A miało być tak pięknie.
„Oto gdzieś w bagnach Podlasia, pośrodku lasu, wznosi się wielki ziemny wał wzmocniony drewnianymi kłodami. Wewnątrz głowice, drony, komandosi i wielki maszt z amerykańską flagą. Nad bramą /koniecznie zwodzoną/ wielki napis na desce „FORT TRUMP”. Na wałach Krzysiek Szczerski w czapce z bobra, Mariusz Błaszczak z karabinkiem automatycznym oraz Paweł Soloch z egzemplarzem „Pogromcy zwierząt” Coopera. Spróbujcie to sobie wyobrazić. Gwarantujemy, nie da się już potem odwyobrazić”. Te drwiny nie pojawiły się w opozycyjnej prasie. To cytat z prorządowego, prawicowego tygodnika „Do rzeczy”. Autorami ich jest znany prawicowy tandem autorski: Piotr Gociek – Cezary Gmyz.
A miało być tak pięknie
Jeszcze w październiku 2018 roku pan minister Krzysztof Szczerski potwierdził w tygodniku „Do Rzeczy”, że Polska zbudowała „naprawdę solidne podstawy” dla projektu stałych baz amerykańskich w Polsce. „Prezydent Andrzej Duda lobbował za nim w Białym Domu, a przed nami przekonywanie Kongresu. Waga tej decyzji jest tak wielka, że wymaga ona spokojnych negocjacji”. Na docinek, że decyzje w tej sprawie podejmuje amerykański Kongres, a nie prezydent Donald Trump, Szczerski odparł, że „Prezydent w Waszyngtonie postawił pierwszy fundamentalny krok w postaci politycznej koncepcji i przekonania do jej sensowności. Temat i nasze argumenty zaistniały mocno w przestrzeni publicznej”.
Przypomniał też, w listopadzie 2018 roku odbywają się w USA „wybory środka kadencji” do Izby Reprezentantów i Senatu. „To jest moment, w którym trzeba będzie odpalić ofensywę dyplomatyczną. Najmocniej trzeba będzie pracować przez najbliższe pół roku, bo raport Pentagonu dla Kongresu ukaże się w marcu 2019 roku”. Na obawy, że w przypadku przejęcia większości w obu izbach Kongresu przed demokratów, projekt „Fort Trump” „legnie w gruzach”, Szczerski odparł: „Nie wydaje mi się, żebyśmy musieli się takiego scenariusza obawiać. My oczywiście będziemy rozmawiać, i rozmawiamy, z obiema stronami. Jeśli decyzja o budowie ma być trwała, to nie możemy jej podejmować, uwzględniając wyłącznie aktualnie sprzyjający wiatr polityczny, tylko musimy szukać ponadpartyjnego konsensusu”.
Miało być tak pięknie, że „odpalono ofensywę” na wielu innych poziomach. Pan minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak z wielką radością ogłosił, że zakupi w imieniu Polski amerykańskie systemy rakietowe „Patriot” przepłacając znacznie ich pierwotną cenę. I to bez gwarancji na polski offset, czyli udział polskiego przemysłu w ich produkcji, konserwacji, modernizacji.
W lutym w Warszawie odbyła się międzynarodowa konferencja „W sprawie budowania pokoju i bezpieczeństwa na Bliskim Wschodzie”. Zwana „antyirańską”. Zakończyła się totalną kompromitacją polskiej dyplomacji. Skłóciła Polskę nie tylko z Iranem i jego sojusznikami, ale także z Izraelem. Dowiodła też, że USA traktują Polskę jako kraj wasalny, wschodnioeuropejska „republikę kartoflaną”. Na koniec polscy podatnicy dowiedzieli się, że wszystkie koszty tej w założeniu „amerykańsko-polskiej konferencji” pokryją polscy podatnicy. Czyli rząd polski urządził imprezę, na której zaproszeni premier Izraela i ministrowie USA obrazili naród polski, i jeszcze potem zapłacił za to przynajmniej 3 miliony złotych. Wszystko po to by miesiąc później dowiedzieć się, że stałej bazy amerykańskich wojsk, czyli „Fortu Trump”, nie będzie.
