Z okładki biografii Tadeusza Gajcego autorstwa Stanisława Beresia uśmiecha się z fotografii młody człowiek o łagodnych, pogodnych rysach.
Tragizmem naznaczona była też jego poezja. Jego legendę, podobnie jak legendę jego kolegów, Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, Zdzisława Stroińskiego, Wacława Bojarskiego, Andrzeja Trzebińskiego stworzyła w dużym stopniu „Genealogia ocalonych” Lesława M. Bartelskiego. Ci ledwo nieco ponad dwudziestoletni młodzieńcy mieli końcówkę życia na miarę homeryckich herosów. Pod okupacją niemiecką w Warszawie żyli jak pod krwawą łuną, w owym tytułowym „pierścieniu śmierci”. Byli kimś na kształt egzystencjalistów. Swojej kruchej egzystencji w cieniu okupacyjnej grozy i codziennej szarości oraz materialnej mizerii nadali sens sięgający najwyższych diapazonów ducha. O nich powinny postawać dobre filmy, a nie tylko o „rębajłach wyklętych”. Bereś znalazł do biografii Gajcego klucz osobistej bliskości. Poeta jawi się bardzo wyraziście i bardzo osobiście. Opowieść o nim to cenny klucz do zrozumienia roli jaką w polskiej kulturze, nie tylko literackiej, odegrali ci „polscy Grecy, polscy Spartanie”, jak 300 Spartan broniący Termopil człowieczeństwa przed barbarzyństwem w upodlonej egzekucjami, łapankami i głodem okupacyjnej Warszawie. Znakomita, choć gorzka i cierpka lektura.
Stanisław Bereś – „Gajcy. W pierścieniu śmierci”, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2016, str. 711, ISBN 978-83-8049-377-3