Jeżeli jedynym sposobem na ciągłe funkcjonowanie jest branie kolejnych pożyczek, to jesteśmy biedni. Pożyczamy mniej niż musimy oddać. A w miarę jak się zadłużamy pożyczamy na coraz gorszych warunkach. Spłacanie jednej pożyczki drugą kiedyś się kończy. Kiedy nasze mieszkania ma być licytowane odwiedzają nas „dobrodzieje”. Słyszeli o naszej trudnej sytuacji i chcą nam pomóc. Wynajmą nam jakieś lokum na kilka miesięcy rok, żebyśmy zdołali się pozbierać i przejmą nasze mieszkanie wraz z długami i później się rozliczymy. Kiedy znajdujesz się w takiej sytuacji, chcesz wierzyć oszustom. Wynosisz się do lokalu, w którym jesteś tylko najemcą i wkrótce przychodzi właściciel i cię wyrzuca, bo toniesz w długach i nie masz na czynsz. Tymczasem „dobrodziej” zdążył już spłacić twój dług, sprzedać mieszkanie i zarobiwszy bez wysiłku sto albo i więcej tysięcy złotych rozpłynąć się we mgle.
Dlaczego wpadamy w pętlę zadłużenia? Bo z naszych dochodów nie jesteśmy w stanie odłożyć kwot potrzebnych na kupno mieszkania, samochodu, a nawet czy remontu i wyposażenia domu. Bywa jednak i tak, że pożyczamy na bieżące potrzeby, na życie. Jednak osoby, które pożyczają na życie zwykle nie mają już zdolności kredytowej i skazane są na „chwilówki” czyli lichwiarzy. W takiej sytuacji jest 20% gospodarstw domowych. Klasa średnia spłaca jedną kartę drugą kartą, bierze pożyczki konsolidacyjne przy których za namową banku jeszcze coś dobiera.
Ale biedni klienci lichwiarzy i z pozoru zamożni klienci banków mają szanse skończyć identycznie. Na ulicy. Większość rodzin w Polsce mieszka w mieszkaniach własnościowych. Niezamożni nabyli własność w ramach tzw. powszechnego uwłaszczenia za symboliczne kwoty. A klasa średnia zwykle ma mieszkanie kredycie. Zwykło się nawet mówić, ze są dwie raty od bezdomności.
Kiedy bank stawia dług w stan wymagalności, to znak, że zbliża się licytacja. Jej konsekwencją może być utrata dachu nad głową. Przy czym wynajęcie czegoś na wolnym rynku nie jest oczywiste, bo czynsz wolnorynkowy jest zwykle wyższy od rat kredytu hipotecznego, a my straciliśmy mieszkanie bo nie wystarczało nam na ratę. Przy czym inaczej niż w Stanach w Polsce dłużnik, któremu zlicytowano dom czy mieszkanie nie jest jeszcze „skwitowany” i może mieć nadal na karku komorników, jeżeli wylicytowana kwota nie pokryła wszystkich długów. W dodatku dłużnika hipotecznego traktuje się jak właściciela, choć zwykle mieszkanie wciąż należy do banku. A właściciel to nie lokator i nie jest objęty ustawą o ochronie praw lokatorów.
Inaczej rzecz się ma z właścicielem mieszkania, który nie nabył go w kredycie. Wciąż ktoś się zadłuża, np. na generalny remont domu, albo na inne potrzeby, np., drogie leczenia bliskiej osoby i kończy się to licytacją. Dlatego najbezpieczniej wynajmować mieszkanie od gminy. Najmu nie można licytować a czynsze w takich lokalach są nieporównanie mniejsze niż na wolnym rynku.