Koniec marzeń panowie Błaszczyk, Duda, Soloch, Szczerski, Kaczyński. Na osłodę strona amerykańska prześle może Polsce kilkadziesiąt czołgów i transporterów. Do wyremontowania.
Strach ma wielkie
„Fort Trump” miał być w wojennej doktrynie PiS najlepszą bronią na odstraszenie agresji rosyjskiej. Elity PiS od lat budują w Polsce strach przed kolejnym najazdem armii rosyjskiej.
„Wiemy świetnie, że dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze Państwa Bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę! Byliśmy głęboko przekonani, że przynależność do NATO i Unii zakończy okres rosyjskich apetytów. Okazało się, że nie, że to błąd”, powiedział w sierpniu 2008 roku prezydent Lech Kaczyński, przemawiając na demonstracji w Tbilisi. I na tym proroctwie budowana jest PiS-owska polityka obronna i wschodnia. Tylko na tym, niestety.
To prawdą, że pięć lat temu Rosja oderwała Krym od terytorium Ukrainy i poparła separatystów na Donbasie. Ale na tym stanęło. Ukraina utrzymała swą państwowość. Jest w stanie hybrydowej wojny z Rosją, co powoduje, że rosyjskie wpływy na Ukrainie stale słabną. Nie doczekaliśmy „pojutrza”, czyli agresji Rosji na Państwa Bałtyckie. Okazuje się, wbrew proroctwom prezydenta Kaczyńskiego, że przynależność do NATO i Unii Europejskiej, jednak daje bezpieczeństwo. Zrozumiały to elity ukraińskie, które teraz prześcigają się w staraniach o wstąpienie do UE i NATO.
W agresję na Polskę ze strony Rosji nie wierzą polscy eksperci cywilni i wojskowi. Generałowie, jak choćby współpracownik prezydenta Kaczyńskiego generał Waldemar Skrzypczak, publicznie wątpią w rosyjski atak. Nie kwestionują go gromko, bo strach przed Rosją uzasadnia zwiększanie wydatków budżetowych na wojsko polskie. A każde wojsko każde pieniądze z radością skonsumuje.
W rosyjską agresję na Polskę wie wierzą także amerykańscy eksperci i wojskowi. Brak zgody Kongresu na „Fort Trump” jest najlepszym tego dowodem. Gdyby rzeczywiście wschodnia flanka NATO, czyli USA, była zagrożona, to pieniądze na stałą bazę znalazłyby się w amerykańskim przepastnym budżecie. A tak w Waszyngtonie uznano, że rotacyjna, symboliczna obecność amerykańskich wojsk dla zachowania bezpieczeństwa wystarczy.
Miało być pięknie. Miała być na wschodniej flance NATO „żelazna kurtyna” z Rosją. Z Polską w roli szeryfa europejskich pograniczników. Tymczasem prezydent Trump pokazał raz jeszcze, że nie chce polskiej straży granicznej z Rosją, bo on z prezydentem Putinem ma też swoje, wspólne interesy. Kooperować z Rosja chcą też europejscy wspólnicy pana prezesa Kaczyńskiego. Węgrzy, Włosi, Brytyjczycy. I niemieccy, francuscy przeciwnicy również chcą.
Po wyborach do Parlamentu Europejskiego rządy państw UE zaczną resetować swe relacje z Rosją. Sojusznicy pan prezesa Kaczyńskiego zapewne zaproponują nowe otwarcia, czyli intensyfikację współpracy gospodarczej, poluzowanie sankcji gospodarczych.
A co wtedy uczyni rząd pana prezesa Kaczyńskiego? Będzie czekał na wytyczne prezydenta Trumpa?
Dalej pozostanie mentalnie w okopach wyimaginowanego politycznego bunkra „Fortu Trump”? Otoczonego wałem niesprzedanych do Rosji polskich jabłek i innych produktów rolnych? Samotnej, ostatniej placówki ostrzeliwującej Kreml?
Z broni najcięższej jaką posiada. Czyli niezaproszenia prezydenta Putnia na obchody rocznicy wybuchu II wojny światowej.