowiedź emerytowanej pielęgniarki, która po 40 latach pracy ma 1,3 tys. zł emerytury i też musi z niej żyć. A generał nie będzie mógł, który teraz ma 6-8 razy wyższą od niej? Kto podejmie się objaśnienia tego, zdawałoby się „fenomenu”? A jeśli wziąć pod uwagę emerytury jeszcze niższe, np. pracownika fizycznego, sprzątaczki, to dysproporcje będą jeszcze wyższe. Mówienie w tym momencie o różnicy i skali odpowiedzialności zawodowej, może – w konkretnym przypadku – okazać się obrazą rozumu. Czy zaniedbanie przez pielęgniarkę zmiany właściwego opatrunku choremu po operacji – mogące prowadzić do zakażenia organizmu, czy pomyłka jakości i osoby podania leków, skutkujących zgonem chorego – jest „małą”, niskiej wartości odpowiedzialnością? W czym więc tkwi ów „fenomen”? Właśnie w podtekście uzasadnienia, jakie od ćwierćwiecza wpaja Polakom Matka-Historia. Polega ono na przekazie, że generał, pułkownik milicjant, esbek, itp. to „komuchy”. Mało, że służyły złej sprawie – oczywiście Moskwie, gdyby się ktoś dopytywał, to wtedy pewnie „nakradli”. Do tego jeszcze – ci najstarsi pewnie walczyli z „żołnierzami wyklętymi”. A na ich „wdowy”, czy one mają „bogato” żyć po takich mężach? Co więcej – przecież ich emerytury są wysokie dlatego – bo „zabrane” pielęgniarkom, robotnikom, nauczycielom, itp. ( znów w podtekście – jakby oni uczciwie nie pracowali). Pozbawienie ich będzie nie tylko „społecznie sprawiedliwe”, czego domaga się „naród”, upodmiotowiony rządzącą partią. Wyjaśnianie kryteriów, na czym polega ustalanie wysokości uposażeń, a stąd emerytur może narażać na zyskanie miana obłudnika, kłamcy, zwolennika „komuny”, w porywie nawet członka „partii Putina”. Podobnie, gdyby ktoś zwracał uwagę, że różnice w wysokości emerytur istnieją na całym świecie, nie tylko w Polsce, że czuwanie, wręcz troska, by najniższe emerytury były autentycznie godziwe, jest wypisywana na sztandarach każdej partii ubiegającej się o władzę. Dla SLD to także problem do podjęcia w najbliższym czasie.
Na problem obniżania emerytur, można spojrzeć w statystycznej skali. Jak podaje prasa, już ok. 50 tys. otrzymało zawiadomienia, łącznie może być ok. 200-300 tys. Cóż to jest za liczba wobec 38 mln. obywateli Polski, czym się przejmować? Przecież to „komuchy”. W Polsce żyje ok. 3,5 mln ludzi poniżej lub na granicy ubóstwa. I co, kto z tego powodu rozpacza, przecież to „dziady”! Zastanówmy się, jakie płyną stąd „ludzkie wnioski”. A może i chrześcijańskie, choćby ten –„zaprawdę powiadam wam: wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, mnieście uczynili”.

