10 grudnia 2024

loader

Pożyteczny aktywizm polskiej prawicy

fot. KPRM

Jezus umarł w Polsce. O tym, że książka „Jezus umarł w Polsce” wyjdzie w lipcu, usłyszałam w maju, w przyjemnie deszczowy, wiosenny dzień, w Warszawie na wykładzie, przy okazji kolejnego tematu nie na temat, bo kto by w maju trzymał się ściśle tematów wykładu. „Ha, no to świetnie, z sejmu dobiegnie płacz i zgrzytanie zębów”, rzuciłam, żeby trzymać się czegoś innego niż terminy kolokwiów. Tak Pani myśli? Moja wykładowczyni tak nie myślała. 

Być może wystarczająco długo uczyła o późnej nowoczesności, żeby wiedzieć, że świadomość wagi zbrodni przeciwko ludzkości nie dotrze do jej sprawców, przez publikację kolejnego reportażu. Może uwierzyła najważniejszemu z noblistów, Dylanowi, gdy pytał wiatr ile razy człowiek może odwracać głowę i udawać, że nie widzi okrucieństwa; (w domyśle; dużo). 

Ja nie wierzyłam. To znaczy jasne, podejrzewałam, że mogą mieć rację, Platon się mylił, piękno nie ocala. Byłam jednak w ten wiosenny poranek przez chwilę przekonana, że publikacja o prostym tytule, zauważającym prosty fakt, że uchodźca, Jezus umarł w Polsce, wzbudzi powszechne oburzenie. Nie wzbudził, trafił do przekonanych. 

Jutro premiera Zielonej Granicy; filmu o codziennej już w Polsce tragedii wydarzającej się w czasie rzeczywistym, tuż obok. Filmu po którym nie będzie można wyjść z kina i otrząsnąć się z przykrego widowiska i ucieszyć się, że to już minęło. W przeciwieństwie do niesamowicie dużej grupy Polaków nie wiem, co myślę o tym filmie, którego nie widziałam. 

Zwłaszcza politycy prawicy wydają się szczególnie zaangażowani w całą sprawę – może pofatygowali się na pokaz w Wenecji. Pomiędzy wrześniowym, przedwyborczym opowiadaniem o winie Niemców i męczeństwie Ulmów – dowodzącym poświęcenia wszystkich Polaków – znajdują czas i na to. Proszę trzymać się sznurka i nie zgubić w tym intelektualnym labiryncie. Informacje o tym, że wszyscy w Polsce ratowali Żydów, i że pomaganie ludziom zamarzającym w lesie jest zdradą stanu dzieli zazwyczaj krótka podróż – z jednego przemówienia na drugie. 

Czego nie udało się apelom organizacji humanitarnych, dziesiątkom czy setkom artykułów, protestom i pikietom aktywistów, w końcu reportażowi Mikołaja Grynberga – to udało się polskiej prawicy. Agnieszka Holland mogła zrobić film oklaskiwany przez piętnaście minut w Wenecji, ale to do partii rządzącej zależało, czy to również postanowi przemilczeć. W przemilczywaniu jest świetna. Na szczęście doskonała jest również w tworzeniu awantur.

Jazgot więc – nareszcie – nie ustaje. W ten sposób o tragedii humanitarnej na polskiej granicy dowiaduje się, jestem przekonana, coraz więcej ludzi, mniej i mniej zainteresowanych polityką. Straż Graniczna wrzeszczy, że wcale nie wywozi ludzi do lasu, ani jednego, ani nawet pół. Krystyna Pawłowicz krzyczy, że Agnieszka Holland jest chora z nienawiści. A krzyczy na całą Polskę. Dobrze. Niech krzyczy głośniej.

Nela Bocheńska

Poprzedni

Mono-błyski 2022/2023. Dziesięć monodramów

Następny

Sanders ogłasza ponadpartyjny projekt ustawy dla ochrony zdrowia