8 listopada 2024

loader

O(d)grodzeni

Teatr powoli otwiera się dla widzów, choć ostrożnie i z pewnym wahaniem. I tak wiadomo, że ten dziwny sezon teatralny przejdzie do historii jako czas wymuszonego letargu. Z ciosem próbuje z tego stanu wyjść Teatr Druga Strefa, otwierający swoje podwoje prapremierą sztuki Władimira Zujewa „Ogrodzenie”.

Trudno byłoby na tę premierę „nowego otwarcia” wybrać dramat lepiej przystający do sytuacji. Już tylko ta decyzja repertuarowa – niezależnie od jakości materiału literackiego i wykonania – świadczy o wyczuciu potrzeb chwili, a wiadomo, że teatr rządzi się kontekstem.
Sylwester Biraga, dyrektor teatru i reżyser spektaklu nie tylko trafnie wybrał, ale dodatkowo wzmocnił kontekstową aktualność dramatu w sytuacji pandemicznej. Autor „Ogrodzenia”, jak już tytuł wskazuje, opowiada przecież o podziale, wywołanym pojawieniem się w pewnym mieście ogrodzenia.
Miasto zostało przepołowione na dwa wrogie plemiona, a linia podziału (teoretycznie) nieprzekraczalna, chroniona przez strażników-wolontariuszy, strzegących oddzielonego terytorium i oczekujących na pojawienie się tajemniczej Przybyszki, która przywróci naruszony ład. Wszystko to podszyte jest kultywowaną nienawiścią: „To wszystko wydarzyło się dawno… Potrzebujemy wroga… A kto jest wrogiem? Ten, kto nie jest przyjacielem, nie jest z nami. Nie jesteś z nami, czyli jesteś przeciw”. Po to pojawiło się ogrodzenie: żeby zapobiec naruszeniu czystego terytorium, cokolwiek by nim miało być.
Zatrąca to klimatem rodem z fantastyki naukowej albo myśleniem sekciarskim. Nic dziwnego, autor dramatu zaliczany bywa do nurtu rosyjskiego realizmu magicznego. Lubuje się w tworzeniu sytuacji niejednoznacznych, w których fantastyka, marzenie, przenikanie się szczegółów realistycznych z myśleniem magicznym, poetyka sennego koszmaru należą do chętnie stosowanych chwytów.
Do tej gry Zujewa w dzielenie społeczności w pewnym stopniu wciągani są widzowie – w spektaklu Biragi dosłownie. Publiczność wpuszczana jest na małą salę teatru dwoma wejściami, oznaczonymi literami „A” i „B”. Tak przepołowiona publiczność, która pokonuje drogę na widownię wzdłuż wytyczających ją taśm z charakterystycznym oznakowaniem dla sytuacji wyjątkowych (wypadek drogowy, przestępstwo, katastrofa budowlana, strefa zakaźna itp.), siedzi po dwóch stronach sali, mając przed sobą połowę publiczności odgrodzoną taśma i przestrzenią, gdzie toczyć się będą spory między przedstawicielami stron.
Strony zostały symbolicznie nazwane A i B – widzowie przed wejściem losowali wejście – jedni więc znaleźli się po stronie A, a drudzy B, cokolwiek to potem znaczyło.
Siłą rzeczy stają się stroną albo strażników strefy ogrodzonej (ale nie wiadomo jak długo ciągnie się ogrodzenie, może wcale nie ma końca), albo przeciwników ogrodzenia. Nietrudno odnaleźć w tej grze przedwstępnej analogię z obostrzeniami czasu pandemii. Wszyscy przecież byliśmy (i nadal jesteśmy) poddani rozmaitego rodzaju ograniczeniom, zakazom i nakazom.
Na przykład nakazowi noszenia maseczek, do którego również powinni dostosować się widzowie, spektakl odbywa się przecież w warunkach obowiązującego reżimu sanitarnego. Jednak już samo usytuowanie publiczności – w dwóch grupach naprzeciw siebie, co więcej oddalonych jeden od drugiego za sprawą usuniętych krzeseł, a do tego zamaskowanych, sprawia, że widzowie stają się aktorami spektaklu – przynajmniej dla widzów siedzących naprzeciwko.
Cały czas mają się nawzajem na oku, obserwują, podpatrują i oceniają, czy przestrzegają nakazu noszenia maseczek i jak z czasem zaczynają się wiercić i męczyć zasłonięci maskami, jak je dyskretnie uchylają, żeby złapać powietrze.
Powstaje więc dodatkowe napięcie, analogiczne do tego wpisanego w przestrzeń gry aktorskiej – aktorzy ukazani zostali bowiem w dusznej atmosferze, poddani presji, podzieleni ogrodzeniem, pozbawieni wolności działania; fanatyczna Matka (mocna rola Haliny Chrobak) i córka (Anna Sandowicz) nie mogą się do siebie zbliżyć, uparty jak kozioł Ochroniarz (Piotr Duda) nie przepuszcza Mężczyzny (Paweł Ferens) zdążającego do pracy, Dziewczyna (Anna Sandowicz) i Chłopak (Paweł Ferens) daremnie usiłują unieważnić dzielącą ich granicę. Autora nie interesują szczegóły różnic dzielących bohaterów, stosuje ostre kryterium podziału na strefę wolności i zniewolenia, choć, jak się okaże to strefy poniekąd łatwo wymienne.