Toczące się koło

Warto zauważyć, że rozliczeń z „komuną”, z przeszłością dokonują Polacy, którzy w latach 70-80. tych byli dziećmi, dorastającą młodzieżą, wielu nie było jeszcze na świecie. Dziś potępianie, wyszydzanie tamtego ustroju, inaczej mówiąc – swoich rodziców, dziadków – dzięki którym, często jako dzieci rolników i robotników wykształcili się, przychodzi bardzo łatwo. Matka-Historia nie uczy, że ci dzisiejsi Katoni, też będą kiedyś „starzy i chorzy”. Kto ich dziś zapewni, że za 20-30 lat, ci, którzy dziś bawią się piaskownicy, nie „pojmą”, że okres III RP, był „podły”, a praca, służba w wojsku, policji, służbach specjalnych zasługuje na potępienie, na sięgnięcie do przeszłości i zastosowanie znanych metod – obniżania emerytur i pozbawiania stopni. Fakt, że wtedy nie będzie „komuny”, a „liberały” – tak! Matka-Historia, wiedziona tylko uduchowionym patriotyzmem rozliczeniowym, nie uczy by tak jej „koło” się nie potoczyło, by nie „rządziła” nim nienawiść i zemsta. Co pozostanie – znów zwrócenie oczu na Episkopat, że może przypomni sobie cytowaną wyżej naukę św. Jana Pawła II, że „Kościół z racji swego zadania i kompetencji, w nie utożsamia się ze wspólnotą polityczną, ani żadnym systemem politycznym… że chodzi o człowieka »każdego«”. Przy innej okazji Papież uczył, że „Bolesne doświadczenia z przeszłości stają się lekcją na przyszłość, która winna skłonić każdego chrześcijanina do przestrzegania złotej zasady sformułowanej przez Sobór »prawda nie inaczej się narzuca, jak tylko siłą samej prawdy, która wnika w umysły, jednocześnie łagodnie i silnie«”.
Demokracja w teorii i praktyce nauk politycznych, nauk prawnych, jest rozumiana jako rządy większości, nawet przytłaczającej, z poszanowaniem praw mniejszości. Słyszę głosy o potrzebie publicznego zwrócenia się do wspomnianego prof. Marka Chmaja, by na łamach prasy, w mediach wyłożył istotę prawa w okresie PRL, Bo wtedy żyły i popełniały czyny osoby, przeznaczone do pozbawiania emerytur oraz stopni wojskowych. Z myślą, by tę wiedzę wykorzystać w procesach sądowych, na ile wobec nich dzisiejsze prawo może działać wstecz. Bo już staje się „macochą”. A może już tylko zostaje im – kto pamięta – zanucić sobie wers Joanny Rawik: „znaczy gorycz trudnych chwil, znaczy tysiąc przebyć mil, by odzyskać, by przebaczyć, by zapomnieć”.

NON POSSUMUS

Jestem pewien, iż tylko Episkopat Polski jest godzien, ma wszelkie tytuły, by przywołać i interpretować, by wprost żądać respektu – z myślą o przyszłych skutkach, następstwach – jakie mogą przynieść obecnie przyjęte zmiany w prawie, a przeciwko którym głośno i stanowczo wypowiada się społeczeństwo, nie nosząc przecież ani barw partyjnych, ani wyznaniowych symboli, słowa Prymasa Tysiąclecia NON POSSUMUS, dla:
– łamania szacunku wobec zmarłych, który należy do głównych filarów cywilizacji europejskiej. Czy pozbawianie stopni wojskowych zmarłych generałów Wojciecha Jaruzelskiego i Czesława Kiszczaka, których wymieniono z nazwiska w procedowanej ustawie, obejmie żyjących i zmarłych żołnierzy, o czym będzie decydował organ władzy – mieści się w nauce chrześcijańskiej, czy nie jest moralnym nadużyciem, nie nosi znamion intelektualnego zagubienia? Proszę mi nie poczytać za myślową swawolę i bluźnierstwo, takie pytanie – czy temu prawu podlegać będą choćby ks. płk Franciszek Kubsz. Decyzją Stalina, przywieziony specjalnym samolotem z radzieckiego oddziału partyzanckiego; ornat otrzymał z muzeum moskiewskiego, członek Związku Patriotów Polskich w ZSRR; wypowiadający w Sielcach 15 lipca 1943 r. słowa roty przysięgi wojskowej, powtarzanej przez płk Zygmunta Berlinga, a za nim przez żołnierzy 1 Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki. Czy straci ulicę swego imienia w Jeleniej Górze i tablicę pamiątkową w Katedrze Polowej WP? Do tego – jak napisał ks. abp. gen. Sławoj Leszek Głódź w przedmowie do książki „Z kapelanem ze Wschodu” – „uosabiał swoją posługą Kościół, nieodłączny od Wojska … wznosił krzyże poległym pod Lenino, otoczony niekłamaną żołnierską miłością”. Czy taki też los spotka ks. płk Floriana Klewiado. Wiele razy rozmawiał z gen. Wojciechem Jaruzelskim, jako szefem GZP WP, później Ministrem, był swego rodzaju stałym łącznikiem pomiędzy Generałem i Prymasem Tysiąclecia; w grudniu 1981 r. był wśród żołnierzy 4 DZ na ulicach Warszawy i kwaterach, łamiąc się z nimi opłatkiem, rozmawiając z wieloma oficerami, nie wyłączając politycznych, też z GZP WP, co wiarygodnie poświadczą. Czy Dziekanowi Generalnemu WP, na „odpuszczenie grzechów” wystarczy, że 14 kwietnia 1990 r. był w Katyniu, odmówił modlitwę za zmarłych, ale – o zgrozo – z gen. Wojciechem Jaruzelskim? Należy postawić pytanie – czy taki los spotka wszystkich kapelanów 1 i 2 Armii WP, którą już wykreślono z pamięci i historii naszego Wojska?;
– pozbawiania stopni wojskowych b. żołnierzy zawodowych, którzy – jak choćby płk Zdzisław Mazguła – odważył się w emocjonującej sytuacji zabrać głos, próbować tłumaczyć istotę stanu wojennego. Czy taki los ma spotkać wszystkich, którzy pracują w różnych stowarzyszeniach żołnierzy b. LWP, prezentują swoje i środowisk poglądy, oceny odczucia w mediach, które władza uzna za „moralnie nie właściwe” nie licujące z dziś rozumianym honorem i godnością munduru, nawet rezerwisty ;
– moralnie pogardzanych, powtórzę – „komuniści”…, skazanych na życie w poniżeniu, upodleniu. Nawet minister obecnego rządu nie chciałby stanąć przed „niezawisłym” sędzią, wskazanym przez ministra-prokuratora i usłyszeć „sprawiedliwy” wyrok;
– stawiania nienawiści i zemsty, uzyskujących osobowość prawną i pozycję ponad chrześcijaństwem. Czy te hańbiące człowieczeństwo, chrześcijaństwo, przymioty, mają sięgać poza grób, do wieczności, gdzie ich kres?
Każde słowo, głos – nawet cisza – milczenie Episkopatu Polski dla wiernych, dla osób ceniących wartości humanistyczne – będzie tu znakiem, świadectwem! Dla manifestujących na ulicach wielu miast Polski (już ponad 150), będzie sygnałem, swoistym drogowskazem, czy słuchać i wdrażać nauki Kościoła, św. Jana Pawła II we własnym i rodziny codziennym życiu, w swoim otoczeniu. Czy Polska jako kraj, jako organizm państwowy ma mieć za prymat nienawiść, wrogość i zemstę w „majestacie prawa” wobec obywateli gorszego sortu. Czy będzie się kierować rozumieniem ludzkich i historycznych złożoności i uwarunkowań, wobec własnej przeszłości, poszanowaniem „człowieka każdego” i na tych przymiotach budować „dziś i jurto” swoich obywateli. Która myśl, ocena ks. prof. Józefa Tischnera będzie nam przewodzić?
Żegnając się z Rodakami na Okęciu, Jan Paweł II powiedział – „Polska jest Ojczyzną trudnego wyzwania… Ojczyzna nasza musi zabiegać o to, aby życie ludzkie w Polsce stawało się coraz bardziej ludzkie, coraz bardziej godne człowieka. Każdego człowieka, który żyje na tej ziemi”.

trybuna.info

Poprzedni

Będzie powtórka z mistrzostw świata?

Następny

Czy grozi nam III wojna światowa?