Z czasem dramatowi Zujewa będzie bliżej do komedii satyrycznej niż dramatu psychologicznych niuansów – element zaskoczenia wnosi tu postać Komentatora, którego brokatowy strój, wyrazisty makijaż i fantazyjna peruka wprowadzają dystans do opowiadanej anegdoty. A że w tej roli występuje Reżyser, można wnioskować, że o ten efekt zdystansowania chodziło.
Władimir Zujew nie jest na polskich scenach nowicjuszem. Odkryty został przez tłumaczkę dramaturgii rosyjskiej Agnieszkę Lubomirę Piotrowską, która na jednym z rosyjskich festiwali usłyszała jego czytany tekst, oparty na faktach dramat „Pierścień obrony”. To sztuka ukazująca spustoszenie duchowe, psychiczne następstwa niszczycielskiej wojny czeczeńskiej. Zujew nie był wtedy jeszcze szeroko znany, należał do sporej gromadki dramaturgów z Jekaterynburga, z kręgu Nikołaja Kolady, a jego utwory przechodziły raczej niezauważane.
Nawet – jak wspominała tłumaczka – aktorzy czytający „Pierścień obrony”, nie byli zbytnio zachwyceni tekstem. Ale po przekładzie (druk w „Dialogu” 2005 nr 4), wystawiony w Teatrze Jaracza (2007) pod zmienionym tytułem „Osaczeni”, dramat Zujewa w reżyserii Małgorzaty Bogajewskiej został uznany za wydarzenie. Na festiwalu teatralnym „Rzeczywistość przedstawiona” w Zabrzu rozbił bank z nagrodami, recenzenci nie mogli się nachwalić Sambora Czarnoty i Kamila Maćkowiaka, występujących w tym dwuosobowym spektaklu, a sam Władimir Zujew otrzymał Medal dla najlepszego dramaturga. Chwalono też reżyserię: „Osaczeni Bogajewskiej to kawał krwistego, teatralnego mięsa – pisała recenzentka „Newsweeka” – Ostre słowa, brudne obrazy, skrajne emocje (…) poruszający, przerażający spektakl”.
Potem dramaty Zujewa pojawiały się na afiszu w Polsce kilka razy – po jego „Czkawkę” sięgnął kilka lat temu Teatr Druga Strega (premiera 2014 w reżyserii Sylwestra Biragi), zyskując spore zainteresowanie.
„Rzecz nietypowa, prawie ludowa baśń – pisałem po premierze w „Dzienniku Trybuna” – ale bardzo prawdziwa, bo opowiadająca o wewnętrznym rozdwojeniu bohaterów, skrywających w swoich wnętrzu kogoś innego, o innej tożsamości, czasem nawet innej płci, i próbującej zapanować nad tym pierwszym. Piekielnie trudny do zagrania tekst.
Wiesław Kowalski, który gra Siergieja, pracownika muzeum, w którego ciele budzi się ten ktoś inny, zmienia się na naszych oczach, błąka między mężczyzną i kobietą, Warwarą, między sobą i nie sobą. Katusze niepewności co do własnego ja, rozdwojony między Fiodora i Andriejkę, przeżywa też emerytowany wojskowy (Piotr Duda), zgorzkniały i samotny, który w alkoholu szuka zapomnienia. A toczy się to w kraju, gdzie jeszcze trudniej niż w Polsce mówić o tych sprawach, choć i u nas gender wydaje się wielu ludziom bestią albo złym duchem żywiącym się niemowlętami. Spektakl w Drugiej Strefie nienatrętnie uczy pokory i tolerancji wobec innego”. Po tej premierze Teatr Druga Strefa został nominowany do tytułu Miejsce LGBTQ friendly (2015).
„O ile w „Czkawce” Zujew wwiercał się w dusze bohaterów, o tyle w „Ogrodzeniu” interesuje się uniwersalnym mechanizmem podziału, na który ludzie tak łatwo przystają. Bodaj największym odkryciem tego eksperymentu z taśmą dzielącą przestrzeń i ludzi jest nasuwający się wniosek, że to nie ogrodzenie, przeciągnięta taśma, czy narzucony nakaz są źródłem podziałów i wzajemnej izolacji, ale to, co kryje się w naszych mózgach.
Okazuje się, że ogrodzenia – fizycznie – może wcale nie być, a i tak będziemy doskonale odgrodzeni.

OGRODZENIE Władimira Zujewa, tłum Marina Bolewska, reżyseria, scenografia i kostiumy Sylwester Biraga, współpraca przy kostiumach Katarzyna Janczyk-Karasińska i Natalia Kida, realizacja techniczna Eligiusz Baranowski, Teatr Druga Strefa, premiera 15 czerwca 2020.

Tomasz Miłkowski

Poprzedni

Wspinam się, bo tam jest góra – zespół chińskich geodetów ponownie zdobył szczyt Czomolungmy

Następny

Towar dotknięty uważa się za sprzedany

Zostaw komentarz